„Coś”, bo w chwili pisania tego komentarza – a mija kilkanaście godzin od eksplozji – wciąż oficjalnie nie ustalono, co to było. Nawet wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz przed południem nie był przekonany, co wybuchło na Lubelszczyźnie. Mówił o jednej z hipotez, czyli dronie przemytniczym. DORSZ przekazało, że mógł to być silnik samolotu, niewykrytego przez radary. I jak zwykle pierwsze informują o tym media, a nie rząd. To niewytłumaczalne, że co najmniej piąty raz od inwazji Rosji na Ukrainę wlatuje do nas dron lub rakieta poza jakąkolwiek wiedzą wojska. Tym razem skończyło się na wybitych oknach w okolicznych domach. Co, jeśli powtórzy się tragedia z Przewodowa, gdy zginęło dwóch Polaków? Nie można przejść obok tego wątkiem obojętnie. Obecny rząd uderzał w poprzedników z impetem, obwiniając o każdy tego typu kryzys. Żadne tłumaczenia nie satysfakcjonowały ówczesnej opozycji, mimo że dramat z Przewodowa był konsultowany z NATO. Dziś wiceminister Mroczek po wybuchu uspokaja, żeby poczekać kilka godzin na szczegółowe wyjaśnienia i że wszyscy mieszkańcy są bezpieczni. Czy politycy koalicji już rozumieją, jak byli nieodpowiedzialni?
„Coś” spadło i „zachowajmy spokój”
Wczoraj w miejscowości Osiny coś spadło na pole kukurydzy.