Polowanie na prezydenta
Mądre decyzje prezydenta RP Andrzeja Dudy, takie jak pierwsza symboliczna wizyta zagraniczna w Estonii w rocznicę paktu Ribbentrop-Mołotow oraz zgłoszenie referendum w dniu wyborów parlamentar
Histerię obozu rządzącego wzmogły też ostatnie, wyjątkowo wysokie notowania PiS‑u, które dają tej partii samodzielne rządy po wyborach. Nim jednak nastąpi rozstrzygnięcie wyborcze, możemy się spodziewać, że kampania nienawiści do prezydenta i największej partii opozycyjnej będzie spektaklem, który przebije te dotychczas znane, jak choćby z okresu 2005–2007, gdy rządziło PiS, czy przemysłu pogardy po katastrofie smoleńskiej. W atakach na głowę państwa celuje sama Ewa Kopacz, która codziennie stawia prezydentowi nowe zarzuty, między innymi o to, że nie chce się z nią spotkać, choć rząd i prezydent powinni być jedną drużyną.
Kampania nienawiści
Przez kilka ostatnich dni obóz rządzący próbował podważyć zasadność zgłoszenia trzech pytań w drugim referendum zaproponowanym przez prezydenta. Jednak to właśnie te pytania, dotyczące wieku emerytalnego, wysyłania do szkoły 6-latków oraz prywatyzacji Lasów Państwowych poparte podpisami sześciu milionów obywateli, wymagają referendum. Nie można tego samego powiedzieć o przygotowywanych w pośpiechu i byle jak pytaniach zaproponowanych przez byłego prezydenta.
Kolejny atak na nowego prezydenta rozpoczął się po publikacji „Newsweeka” dotyczącej podróży do Poznania Andrzeja Dudy, gdy był posłem. Zarzuty okazały się chybione, ale szum medialny na ten temat skutecznie pompowany przez mainstreamowe media trwał przez kilka dni i przesłonił wiele innych, ważnych dla kraju wydarzeń.
Histeria obozu władzy z powodu pojawiającej się na horyzoncie klęski wyborczej jest tak wielka, że przedstawiciele koalicji rządzącej tracą kontrolę nad językiem w publicznych wystąpieniach. Przykładem jest Ewa Kopacz, która komentując na konferencji wystąpienie Beaty Szydło (w którym ta domagała się szybkiej pomocy dla rolników), porzuciła język dyplomacji, twierdząc, że kandydatka PiS‑u na premiera „plecie jak na mękach”.
Destabilizacja państwa
Panika w obozie władzy jest tak wielka, że nikt już nie zauważa, iż kampania nienawiści wymierzona przeciwko prezydentowi może wprowadzać destabilizację i naruszać najważniejsze, najbardziej żywotne interesy państwa. Atakuje się dopiero co wybranego prezydenta, z bardzo silnym mandatem społecznym, który powinien być szczególnie chroniony wobec nieudokumentowanych oskarżeń.
Przykładem tych ataków jest decyzja prokuratury, która w ekspresowym tempie, bo w dniu publikacji tekstu w „Newsweeku”, wszczyna postępowanie sprawdzające wobec Andrzeja Dudy z okresu, gdy był posłem. Jest to o tyle zaskakujące, że prawdziwe i bulwersujące opinię społeczną afery koalicji rządzącej nie doczekały się tak gorliwego zainteresowania właściwych organów.
W walce o polityczne przetrwanie rząd wykorzystuje nawet suszę w kraju. Na rozwiązanie tego problemu przez miesiąc nie miał żadnego pomysłu, nie wiedział, jak pomóc sadownikom i rolnikom. W rządowych mediach za to testowano informację o ewentualnym wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Rzecz jasna nie po to, aby nieść pomoc, ale po to, by można było przesunąć wybory parlamentarne i opóźnić klęskę obozu rządzącego. Z kolei PSL w histerycznym tonie już straszy, że PiS, przejmując władzę, rozpisze nowe wybory samorządowe, aby usunąć ludowców. Choć to tylko straszenie, chciałoby się rzeczywiście tę popeerelowską sitwę, która doprowadziła do fałszerstwa w ubiegłorocznych wyborach samorządowych, odesłać na stałe w polityczny niebyt.
Po nas choćby potop
Niestety zarówno były prezydent, jak i rząd PO-PSL wyraźnie zastosowali najgorszą, barbarzyńską metodę ustępowania i oddawania władzy – po nas choćby potop. Dowodów na to jest coraz więcej, choćby sposób wydawania w ostatnim czasie publicznych pieniędzy. Prezydent Komorowski zaraz po przegranych wyborach w ciągu trzech miesięcy spustoszył budżet swojej kancelarii, przy okazji dając duże odprawy swoim pracownikom. Z kolei rząd w ciągu pierwszego półrocza tego roku zadłużył nas na kwotę ponad 37 mld zł, czyli co miesiąc po 7,5 mld. Dzisiaj, po 8 latach i wielu aferach, trudno już się dziwić takiemu stylowi rządzenia. Koalicja PO-PSL jest znana od lat z bizantyjskiego sposobu sprawowania władzy, że wspomnę tylko cotygodniowe loty premiera Tuska do domu w Gdańsku na koszt podatnika, z których notabene nikt go tak skrupulatnie nie rozliczał, czy kosztowne wycieczki po świecie „wielkiego podróżnika”, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza.
To skandaliczne i bezkarne traktowanie państwa jak własnego folwarku może się skończyć tylko w jeden sposób: gdy wszyscy pójdziemy do urn 25 października i pokażemy skompromitowanej władzy czerwoną kartkę.
Jerzy Kłosiński, redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” od stycznia 2002 r. do sierpnia 2015 r.