Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Tomasz Truskawa,
26.07.2015 18:56

​Technologia 4K i jedno G…

Od kilku dni publiczna telewizja kilka razy dziennie informuje o testowym nadawaniu sygnału w technologii 4K.

Od kilku dni publiczna telewizja kilka razy dziennie informuje o testowym nadawaniu sygnału w technologii 4K. Cokolwiek by to znaczyło, nie zmieni braku standardów w publicystyce TVP i merytorycznej nijakości nadawanych audycji. Jak gdyby tamtejsi decydenci zapomnieli, że chodzi nie tylko o to, „jak” się nadaje, ale przede wszystkim o to, „co” się nadaje w publicznych mediach. Co prawda, o tym jak „publiczna” jest TVP SA, napisano już wiele, jednak temat nie przestaje zadziwiać.

Ostatnio modne jest emitowanie, również w programach informacyjnych, spotów reklamowych premier Kopacz. Nie chodzi o typowe spoty emitowane w ramach bloków reklamowych, lecz o reklamówki w trakcie programów informacyjnych. Obrazki z panią premier biegającą po wagonach kolejowych czy obozach harcerskich, okraszone jakimś przymilnym komentarzem. Jestem przekonany, że będziemy musieli znosić taką nachalną propagandę aż do wyborów. Wiem, że jest to irytujące, jednak pocieszeniem jest myśl, że być może propaganda ta potrwa nie dłużej niż kilka miesięcy. Na okres letni zawieszono w telewizjach wszystkie nowe odcinki seriali, pozostawiając tylko telenowelę z Ewą Kopacz w roli głównej.
 
Kampania na ekranie
 
Przyjrzyjmy się zatem treści tej telenoweli. Podstawą jej fabuły jest krążący po Polsce rząd, który jak jastrząb spada na Bogu ducha winne miasta. Nigdy nie wiadomo, gdzie uderzy i co obieca. Spektakle z udziałem trupy teatralnej, z nieznanych powodów nazywanej Radą Ministrów RP, są co prawda dość kosztowne, bo poza aktorami taszczą ze sobą całe oporządzenie – ale Polska to nie Grecja, jesteśmy bogatym krajem, który stać na takie letnie wyjazdowe występy. Jedno tylko zastanawia, dlaczego te spektakle odgrywane są tylko w dużych miastach? Odważniej, panie Kamiński, następny spektakl we Włodawie!
 
Należy się parę słów o pierwszoplanowej postaci tego serialu. Premier Ewa Kopacz dwoi się i troi, a to zaimprowizuje monodramę na peronie, a to kupuje lody w budce, innym razem zabawi się w podchody (nie tylko z harcerzami, ale z całym społeczeństwem). Takie typowe dla celebrytów ustawki z paparazzi. Jednak poważnie rzecz biorąc, zamiast pajacować w Legionowie, lepiej było porozmawiać z policyjnymi związkowcami o problemach, które zmuszają ich do protestowania na ulicach właśnie w tych dniach. Tego oczekiwałbym po odpowiedzialnym rządzie dość jednak dużego kraju w środku Europy.
 
Debata o kotlecie
 
Zamiast tego możemy oglądać tylko to, co przedstawiłem powyżej, a w najlepszym wypadku płaczliwe domaganie się debaty z Jarosławem Kaczyńskim. Tylko o czym miałby Kaczyński debatować z panią Kopacz: o zapachu kotlecika czy o cenie lodów na plaży? Przecież nie o polityce energetycznej Polski, bo o tym nie ma pojęcia ani rząd RP, ani jego premier. Przecież nie o problemach ochrony zdrowia, bo politykę rządu (a w zasadzie chaos) w tej kwestii odczuwamy na co dzień, a skuteczność koalicji rządowej w działaniach na rzecz poprawy sytuacji równa jest importowi wody z Marsa. Jestem przekonany, że te zaczepki o debatę z Jarosławem Kaczyńskim służyć mają nie żadnej rozmowie, a jedynie stanowić propagandowy przekaz, że Beata Szydło to tylko atrapa polityka, kukiełka poruszana przez prezesa. Propagandyści obozu rządowego zapominają jednak o jednym, że to właśnie Beata Szydło pokierowała udaną kampanią prezydencką Andrzeja Dudy. Zatem albo ekipa PO jest tak słaba intelektualnie, że nie potrafiła obronić prezydentury Komorowskiego, albo Beata Szydło jest tak dobra, że pogoniła kota platformersom.
 
O słabości intelektualnej PO świadczyć może jeszcze i to, że nie potrafi stworzyć żadnego programu dla Polski. Łatwo się rządziło platformersom (choć lepiej nazwać to dzierżeniem władzy, bo rządzenie to proces ukierunkowany na realizację założonych celów), kiedy polegało to na wydawaniu pieniędzy. Zresztą nie swoich, a pozyskanych z UE. Do wydawania pieniędzy, zwłaszcza cudzych, PO zawsze miała lekką rękę, żeby przypomnieć choćby dofinansowanie koncertu Madonny przez ówczesną minister Muchę ze środków przeznaczonych na promocję siatkówki. Dlatego pyta ludzi po ulicach, co ma się znaleźć w programie PO. O tym, że w taki sposób nie da się stworzyć spójnego logicznie dokumentu, nikogo przekonywać chyba nie trzeba. Ale PO w swoich deklaracjach brakiem logiki nigdy się nie przejmowała, osiem ostatnich lat skutecznie tego dowiodło.

Cały artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"