Sojusznik
Premier Węgier Viktor Orbán stwierdził, że istnieje osobny naród rusiński na Ukrainie, mieszkający na Zakarpaciu Węgrzy zaś mają prawo do autonomii i podwójnego obywatelstwa.
Oznacza to wzięcie tych państw w węgiersko-rosyjskie kleszcze. Rząd w Bukareszcie zaś jest jedynym sojusznikiem Ameryki w postkomunistycznym regionie. W tej rozgrywce chodzi o to, by wywrzeć presję na Rumunii, by ta nie udzielała poparcia Mołdawii, na którą ostrzy sobie zęby Putin. W szerszej perspektywie Kreml chce mieć pełną kontrolę nad wybrzeżem Morza Czarnego, by nie dopuścić do budowy gazociągu Nabucco i odciąć Europę od alternatywnych dróg importu gazu z Kaukazu i Azji Środkowej. Bułgarię już kontroluje, teraz więc pora na Rumunię. W dalszej zaś perspektywie, być może, na Grecję, która pozostając w konflikcie finansowym z Niemcami jest wiernym sojusznikiem Putina. Tym samym Rosja realizuje swój stary plan dojścia do Konstantynopola – dziś sprowadzający się do hegemonii energetycznej w tym regionie.