Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jakub Pilarek,
03.12.2014 21:19

​Za polityczną ślepotę przychodzą słone rachunki

Największą bolączką współczesnej Polski jest polityczna ślepota szerokich rzesz jej społeczeństwa. Nie ma prostego lekarstwa na tę przypadłość.

Największą bolączką współczesnej Polski jest polityczna ślepota szerokich rzesz jej społeczeństwa. Nie ma prostego lekarstwa na tę przypadłość. Że może ona prowadzić do przerażającej klęski, uczy nas historia upadku Powstania Listopadowego.

W referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz udział wzięło 322 170 warszawiaków, którzy zagłosowali za odejściem pani prezydent z ratusza. W drugiej turze wyborów samorządowych Jacek Sasin zdobył 241 790 głosów. W tej sytuacji mówienie nawet o relatywnym sukcesie PiS-u w Warszawie jest zaklinaniem rzeczywistości. Oczywiście polityka rządzi się swoimi prawami, w związku z tym trudno się dziwić, że PiS próbuje przedstawiać pozytywy powyborczego krajobrazu. Jest to wszakże robienie dobrej miny do złej gry.

Najpoważniejsza choroba

Wspominam o tym nie dlatego, by krytykować Jacka Sasina za jego warszawską kampanię. Owszem, do paru jej elementów można by mieć uwagi krytyczne. Była bez wątpienia zbyt cicha, i chyba zbyt późno rozpoczęta. Generalnie jednak zawierała wszystkie te elementy, które stanowią przepustkę dla Prawa i Sprawiedliwości do przejęcia władzy. Sasin był bowiem merytoryczny, nienapastliwy i poza pewną dozą niezbędnej krytyki swojej przeciwniczki – skądinąd słusznie mocno akcentował kwestię problemów ekonomicznych warszawiaków – koncentrował się na przedstawianiu mieszkańcom stolicy własnej, lepszej alternatywy. Można powiedzieć, że były współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego podziękował za garnitur, który skroiła dla Prawa i Sprawiedliwości propaganda obozu rządzącego – a więc ubranie dla krzykaczy, awanturników i oszołomów.

To, co ciekawe w batalii warszawskiej, dotyczy jednak czegoś innego. Wyborom w stolicy warto się przyjrzeć, ponieważ ich rezultat stanowi potwierdzenie tezy, że największa choroba polskiego społeczeństwa polega na upatrywaniu w popieranych elitach cech, jakich te elity nie tylko nie mają, ale wręcz uważają je za godne pogardy czy wyśmiania (w tym wypadku rzekomy liberalizm, uczciwość, fachowość etc.). Potyczka warszawska jest zresztą tylko kolejną odsłoną tego ponurego spektaklu, którego początków należy szukać u zarania III RP, kiedy Polacy uwierzyli w coś, co możemy tu nazwać Czerską Historiografią, zawierającą kłamliwy opis porozumienia opozycji solidarnościowej z komunistami.

Ślepota w noc listopadową

Można jednak spojrzeć znacznie dalej wstecz, by spróbować odrobić lekcję, którą oferuje historia. W dziejach Polski jest bowiem niezwykle ciekawy okres, w którym błędy popełniane przez naszych przodków, oparte na naiwnej wierze we własne elity, zaprzepaściły szanse na świetność. Analogie między owymi czasami a współczesnością wręcz nachalnie się cisną w oczy. Mówię tu o czasach Powstania Listopadowego.

Kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę nocy listopadowej, a więc wybuchu pierwszego zrywu niepodległościowego Polaków w XIX w. Jutro przypadnie rocznica obwołania Józefa Chłopickiego dyktatorem powstania. Tych kilka dni między 30 listopada a 5 grudnia w 1830 r. zadecydowało o naszej klęsce i ostatecznym przypieczętowaniu rosyjskiej okupacji na kilkadziesiąt lat. Warto przypomnieć, jaka była opinia publiczna w tamtym czasie, a także postawa samych inicjatorów spisku.

W świadomości większości Polaków, którzy cokolwiek wiedzą o Powstaniu Listopadowym, jeden z czołowych inicjatorów spisku Piotr Wysocki jawi się zapewne jako radykał i patriota. O ile trudno kwestionować to ostatnie, o tyle radykalizm inicjatorów wybuchu Powstania Listopadowego jest cokolwiek dyskusyjny. Dość powiedzieć, że najmocniejszą częścią roty spiskowców było ślubowanie gotowości oddania życia „w obronie zgwałconej ustawy konstytucyjnej”. Mowa oczywiście o konstytucji… Królestwa Polskiego, a więc rodzaju – jak to porównywał kiedyś na łamach „Codziennej” Przemysław Żurawski vel Grajewski – ówczesnego PRL-u.

Przysięga ta była czymś w rodzaju wiary w „socjalizm z ludzką twarzą”.

Cały tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie”
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane