Na wschodzie Ukrainy może dojść do ataku wojsk rosyjskich. Boję się o moich przyjaciół z majdanu. Ale boję się też tego, co stanie się w Polsce.
Już widzę te korowody zwolenników Putina. Prawiących o potrzebie rosyjskiej stabilizacji na Ukrainie. Wołających – dość rusofobii, Ukraina sama sobie winna. Majdan chciał nam zabrać Przemyśl. Krzyczących – a my odbijmy Kresy. Za wielką Polskę. Wyjących – Janukowycz jedyną naszą nadzieją – ma polską babcię! Płaczących – nie chcemy umierać za Ukrainę. Ogłaszających – Putin jest taki wielki i silny, jak będziemy cicho, nic nam się nie stanie. Oświadczających – interes rosyjski jest zbieżny z polskim w sprawie Kijowa. Analizujących – zgniła UE to największy wróg. Wiwat Putin. Jednak czy można nazwać tych ludzi rosyjskimi agentami? Nie mnóżmy bytów ponad potrzebę. To ignoranci, pożyteczni idioci, cynicy, politycy chcący za pomocą propagandy uzbierać kilka procent głosów w wyborach do europarlamentu. Ale agenci? Błagam, nie pochlebiajmy im! To żadna agentura. To plazma, którą kilku sprawnych agentów wpływu może wykorzystywać w swoich celach. Ale sami agenci się nie pokazują. Są cichutcy. Nie obrażajmy rosyjskich agentów.
Dawid Wildstein
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein