Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Tomasz Truskawa,
04.02.2015 20:43

Nie dajmy się ogłupiać!

W czasach, kiedy staniały łzy,/ Bo nas byle kto na siłę rozczulał,/ Nowym blaskiem zalśniło spod rdzy/ Wyświechtane ongiś słowo „postulat”./ I już nie brzmi dla młodych jak szyfr/ Stary wi

W czasach, kiedy staniały łzy,/ Bo nas byle kto na siłę rozczulał,/ Nowym blaskiem zalśniło spod rdzy/ Wyświechtane ongiś słowo „postulat”./ I już nie brzmi dla młodych jak szyfr/ Stary wiersz o współczesnej nam treści:/ „Są w ojczyźnie rachunki krzywd,/ Obca dłoń ich też nie przekreśli”.

Zacząłem od przypomnienia fragmentu tekstu autorstwa Andrzeja Wielogórskiego „Sierpień 1980”, bo w bieżącym roku przypada 35.rocznica robotniczego buntu przeciwko komunistycznemu państwu, a po drugie – jak się zastanowić – jest to trafna ocena naszego obecnego położenia.

Ciekawie rozpoczął się nam 2015 rok. Niby nic nowego, z jednej strony ta sama arogancja władzy, z drugiej kontynuacja polityki PO, polegającej na ograniczaniu roli państwa w życiu społeczno-gospodarczym. Coś się jednak zmieniło w porównaniu do lat ubiegłych – działania rządu (lub zaniechania) nie są z rezygnacją przyjmowane przez społeczeństwo, lecz napotykają opór zorganizowany przez związki zawodowe. Co więcej, ten opór zmusza rząd do zmian w zaplanowanych działaniach. Zatem kolejne grupy zawodowe postanawiają do tego oporu się przyłączyć.

Nowi Jaruzelscy

Ten społeczny opór wywołał pewną nerwowość w obozie władzy, która zyskała medialny wymiar w postaci ataków na związki zawodowe. Ataki są co prawda organizowane przy użyciu broni pochodzącej z wiekowych zapasów. Wyświechtane i przyblakłe niby-argumenty w postaci, że związki zawodowe zbyt drogo kosztują tak biednych pracodawców, jak i całe społeczeństwo (jakby zapomniano, że zakres przywilejów związkowych znacząco ograniczono), że związki zawodowe to darmozjady, które nic nie robią, że prowadzą do upadku wspaniale prosperujące firmy wskutek nadmiernych żądań itd., itp. Wszystko to już słyszeliśmy i widzieliśmy, władza ma chyba całe składy tych bredni i komunałów, ma nawet swoją Wunderwaffe w postaci senatora Libickiego, który zgłosi być może kolejny projekt ustawy o delegalizacji związków zawodowych lub coś w tym stylu. Tak na marginesie rodzi się refleksja, że swego rodzaju admiracja, jaką część PO darzy zmarłego gen. Jaruzelskiego, może wynikać również z tego, że stworzył państwo pozbawione związków zawodowych, a potem stworzył związki „cebulowe” – czyli takie od rozdzielania pomocy socjalnej.

O solidarności

Czy ta próba pacyfikacji nastrojów społecznych za pomocą medialnej propagandy może się udać? Niestety może. Zależy to jednak w największej mierze od nas samych i od siły kontrpropagandy związkowej. Od nas samych, bowiem od tego, jak silnie utkwiły w nas miazmaty liberalizmu – że ważna jest tylko jednostka i zaspokojenie aspiracji pojedynczych ludzi, że nie istnieje dobro wspólne, a pojęcie solidarności społecznej to tylko mgliste wspomnienie sprzed 35 lat – zależy siła rażenia rządowej propagandy. Jeżeli damy się wziąć na jej lep i uwierzymy, że walka związków zawodowych to obrona nieuzasadnionych przywilejów wbrew zdrowemu rozsądkowi –to ruch społecznej samoobrony poniesie kolejną porażkę. Wydaje się jednak, że w35.rocznicę Sierpnia powinniśmy pamiętać o ideałach, które temu ruchowi przyświecały. Solidarność była i jest nie tylko nazwą związku zawodowego, ale przede wszystkim żywym zjawiskiem społecznym, które nie może zostać ograniczone do pomocy w czasie klęski żywiołowej czy indywidualnej ludzkiej tragedii. Nie możemy sobie pozwolić na myślenie typu: „Dlaczego oni mają mieć, skoro ja nie mam?”. Musimy mieć świadomość, że walka związków zawodowych o prawa i uprawnienia pracownicze dotyczy nie tylko jednej grupy – górników czy kolejarzy. Silniejsze związki zawodowe wzmocnione sukcesem w postaci np. zapobieżenia zamknięciu kopalń będą skuteczniejsze w walce np. o przywrócenie wieku emerytalnego. Każde drobne zwycięstwo związków wzmacnia ich siłę, a silne związki będą skuteczniej walczyły o interesy wszystkich pracujących. Dlatego raz jeszcze apeluję – nie zazdrośćmy górnikom, organizujmy związki zawodowe i walczmy w obronie wspólnych interesów pracowników.

Bunt społeczny

O konieczności związkowej kontrofensywy informacyjnej nie będę szerzej się rozpisywał. Myślę, że władze central związkowych doskonale zdają sobie sprawę z jej potrzeby i mają po temu odpowiednie siły i środki. Chciałbym tylko zaapelować do wszystkich tych mediów i dziennikarzy, którzy nie zostali jeszcze zwasalizowani przez rozmaite ośrodki władzy, o obiektywną i rzetelną informację na temat celów i przebiegu związkowych protestów.

Jest jeszcze jeden aspekt, na który warto zwrócić uwagę w kontekście bieżących protestów. Chodzi mianowicie o to, że rządowa propaganda powtarza jak mantrę zdanie o konieczności prowadzenia dialogu za stołem rokowań, a nie pod strajkowym pistoletem. To już szczyt hipokryzji. Najpierw władza przekształciła negocjacje w ramach Komisji Trójstronnej w rządowy słup ogłoszeniowy. Potem przez półtora roku nie przeszkadzało władzy, że związkowcy opuścili Komisję Trójstronną, nie godząc się z rolą biernego odbiorcy rządowych obwieszczeń. Następnie władze nie prowadziły żadnego dialogu, bardziej odpowiadała im metoda zastosowania przy okazji uchwalanej ostatnio ustawy górniczej, bez dyskusji, bez refleksji, korzystając z prostackiej metody opartej na arytmetycznej większości. Jednak kiedy się okazało, że potęga władzy napotyka siłę społeczną, której nie można ani kupić, ani zastraszyć, od razu podniosło się larum: „Będziemy rozmawiali, wzywamy do dialogu – ale musicie uspokoić nastroje”. Rząd nie będzie rozmawiał pod presją. A dlaczego związkowcy mają rozmawiać pod presją? Pod presją wzrastającego bezrobocia, rosnącego zubożenia społeczeństwa, administracyjnej likwidacji szkół czy pod presją kolejnych deregulacji prawa pracy?!

Wydaje się, że władza niepotrafiąca poradzić sobie z problemami społecznymi, postanowiła je skanalizować w formie zagadania związków na śmierć. Rozpoczynając fikcyjne rozmowy, zawsze można zaatakować związki, że podejmują radykalne działania, podczas gdy toczą się konstruktywne rozmowy. To, że one do niczego nie prowadzą, nic nie szkodzi, przecież rozmawiamy. Nic nie szkodzi, że likwiduje się kolejne miejsca pracy, a nowe nie powstają – ogłosimy kolejny program polskich inwestycji. Znowu coś obiecamy, znowu naszkicujemy program dynamicznego rozwoju. Znowu nic z niego nie wyjdzie – to po cichu się go odwoła. Znowu siądziemy i pogadamy.

Nie! Tak być nie może! Skuteczne działania trzeba podjąć już teraz, na przygotowania mieliście siedem lat! Jeżeli nie potrafiliście lub nie chcieliście ich podjąć, musicie liczyć się z tym, że cierpliwość się wyczerpie i trzeba będzie działać w warunkach społecznej presji.