Tak to historia zatoczyła – nomen omen – koło i wróciliśmy do czasów, gdy z obawy przed represjami politycznymi (uskutecznianymi za pomocą tzw. prawilnych sądów) rozwija się w najlepsze język aluzji i niedopowiedzeń. Polska w czasach PRL-u była nazywana najweselszym barakiem obozu demokracji ludowej. Z czego wniosek, że najwyraźniej rodakom i rodaczkom dowcip wyostrza się w smutnych czasach. A gdy do tego dochodzi coraz bardziej tępa, nachalna i butna propaganda mediów w likwidacji, to i gorzka kpina jest jak lekarstwo. Ktoś powie, że marna to pociecha, gdy poputczicy władzy rozpętują uliczne kampanie nienawiści przeciwko prezydentowi Rzeczypospolitej, choć zdecydowanie bardziej trzeba nam spokoju społecznego. A jednak nasza kpina z tych ludzi zostanie jak świadectwo. Bo oni w dwa lata zapomnieli, że „koło fortuny” to nie zgrabny idiom, lecz głęboka mądrość. I że szczególnie w tak rozgorączkowanych czasach z kupionych drogo sondaży szybko mogą zostać plewy.
Lekcja z koła fortuny
Na początku transformacji jednym z najpopularniejszych teleturniejów było „Koło fortuny”. Dzisiaj – jeśli wierzyć bardzo popularnemu memowi – też. Wystarczy zgadnąć odpowiednią literkę i dostajemy hasło: „arcykapłanka propagandy”.