Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Car powiększa imperium

Wydarzenia ostatnich dni zdają się potwierdzać smutną prawdę, że większość państw Europy Zachodniej zaakceptowała aneksję Krymu przez Rosję i nie będzie z tego powodu dalej izolować imperium Władimira Putina na arenie międzynarodowej. Nie widząc politycznego oporu, Kreml finalizuje zakrojoną na szeroką skalę operację pod kryptonimem „Białoruś”. Jej celem jest wymazanie tego kraju z mapy Europy.

W pierwszej z wymienionych kwestii chodzi oczywiście o ostatnią decyzję Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, które mimo sprzeciwu delegacji kilku krajów (m.in. Polski, Ukrainy i państw bałtyckich) przywróciło Rosji prawo głosu w tym gremium, odebrane w 2014 r. po nielegalnej aneksji Krymu. I choć Rosja regularnie odrzuca wezwania do zaprzestania okupacji, a zamiast tego militaryzuje półwysep i sieje tam terror polityczny, na nowo została pełnoprawnym członkiem instytucji, której nadrzędną ideą jest, jak na ironię, ochrona praw człowieka.

Urabianie Mińska

Rosja doskonale zdaje sobie sprawę, że skoro Zachód na swój sposób zaakceptował okupację półwyspu formalnie należącego do Ukrainy, i to w wypadku, gdy aneksja nastąpiła w najbardziej nikczemny sposób, bo nad lufami czołgów i kolbami karabinów, to nie musi się spodziewać żadnej zdecydowanej reakcji centralnych ośrodków europejskiej władzy (Berlin, Bruksela, Paryż) w razie rewizji granic na Starym Kontynencie.

Wariant ten Kreml przetestował w Gruzji, gdzie w ciągu kilku lat wojska Federacji Rosyjskiej sukcesywnie przesuwały słupki graniczne w głąb tego kraju.

Obecnie sytuacja jest jeszcze prostsza i nie wymaga partyzanckich działań pod osłoną nocy, gdyż chodzi o kwestię Białorusi. Każde działanie Rosji wobec tego kraju jest uzasadniane zapisami umowy o Państwie Związkowym (ZRiB), która od kilkudziesięciu lat reguluje współpracę obu krajów na niemal wszystkich płaszczyznach. Obecnie Moskwa i Mińsk negocjują integrację najbardziej strategicznych sektorów państwowych.

Jeżeli dodamy do tego fakt, że Białoruś jest w pełni uzależniona finansowo od Rosji i proces ten będzie się jedynie pogłębiał, mamy gotowy przepis na aneksję w białych rękawiczkach, bez jednego wystrzału i interwencji zbrojnej.

Finisz negocjacji

O tym, że taki scenariusz jest coraz bardziej prawdopodobny, świadczą ostatnie spotkania grup roboczych obu krajów. Pod koniec czerwca w Mińsku zaprezentowano nowy dokument, wyznaczający kierunek dalszych działań zmierzających do unifikacji kluczowych sektorów w ramach Państwa Związkowego. W pierwszej kolejności chodzi o sprawy gospodarcze, a co za tym idzie – dostosowanie prawa obowiązującego na Białorusi do rosyjskiej wersji.

Zdaniem białoruskiego premiera Siarhieja Rumasa, który kilkanaście dni temu najbardziej istotne kwestie integracji omawiał ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Dmitrijem Miedwiediewem, cały proces zmierza do finalizacji. Przekładając to na liczby, przedstawiciele obu krajów sugerowali, że porozumienie jest gotowe „w 90 procentach”. Na pierwszy ogień pójdzie ujednolicenie polityki podatkowej i budżetowej oraz zasad sprzedaży surowców energetycznych, co jeszcze niedawno było kością niezgody między Mińskiem a Moskwą.
Chodzi o wydarzenia kryjące się pod hasłem „brudna ropa”. W kwietniu setki tysięcy ton rosyjskiego surowca z nadmierną ilością chlorków wpompowano w rurociąg „Przyjaźń”, przez co białoruskie rafinerie ograniczyły produkcję paliw o 50 proc. Oczyszczanie białoruskiej części rurociągu ma się zakończyć do połowy sierpnia br. Do tej pory usunięto stamtąd ponad 700 tys. ton zanieczyszczonego czarnego złota.

Wspólne waluta, urzędy, armia

W dalszej kolejności grupy robocze mają się zająć zjednoczeniem urzędu celnego, sądownictwa, prawa podatkowego i organów skarbowych. Przebąkuje się też o wspólnej walucie. Dyskusję nad tym prowadzą banki centralne Rosji i Białorusi, jednak nie podjęto ostatecznej decyzji w tej sprawie. Wiadomo natomiast, że orędownikiem ujednolicenia rubla jest białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka. Szacuje się, że jeżeli w negocjacjach nie nastąpi niespodziewany impas, wszystkie wymienione kwestie, z biciem wspólnej monety włącznie, zostaną wdrożone w 2021 lub 2022 r.

Według niektórych źródeł czymś, co mogłoby ewentualnie poróżnić obie strony, jest koncepcja wspólnej armii. Swego czasu „Baćka” Łukaszenka nerwowo reagował na każde doniesienia mediów o zwiększeniu rosyjskiej obecności militarnej na Białorusi. Spuścił z tonu w ostatnich miesiącach, gdy niemal każdego tygodnia Rosja oskarżała NATO, w tym Polskę, o agresywną politykę militarną w pobliżu swoich granic, mając na myśli m.in. zwiększenie obecności żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych w naszym kraju.

Teraz w Mińsku mówi się o „zaburzeniu równowagi sił” w regionie, co może skutkować podjęciem „kluczowych decyzji”, wzmacniających bezpieczeństwo Białorusi. Nietrudno się domyślić, że pod tym terminem kryje się zacieśnienie współpracy wojskowej z Rosją, zarówno pod względem intensyfikacji manewrów, jak i wspólnych baz wojskowych.

Nominacja dla Putina

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że aneksja Białorusi otworzy Władimirowi Putinowi możliwość sprawowania władzy przez kolejne lata. Obecna kadencja przywódcy Federacji Rosyjskiej kończy się w 2024 r. i formalnie nie może on się ubiegać o reelekcję. Gdyby jednak na mapie Europy powstał nowy twór, oczywiste jest, że na jego czele stanie Putin. W takim przypadku licznik jego kadencji ruszyłby od początku.

Równocześnie prezydencki pałac nad Świsłoczą musiałby zwolnić Aleksander Łukaszenka. Zapewne „Baćka” wraz ze swoją polityczną wierchuszką przenieśliby się na mniej eksponowane stanowiska. Ewentualnie miński pałac zostałby przemianowany na drugą oficjalną rezydencję Putina, gdzie zapraszałby tych mniej lubianych gości.

Znamienne są jednak słowa Łukaszenki, wypowiedziane (…) przy okazji obchodów białoruskiego Dnia Niepodległości. „Bratnia, bliska Rosja. Możemy wejść w skład Rosji i poprosić ich, by nas bronili. Parasol atomowy, broń ponaddźwiękowa. (…) Wy chcecie wejść w skład Rosji, żeby ona nas broniła? Nie. I ja nie chcę” – wskazał prezydent.

Już niedługo „Baćka” nie będzie musiał zaprzątać sobie głowy takimi dylematami. Wszystkimi kwestiami zajmie się centrala na Kremlu. A Łukaszence pozostanie nucenie słów obowiązującego od grudnia 2018 r. hymnu Państwa Związkowego: „Zawsze będziemy bronić braterstwa i nigdy nie zdradzimy. Przykazań przodków nie zapomnimy. Nasz Związek jest niezłomny”.


Tekst ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska” nr 28 (1352)/2019. Skróty od redakcji "GPC".

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Rosja

Konrad Wysocki