KOD wyjdzie w listopadzie
Miałem niedawno okazję brać udział w audycji TV Republika, a jednym z poruszanych w niej tematów była zapowiedź KOD-u „włączenia się” w warszawskie obchody święta
Pierwsza myśl, która po takich zapowiedziach przychodzi do głowy, jest taka, że chodzi im o to, by zostali „poszkodowani”. Mając w pamięci starcia pomiędzy uczestnikami Marszu Niepodległości a lewackimi bojówkami (składającymi się w części z niemieckich „najemników”), trudno oprzeć się wrażeniu, że spokojny przebieg ubiegłorocznego Marszu jest dla środowisk lewackich solą w oku. Dlaczego? Oto bowiem nie pasuje do obrazu „zadymiarzy”, jakimi mieli być jego uczestnicy.
Kiedy słyszę, że KOD-owcy gotowi są przyjść na Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska narodowe, mam ogromne wątpliwości. Czy na pewno po to, aby wspólnie zamanifestować przywiązanie do tradycji patriotycznych? Przecież jeszcze nie tak dawno ostrzegali przed kultywowaniem patriotyzmu, dostrzegając w nim „zalążek faszyzmu”. Jeszcze nie tak dawno proponowali zastąpić patriotyzm „nowoczesnym patriotyzmem”.
Złodzieje pamięci
Ale jest coś jeszcze. Może bowiem chodzić o próbę najzwyklejszej kradzieży symboli i świąt – wzorem ich antenatów rządzących PRL-em. Wszak komuniści, kiedy nie udało im się przerobić Rzeczypospolitej w Polską Socjalistyczną Republikę Radziecką, bez najmniejszych oporów przyjęli i biało-czerwone barwy, i hymn, i godło (choć orła pozbawili korony). Tuż po ogłoszeniu stanu wojennego wprowadzili rogatywki w wojsku, a i obchody 3 maja czy 11 listopada przestały być tak bezlitośnie tępione. Mówiąc żartobliwie – przyczyna deklaracji o udziale w obchodach może też być bardziej prozaiczna. Skoro na KOD-owskie marsze przychodzi coraz mniej ludzi, to chcą przyłączyć się do imprezy o wielokrotnie większej frekwencji.
Tym razem chodzi chyba jednak o coś więcej. Spadek popularności KOD-u i brak jakiejkolwiek idei łączącej to środowisko (poza oczywistą nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości) sprawiają, że należy jakiś rodzaj więzi spajającej to środowisko utworzyć. Takim spoiwem może być wspólne odczuwanie represji, dość specyficznej represji.
W dobie PRL-u powszechne było zjawisko autocenzury, występujące przecież w wielu grupach społecznych, szczególnie wśród inteligencji. Chociaż i w ostatnich latach w Polsce nie było ono znowu tak rzadkie. Teraz wymyślono nawet autorepresje. No cóż, skoro „krwawe” PiS nie chce ich represjonować, a represjonowani być muszą, to represjonują się sami.
Przykładem niech będzie to, że centrala KOD-u zawiesiła demokratycznie wybrane władze struktur lokalnych w obawie przed spiskiem i nasłanymi szpiegami (znowu te odniesienia do metod komunistycznych). Deklarują, że są nawet gotowi zejść do podziemia, czyli się samozdelegalizować.
Samobiczowanie na Marszu
Zresztą dzisiejsza opozycja jest generalnie „autorepresyjna”. Petru wyrzuca małżonka Kamili Gasiuk-Pihowicz, Schetyna represjonuje Niesiołowskiego. Cóż, może to brak antydemokratycznych działań obecnej władzy wywołuje taki stan frustracji, że politycy opozycji gotowi są sami tworzyć fakty potwierdzające ich upiorne wizje? A może skoro tej demokracji w Polsce nic nie zagraża, to sami muszą w swoich działaniach zachowywać się niedemokratycznie, żeby mogli na Zachodzie jakoś uzasadnić swoje skargi na brak demokracji w naszym kraju?
Te masochistyczne zapędy naszej totalnej opozycji mogłyby rodzić co najwyżej uśmiech politowania, gdyby nie poważne, negatywne skutki, jakie mogą za sobą pociągnąć. Po pierwsze, to ewentualne przypadkowe ofiary takich ulicznych rozrób. Trzeba pamiętać, że na Marsz Niepodległości przychodzą całe tłumy ludzi, często z dziećmi.
Po drugie, skutki wizerunkowe dla Polski. Chodzi o pokazanie, że nasze państwo jest krajem niestabilnym, w którym podczas manifestacji dochodzi do ulicznych zamieszek. Taki obraz Polski rządzonej przez PiS jest na rękę tylko tej grupie, która np. w Parlamencie Europejskim inicjuje rozmaite antypolskie hucpy, oraz Rosji. Dodatkowo chodzić może o pokazanie nieudolności odpowiednich służb kierowanych przez ministra Błaszczaka. Po trzecie wreszcie, kolejne zamieszki w czasie Marszu Niepodległości mają zniechęcić do wspólnego obchodzenia tego święta.
Dużo więc zależy od postawy władz miasta. Czy będą one zainteresowane bezpiecznym przebiegiem tego święta? Czy też wzorem lat ubiegłych (poza Marszem zeszłorocznym) chodzić im będzie o pokazanie, że jest to nie tyle święto, ile okazja do ulicznych zamieszek? Dziś jeszcze trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka będzie postawa władz Warszawy. Należy mieć jednak nadzieję, że zachowają się one odpowiedzialnie, choć niedawny apel do min. Błaszczaka o zapewnienie bezpieczeństwa w Warszawie może świadczyć o czymś zupełnie przeciwnym.