Widać więc, że nie znajdujemy się na początku tej drogi, ale do mety jeszcze daleko. Nie odkryję Ameryki, jeżeli napiszę, że konieczne jest dalsze zwiększanie liczebności armii. Tymczasem według planów na przyszły rok liczba stanowisk służbowych w Terytorialnej Służbie Wojskowej będzie mniejsza o 4 tys. w porównaniu do br. Z kolei w ramach Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej (DZSW) ich liczba stopnieje z obecnych 35 tys. dla korpusu szeregowych do 20 tys. Takie działanie obecnego kierownictwa MON zasadniczo spowalnia proces zwiększania liczebności armii. Czy patrząc na obecną sytuację geopolityczną, możemy sobie na to pozwolić? Absolutnie nie. Zwłaszcza że zainteresowanie wojskiem wśród społeczeństwa jest duże, czego dowodem są organizowane cykliczne szkolenia z zakresu wojskowego rzemiosła, na które nie brakuje chętnych. Znając dotychczasowe poczynania tego rządu, problemem jest zapewne brak funduszy. Jednak na bezpieczeństwie nie powinniśmy oszczędzać, bo może się to w bardzo brutalny sposób obrócić przeciwko nam.
Co z tą armią?
Rozpoczęta jeszcze przez rząd Zjednoczonej Prawicy budowa 300-tysięcznej armii trwa, przynajmniej na papierze. Obecnie, według dostępnych danych, mamy ponad 210 tys. żołnierzy.