Tak przynajmniej jest w Unii Europejskiej. Reakcje Europy na plany Bidena są oczywiście zabawne. Europa, a raczej Niemcy oparli swoje bogactwo m.in. na tym, że sprzedawali Amerykanom swoje produkty. A teraz Amerykanie chcą sami bogacić się na produkcji na… swój własny rynek. Europa może więc stracić na działaniach Bidena. A skoro nawet on nie działa na korzyść Niemiec, to nikt tego za oceanem robić nie będzie. Tak więc mamy kolejny argument, żeby w niesnaskach na linii Ameryka–Europa (zdominowana przez Niemcy) nie trzymać się tej drugiej, tracącej strony.
 
                     
                         
                         
                         
             
             
             
             
             
             
            