Na pomoc Ukrainie
Konflikt rosyjsko-ukraiński – bo tak trzeba go definiować, a nie jako kryzys ukraiński – wchodzi w nową fazę. Wbrew stworzeniu dwóch płaszczyzn negocjacyjnych, tzw.
Zarówno krwawa eskalacja walk w Doniecku, jak i ostrzał Mariupola świadczą o rosyjskiej determinacji w kontynuowaniu konfliktu. W tym celu z Rosji dostarczane są znaczące ilości broni ciężkiej oraz żołnierzy, a na terenie Donbasu samozwańcze władze planują mobilizację ok. 100 tys. Bojowników.
Rosyjskie cele
Po zwasalizowaniu Białorusi Moskwa od lat – co najmniej od rewolucji w 2004 r. – przygotowywała się do rozprawy z Ukrainą. Podporządkowanie Kijowa Moskwie jest elementem jej szerszego planu przebudowy architektury bezpieczeństwa międzynarodowego. Warunkiem odzyskania zdolności imperialnych na skalę światową jest podporządkowanie Moskwie tzw. ruskiego miru, świata rosyjskojęzycznego. Podporządkowanie Ukrainy byłoby więc odzyskaniem perły w imperialnej koronie.
Putin nie może zatem przerwać działań przeciwko obecnym władzom w Kijowie. Plan maksymalny zakłada całkowite odzyskanie wpływów w Kijowie. Można to uzyskać przez podbicie Ukrainy, co dziś wydaje się prawie niemożliwe. Można ten cel osiągnąć również przez jej uzależnienie na skutek wywołania antydemokratycznego i prorosyjskiego majdanu na tle problemów socjalno-ekonomicznych. Moskwa może też działać w kierunku takiej destabilizacji Ukrainy, aby ta na długo stała się państwem upadłym i przez to nieatrakcyjnym dla współpracy z Unią Europejską.
Zarówno rosyjski plan maksymalny, jak i minimalny jest groźny dla bezpieczeństwa Polski i regionu Europy Środkowo-Wschodniej. W polskim interesie zatem jest nie dopuścić do realizacji rosyjskich planów, do podporządkowania Ukrainy rosyjskim planom imperialnym. Konflikt z Ukrainą nie jest zatem lokalną, peryferyjną wojenką. To rosyjska próba zmiany porządku światowego.
Kijów–Warszawa, wspólna sprawa
Polsce powinno zależeć na utrzymaniu niepodległej i demokratycznej Ukrainy. Nasza polityka wobec konfliktu powinna być prowadzona na trzech płaszczyznach. Po pierwsze, poprzez działania polityczno-dyplomatyczne powinniśmy zabiegać na świecie, aby rosyjska agresja i zmiany terytorialne, dokonane przez FR przy użyciu siły, nie zostały zaakceptowane przez społeczność międzynarodową. Bezkarne złamanie prawa międzynarodowego mogłoby skłonić Rosję do dalszych aktów przemocy, nawet wobec nas. Można też mieć pewność, że w innych częściach świata znaleźliby się naśladowcy takiej polityki. Akceptacja bezprawnej przemocy oznaczałaby, że wieloletnie wysiłki świata, aby wyeliminować wojnę jako sposób rozstrzygania sporów między państwami, zostałyby zniweczone.
Po drugie, należy namawiać świat do utrzymania, a nawet poszerzenia sankcji gospodarczych nałożonych na agresora. Sankcje osłabiające rosyjską gospodarkę, połączone z polityką zbijania cen surowców eksportowanych przez Rosję, są jedyną nadzieją na powstrzymanie imperialnych apetytów Kremla. Koszty prowadzonej wojny i pogarszanie sytuacji gospodarczej to sposób, by zniechęcić Moskwę do ingerowania w sprawy innych państw. Sankcje będą musiały też dotknąć społeczeństwa rosyjskiego, które obecnie nie dostrzega kosztów tej imperialnej polityki i ulega propagandzie i czarowi Putina.
Po trzecie wreszcie, należy bezpośrednio pomóc Ukrainie. Kijów potrzebuje pomocy wielorakiego rodzaju. Ekspercko-ekonomicznej do wsparcia reform, ale i militarnej do rozprawienia się z rebelią.
Broń dla Ukrainy
Ani świat, ani tym bardziej Ukraina nie chcą wojny z Rosją. Wojny z mocarstwem nuklearnym nie dałoby się wygrać bez olbrzymich strat i zniszczeń. Jeśli jednak poprzez presję dyplomatyczną i sankcje gospodarcze udałoby się powstrzymać rosyjskie wsparcie dla rebelii, to lokalny konflikt z buntownikami Kijów mógłby rozstrzygnąć na swoją korzyść. Do takiego rozstrzygnięcia potrzebna jest broń, sprawne, przeszkolone, lojalne i zdeterminowane wojsko oraz informacje wywiadowcze o ruchach przeciwnika. We wszystkich tych dziedzinach Ukraina wykazuje braki.
Najprościej jest dostarczyć informacje wywiadowcze z monitoringu satelitarnego. Konflikt ukraińsko-rosyjski jest monitorowany przez główne państwa NATO. Sojusz kilkakrotnie już ujawniał dowody rosyjskiej aktywności wojskowej. Koszty współpracy państw natowskich z Ukrainą nie byłyby wielkie. Jest też podstawa i płaszczyzna takiej współpracy, czyli udział Ukrainy w NATO-wskim Partnerstwie dla Pokoju.
Najtrudniej byłoby zapewnić przeszkolone wojsko. Państwa NATO i UE nie mają żadnych zobowiązań sojuszniczych wobec Ukrainy. Zewnętrzne wsparcie wojskowe mogłoby nastąpić tylko po decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jednak decyzje tej instytucji zostałyby zablokowane przez rosyjskie weto. Szkolenie wojskowych ukraińskich w ramach Partnerstwa dla Pokoju potrwałoby co najmniej pół roku. Sprzedaż więc dzisiaj nowoczesnego i skomplikowanego uzbrojenia dla nieprzygotowanej armii mija się z celem. Tak samo niecelowe z punktu widzenia prawa międzynarodowego są jakieś rozważania o ewentualnej obecności wojskowej na Ukrainie w wyniku porozumień bilateralnych.
Przy założeniu, że powstrzyma się Rosję od dalszej ingerencji, Ukrainie można by zaoferować zakup klasycznego uzbrojenia do uśmierzenia konfliktu o małej intensywności. Byłby to zatem ekwipunek żołnierski, systemy łączności, w tym drony monitorujące oraz systemy przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Przy braku rosyjskiego wsparcia oraz gdyby wyeliminować ciężką broń rebeliantów, byłaby szansa, aby porządek został następnie zaprowadzony jedynie przez siły o charakterze policyjnym i antyterrorystycznym, tak aby zminimalizować straty wśród ludności cywilnej. Koszty zakupu tego rodzaju uzbrojenia nie szłyby w miliardy dolarów i byłyby do udźwignięcia przez Kijów. Niektóre rodzaje takiego uzbrojenia, np. zestawy przeciwlotnicze, mogłyby zostać zakupione w Polsce. Inne w Europie, a Polska mogłaby odegrać rolę pośrednika również w procesie poszukiwania finansowania takich transakcji.
Amerykański pivot na wschodzie Europy?
Ciekawe wieści nadchodzą w tym kontekście ze Stanów Zjednoczonych. Po wielu miesiącach bezczynności, a wcześniej po latach iluzorycznego resetu z Rosją, z Waszyngtonu docierają informacje o poważnym rozważaniu przez Amerykanów programu wsparcia wojskowego Ukrainy. Trzy ośrodki analityczne (Atlantic Council, Brookings Institution oraz Chicago Council on Global Affairs) zaproponowały, aby w najbliższych latach wesprzeć Ukrainę sprzętem obronnym o wartości 3 mld dol. Inicjatywa ta ma wszelkie szanse powodzenia, gdyż wywodzi się z ośrodków wspierających prezydenta i Demokratów. A arcyciekawy jest fakt, że w gronie ekspertów zalecających taką politykę są takie postacie dotychczasowej polityki „Russia first”, jak rusofilski Strobe Talbot!
Jeśli w odległym Waszyngtonie, wśród dotychczasowych adoratorów Rosji, dostrzeżono zagrożenie płynące z rosyjskiej agresji, Polska nie powinna już kluczyć, zamykać się „w domu z dziećmi” i udawać, że nasza chata z kraja. Nasza chata jest jak najbardziej po drodze agresora, jeśli nie uratujemy niepodległości Ukrainy.
Autor jest wiceprzewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych, posłem Prawa i Sprawiedliwości