Po co Tuskowi wybory?
Po odejściu z Platformy kilku posłów koalicja rządowa ma obecnie w Sejmie większość tylko jednego głosu.
Przede wszystkim dlatego, że władza PO jest nadal niezagrożona. Zawsze może przecież liczyć na swojego wiernego sojusznika Janusza Palikota. Marionetkowa partia Palikota nigdy nie zaszkodziła PO i de facto jest częścią koalicji, mimo że jej członkowie nie zajmują stanowisk rządowych. Poparcie Ruchu wystarczy, aby rząd spokojnie przetrwał do 2015 r. To jeszcze dwa lata pewnej władzy. Po co Tusk miałby zamieniać ten komfort na nerwową kampanię, niepewny wynik i nowe negocjacje koalicyjne? W dodatku wizja wyborów może przyspieszyć proces rozpadu PO – bo przecież obecni posłowie umieją liczyć i widzą, że przy niskich notowaniach wielu z nich nie ma szans w nowych wyborach. A przynajmniej nie wtedy, gdy wystartują z list PO.