Zwolnienie 52 osób pokryło się w czasie z ogłoszeniem przez Waszyngton zdjęcia sankcji na państwowe białoruskie linie lotnicze Belavia. Nie ma w tym przypadku. Będzie „deal”, będą kolejne uwolnienia. We wspomnianej grupie znalazło się trzech Polaków. Niestety nie było wśród nich Andrzeja Poczobuta. I to było do przewidzenia. Jeżeli więźniów politycznych na Białorusi porównamy do talii kart, polski działacz jest w niej asem, z którego dyktator tak łatwo nie zrezygnuje. Doskonale wie, że na Poczobucie może ugrać znacznie więcej, i to w dwustronnych rozmowach z Polską, niż na grupie anonimowych dla sceny europejskiej personach. To z kolei zapowiedź tego, że Poczobut tak szybko nie opuści białoruskiego łagru. Co oczywiście nie oznacza, że Polska i Unia Europejska, a także Stany Zjednoczone, powinny ustawać w dążeniach do jego uwolnienia.
As w ręku dyktatora
Dla Alaksandra Łukaszenki życie ludzkie jest towarem, który można przehandlować za mniejszą bądź większą cenę. Nie umniejszam ani nie dyskredytuję wysiłków Stanów Zjednoczonych, dążących do uwolnienia więźniów politycznych na Białorusi, ale umówmy się – Alaksandr Łukaszenka nie robi tego za darmo, w geście dobrej woli.