Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Rafał A. Ziemkiewicz,
02.02.2013 14:11

Przepraszam za Niesiołowskiego

Jerzy Urban arbitrem prawości? W pewnym sensie. Można sobie zasłużyć na jego plugawe obelgi, a można na miejsce w jego limuzynie. Państwo wiecie, o kim myślę. O byłym współzałożycielu „Ruchu” i więźniu politycznym PRL, dziś będącym gorliwym sługusem

Jerzy Urban arbitrem prawości? W pewnym sensie. Można sobie zasłużyć na jego plugawe obelgi, a można na miejsce w jego limuzynie. Państwo wiecie, o kim myślę. O byłym współzałożycielu „Ruchu” i więźniu politycznym PRL, dziś będącym gorliwym sługusem klasy panującej. O byłym narodowym chrześcijaninie, niestrudzenie głoszącym postulaty katolickiej ortodoksji (inna sprawa, że w sposób raczej je ośmieszający niż uzasadniający), który dzisiaj głosuje w Sejmie za gejowsko-feministyczną rewoltą obyczajową. Kiedyś − to chyba najbardziej wymowne podsumowanie jego życiorysu.

Szpot poświęcił mu wierszyk „Kostuś i pan Karol” (tym panem Karolem był Karol Modzelewski). A dziś Urban przysyła po niego pod Sejm swoją limuzynę. Można by rzecz żartem – kto wie, czy nie po to, by byłego zetchaenowca zawiozła na którąś z legendarnych urbanowych orgii w basenie. Za tyle lat plucia na prawicę, na smoleńskie znicze, na opozycyjne media, plucia z taką zajadłością i ofiarnością, należy się przecież doczesna nagroda.

Nie raz i nie dwa nie wytrzymałem i odwinąłem się Niesiołowskiemu jakąś złośliwością, czego dziś, przyznam szczerze, się wstydzę. Rzecz w tym, że odrażające zachowanie byłego opozycjonisty nie jest jego wyborem, nie wynika z chciwości, zaprzedania, i tylko pośrednio z żądzy zemsty na liderze PiS za to, że zignorował kiedyś jego umizgi.

Jest tajemnicą poliszynela, że tego typu szaleństwa miewają swoje źródło w obrzydliwościach, których ofiarą padali niektórzy bohaterscy opozycjoniści w peerelowskich więzieniach. Jacek Kuroń znalazł kiedyś siłę i odwagę opowiedzieć o nich z sejmowej trybuny.

Obrzydzenie, furię wręcz wywołuje we mnie nie chora i plująca z nienawiści jadem ofiara komunistycznych metod, ale czarujący Polaków uperfumowanym uśmiechem łajdak, który się jego chorobą cynicznie posługuje.

Może pan Tusk dobrze przemyślał lekcję Leppera, a może właściwe rozwiązanie leżało po prostu w jego z gruntu fałszywym charakterze − dość że pojął, iż do mokrej roboty trzeba mieć pomocników. Niech to oni wykonują wydawane przez niego zlecenia, niech gnoją, oblewają pomyjami, szerzą pogardę i nienawiść.

A on będzie – jak klasyczny mafioso – pokazywał czyste ręce i uśmiechał się: a cóż ja mogę z tym mieć wspólnego?

Jednym z tych wykonawców został cynik i zwykła szuja, i tym się przejmować nie należy. Ale na drugiego doskonale nadał mu się właśnie Niesiołowski, ze swoją szczególną chorobą, pozbawiającą go możliwości odróżniania dobra od zła.

Powiada legenda, że święty Dionizy zawstydził samego Szatana, mówiąc mu, że i on, gdyby okazał skruchę, może zyskać przebaczenie i zostać zbawionym. Ale Szatan jest psychicznie zdrowy. A chory zrozumieć i przeprosić nie jest w stanie. Przeprosić powinien kto inny.