Passent – solista w prorządowym chórze
Daniel Passent dołączył do nagonki na Antoniego Macierewicza. Ma ona zagłuszyć prawdę o katastrofie i uniemożliwić dalszą pracę Macierewiczowi.
Znany felietonista tygodnika „Polityka" Daniel Passent zadrwił ostatnio z przewodniczącego parlamentarnej komisji badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza, który określił nagonkę publiczną na naukowców z jego komisji jako najgorszą od czasów marca 1968 r. Trzeba przyznać, że jak na członka prorządowego chóru Daniel Passent nie jest zacietrzewiony jak inni. Np. ostatnio Lech Wałęsa, wbrew prawdzie (i własnej pamięci) oświadczył w „Gazecie Wyborczej", że Jarosław Kaczyński nigdy nie był w opozycji ani Solidarności. Dla Wałęsy dowodem na to ma być fakt, że Jarosław Kaczyński nie był internowany.
Straszna amnezja
Ja byłem internowany już pierwszej nocy stanu wojennego, ale Jarka poznałem wiele lat wcześniej jako wybitnego współpracownika Komitetu Obrony Robotników i zbierałem wraz z nim i innymi kolegami podpisy pod apelem o mszę świętą w Polskim Radiu i TVP. W czerwcu 1989 r. byłem asystentem wyborczym braci Kaczyńskich wybranych wtedy do Senatu i pamiętam, jak Lech Wałęsa fotografował się ze wszystkimi kandydatami „S". Wszystkich kandydatów być może nie zdołał spamiętać, ale Jarka z tamtych czasów pamięta na pewno. Wkrótce po wyborze Tadeusza Mazowieckiego na premiera Lech Wałęsa mianował Jarosława Kaczyńskiego naczelnym redaktorem „Tygodnika Solidarność" i Adam Michnik zaprosił wówczas protestujących przeciwko tej decyzji dziennikarzy do „Gazety Wyborczej". Teraz i Lecha Wałęsę, i Adama Michnika objęła w tym względzie straszliwa amnezja, co ilustruje jedynie obrzydliwe obyczaje w naszym życiu publicznym.
Okropności Gomułki
Trzeba przyznać, że Daniel Passent takich głupstw nie robi i mówi, iż Antoni Macierewicz w marcu 1968 r. siedział w więzieniu. (Dodajmy, że uczestnikami wiecu protestacyjnego na Uniwersytecie Warszawskim 8 marca 1968 r. byli również bracia Kaczyńscy). Opisuje on dość wiernie okropności ostatnich lat rządów tow. Gomułki, by uprzytomnić czytelnikom, że w III RP takich okropności nie ma i że Antoni Macierewicz najwyraźniej przesadza w swoich porównaniach. Rzecz w tym, że Daniel Passent uprawia tzw. strzelanie do podrzutków. Odpowiednio ustawił sobie Antoniego do celu i teraz pokpiwa. Tylko że Macierewicz nie mówił, że w III RP jest jak w PRL-u za Gomułki. Stwierdził tylko, że dzisiejsza nagonka jest najgorszą od tamtych czasów. Cóż, zając lepiej wyczuwa okropności nagonki niż uczestniczące w niej ogary.
Jako uczestnik tamtych wydarzeń dodałbym do opisu Daniela Passenta jeszcze kilka bardzo istotnych szczegółów przybliżających ówczesny obraz do dzisiejszego. Antysemicka nagonka wszczęta w PRL-u po wojnie sześciodniowej pomiędzy państwem żydowskim a arabskimi sojusznikami Sowietów miała – jak dziś wiemy – sowieckie źródła. Breżniew skarżył się na Kremlu Gomułce, że towarzysze żydowscy w Polsce kwestionują sowiecką politykę zagraniczną wobec państw arabskich. Gomułka na to zadeklarował, że da odpór żydowskiej piątej kolumnie. Te słowa (przytaczane przez Daniela Passenta) Gomułka wygłosił później publicznie. Agentura sowiecka w PRL-u z gen. Mieczysławem Moczarem (wł. Nikołaj Tichonowicz Diomko) oraz z gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele podjęła czystkę elementów niepewnych z punktu widzenia Moskwy w wojsku oraz w aparacie państwowym i partyjnym. Kampania antysemicka była jedynie zasłoną dymną. Wyrzucano autentycznych Żydów, Polaków żydowskiego pochodzenia, rodowitych Polaków ożenionych z Żydówkami lub Polkami żydowskiego pochodzenia oraz rodowitych Polaków źle widzianych w Moskwie. Niektórym oficerom i generałom proponowano łaskę pod warunkiem rozwodu z nieczystą rasowo żoną. Ofiarą antysemickiej czystki padło wielu rodowitych Polaków, jak gen. Tadeusz Bończa-Pióro, pochodzący z ziemiańskiej rodziny, a wydalony z partii i wojska pod fałszywym oskarżeniem, że ukrył prawdziwe żydowskie nazwisko Feder. Podejrzewam, że takich wypadków było najwięcej. Ich symbolem stał się marszałek Marian Spychalski okrzyczany przez sowiecką agenturę Mońkiem. Na jego miejsce przyszedł popierany przez Moskwę gen. Wojciech Jaruzelski.
Wbrew stereotypom
Ponieważ ówczesna Polska była – wbrew intencjom komunistycznych władz – jednym z najbardziej proamerykańskich krajów, zwycięstwo Izraela nad arabskimi sojusznikami Moskwy wywołało zachwyt warszawskiej ulicy i mieszkańców innych polskich miast. Hasło dnia zapamiętałem inaczej niż Daniel Passent, a mianowicie: „Nasi Żydzi pobili sowieckich Arabów". Młodzi chłopcy zapuszczali sobie brody na znak solidarności z Żydami. Przykład dał Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński modlący się o sukces izraelskiego oręża. Później pochwalił on zbuntowaną młodzież studencką. Katolickie koło poselskie „Znak" za jego wiedzą wystosowało interpelację w sprawie bicia młodzieży studenckiej przez ZOMO. Trzeba dodać, że podczas rozpędzania wiecu na UW milicjanci zatłukli co najmniej dwie osoby.
Czas na wnioski. Ślepotą byłoby niedostrzeganie różnic pomiędzy PRL-em a III Rzeczpospolitą i Antoni Macierewicz jest jak najdalszy od takiej postawy. Tym bardziej że życie strawił na walce z PRL-em. Przyjaźnię się z nim od wielu lat (byłem współpracownikiem redagowanego przez niego pisma „Głos" w PRL-u i w III Rzeczypospolitej) i jestem świadom tego, co myśli mój dawny redaktor naczelny. Ślepotą byłoby zarazem niedostrzeganie tego, ile grzechów PRL-u zachowało się w III RP, o której złośliwi mówią PRL-bis. Wiele tych grzechów wyłazi na wierzch podczas analizy katastrofy smoleńskiej. Nie jest więc dziwne to, że dawni akcjonariusze PRL-u organizują nagonkę na Antoniego Macierewicza. Dla nich jest on od dawna zagrożeniem. Teraz szczególnie, kiedy chce rozszyfrować zagadki katastrofy smoleńskiej. Coś w tej katastrofie jest tajemniczego, że czynniki rządowe obawiają się rzetelnej analizy jej przyczyn i roli Rosjan. Daniel Passent jest z racji swojego kalibru dziennikarskiego solistą, ale mimo to bierze udział w akcji przeciwników Antoniego Macierewicza. Ma ona zagłuszyć prawdę o katastrofie. To jego własny wybór, zgodny z wyborem jego pisma. Kiedyś był to organ PZPR-u, teraz – postpeerelowskiej resztówki. W tym samym numerze w karykaturze na Macierewicza i Kaczyńskiego autor rysunku sugeruje, że nauki na temat katastrofy smoleńskiej wobec straszliwej nagonki trzeba będzie głosić na tajnych kompletach. Na szczęście w Polsce istnieje jeszcze wolna prasa, która udostępnia Polakom prawdę o Smoleńsku. Czytajcie państwo „Gazetę Polską", a będziecie na bieżąco w tej sprawie.