Niewykluczone, że zarówno ludowcy, jak i ludzie Hołowni zrozumieli, że z takim liderem wyborów wygrać się nie da. Programowy brak programu zastępowany szczuciem i nienawiścią oraz kryzys wiarygodności lidera POstkomuny uwikłanego w niejasne zależności od Berlina i Moskwy są coraz większym obciążeniem. Jednocześnie pomysł wspólnej listy jest jedynym sposobem na utrzymanie pozycji lidera przez samego Tuska. Oznacza on podporządkowanie pupilowi Berlina pozostałych partii opozycji i wchłonięcie ich elektoratów. Hołownia walczący o jako tako znaczącą reprezentację w Sejmie nie może sobie na to pozwolić. Zaklęcia pracowników organów prasowych POstkomuny zdadzą się na nic – nie będzie wspólnej listy totalnych ani Tusk nie będzie liderem całej opozycji. Dla Polski to jednak nie najlepsza informacja – totalni idący wspólnie pod wodzą Tuska przegraliby wybory raczej na pewno.
Kalkulacje totalnych
Zabawne jest święte oburzenie, jakie wydobywa się spod piór propagandystów Donalda Tuska, że Szymon Hołownia nie ma ochoty podporządkować się liderowi PO. Wspólna lista opozycji to projekt nierealny – widać to zarówno po postawie Hołowni, jak i PSL. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy jest coraz bardziej widoczna słabość polityczna Tuska.