Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Konrad Wysocki
27.11.2025 11:30

Litwini szybko pożałowali

Litwa, podobnie jak Polska, od dawna jest celem wojny hybrydowej realizowanej przez Federację Rosyjską rękami Białorusi. Notoryczne naruszanie przestrzeni powietrznej i wlot tzw. balonów meteorologicznych i przemytniczych sprawiły, że pod koniec października litewskie władze zdecydowały o zamknięciu na miesiąc granicy z Białorusią.

Decyzja oczywiście wywołała wściekłość w Mińsku, który oskarżył sąsiada o eskalowanie napięć. W międzyczasie dwa kolejne przejścia z Białorusią otworzyła Polska. Zapatrzeni na decyzję rządu Donalda Tuska Litwini postanowili skrócić okres „karencji” i otworzyli swoje granice 20 listopada – 10 dni wcześniej, niż zakładano. Szybko tego pożałowali. Zaledwie trzy dni później nad lotniskiem w Wilnie ponownie pojawiły się białoruskie obiekty, co uniemożliwiło lądowanie samolotu m.in. z szefem MSZ na pokładzie i czasowo unieruchomiło terminal. Z podobnym problemem notorycznie mierzy się też sąsiednia Łotwa. Tak to jest, jak zaufa się reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Niech to będzie również przestrogą dla Polski, gdyż wojna hybrydowa na wspólnej rubieży z Białorusią wcale się nie skończyła. 
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane