Grać we własnym scenariuszu...
Atmosfera przed II turą wyborów samorządowych nie sprzyja mobilizacji tych, którzy nie wierzą wynikom I tury; sfałszowane, niewiarygodne, niedopilnowane, więc po co głosować?
Druga tura to szansa na dobry wynik kandydatów rekomendowanych przez PiS, a więc na obywatelski komunikat – przyznajemy rację opozycji, także w sprawie niewiarygodności I tury. Nawet przy przegranej kandydata PiS-u końcowy rezultat jest ważny. Wynik 48 proc. do 52 proc. to nie to samo, co 30 proc. do 70 proc. A absencja rozgoryczonych i udział entuzjastów koalicji PO–PSL wzmocni (!) tych, którzy twierdzą, że „tylko szaleńcy” kwestionują wyniki I tury. Ci, którzy nie tylko wiedzą, że demokracja jest nam potrzebna, lecz także aktywnie działają, by jej standardy zaczęły w Polsce obowiązywać, będą (!) w lokalach wyborczych 30 listopada. A członkowie komisji wyborczych i mężowie zaufania dopilnują – bezwzględnie i skutecznie – liczenia głosów. Rejterada z pola walki nikogo nie czyni zwycięzcą.