Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Tomasz Teluk,
14.04.2021 16:00

O krok od wojny na Ukrainie

Rośnie napięcie na granicy rosyjsko-ukraińskiej w związku nadzwyczajną koncentracją wojsk uzasadnianą manewrami Zapad 2021. Padają nawet konkretne daty dotyczące ewentualnych działań militarnych, choć nasilenie działań zaczepnych ma miejsce od tygodni. Znów zaczęli ginąć ludzie. Konflikt pochłonął już 19 tys. ofiar. Rosyjska redakcja niemieckiego nadawcy publicznego Deutsche Welle uważa, że najbardziej prawdopodobna data rosyjskiej agresji to maj.

Według komentatora stacji DW Iwana Preobrażeńskiego „wygląda to tak, jakby Kreml brał Ukrainę w kleszcze z południa i wschodu”. Na razie jednak warunki pogodowe mogłyby utrudnić przemieszczanie się ciężkiego sprzętu. „Jeśli Rosja faktycznie przygotowuje się do jawnego wprowadzenia wojsk na terytorium ukraińskie, na przykład pod pozorem operacji pokojowej, to nie wcześniej niż w maju 2021 r.” – uważa komentator stacji. Według Preobrażeńskiego zaangażowanie ilościowe wojsk jest po prostu zbyt duże i zbyt kosztowne dla budżetu państwa, aby miało się skończyć jedynie na manewrach.

Zapad 2021

Rosyjska grupa blogerów śledczych Conflict Intelligence Team uważa, że obecna koncentracja sił rosyjskich jest największa od 2014 r. Jej trzon kierowany jest w stronę Krymu i rejonu Woroneża. Podobne nagromadzenie sprzętu, uzbrojenia i ludzi można było zaobserwować podczas najbardziej gorącego okresu wojny z Ukrainą w latach 2014–2015. Przy granicy rozmieszczane są oddziały artyleryjskie, pancerne i desantowe. Świadczą o tym zdjęcia transportów kolejowych i drogowych z ostatnich dni. Można na nich określić numery i oznaczenia poszczególnych jednostek. Dostępne są także zdjęcia satelitarne świadczące o tym, że wojska są ukrywane w przygranicznych lasach, gotowe w każdej chwili do akcji. Na filmach, które można oglądać w sieci, widać, jak w stronę Ukrainy jadą kolumny wozów bojowych, transportery opancerzone i działa samobieżne. Ciężki sprzęt – czołgi czy haubice – jedzie koleją. Wojska są witane przez Rosjan z entuzjazmem.

W związku z planowanymi na wrzesień ćwiczeniami Zapad 2021 do obwodów briańskiego, woroneskiego oraz na Krym przemieściło się kilkadziesiąt batalionowych grup taktycznych. Są tak zorganizowane, że w ciągu 48 godzin mogą włączyć się w konflikt zbrojny na okupowanych terenach wroga – w Ługańsku i Doniecku. Siergiej Szojgu, rosyjski minister obrony, oznajmił, że niewykluczone, iż od konkretnych operacji militarnych dzielą nas zaledwie tygodnie, a w całym kraju sprawdzana jest gotowość bojowa armii.

Warto jednak zauważyć, że tego typu prężenie muskułów odbywa się cyklicznie, zwłaszcza przed szumnie zapowiadanymi manewrami wojskowymi. Gdy w 2017 r. Białorusini i Rosjanie ćwiczyli inwazję na Zachód, wówczas również liczono się z tym, że może dojść do prowokacji w tzw. arenie przesmyku suwalskiego, skierowanej np. w kraje bałtyckie.

Roszady u władzy

Komentatorzy wskazują jasno, że obecnie Kreml testuje, na ile może sobie pozwolić po wyborze na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych demokraty Joego Bidena. Aneksja Krymu nastąpiła przecież za bardzo słabej kadencji Baracka Obamy, kompromitując politykę bezpieczeństwa globalnego mocarstwa. Bierne wobec agresywnych zapędów Rosji pozostają także czołowe kraje Unii Europejskiej: Francja i Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi liczą na tanie dostawy gazu z Rosji, rozważają nawet zakup koronawirusowych szczepionek z pominięciem decyzji Brukseli. Kurtuazyjne wizyty w Moskwie złożyli także hiszpańscy socjaliści. Wszystko to w przededniu militarnej pokazówki skierowanej właśnie przeciwko Zachodowi.
Jednak bierna nie pozostaje Polska jako lider Trójmorza. Nasz kraj wie bardzo dobrze, że zjednoczone państwa Europy Środkowej w pasie Bałtyku, Adriatyku i Morza Czarnego są bardzo silne i mogą przeciwstawiać się rozbójniczej polityce Kremla. Do Kijowa udał się minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który zapewnił Ukraińców o naszym wsparciu i przyjaźni. Prezydent Wołodymyr Zełenski był w tym czasie w Donbasie, gdzie wizytował ukraińskie oddziały na linii frontu. Ukraina coraz głośniej wyraża swoje aspiracje w partnerstwie z NATO i UE.

Nie zmienia się natomiast sytuacja w Moskwie. Mija już siedem lat od aneksji Krymu. Z okazji rocznicy okupacji tej części Ukrainy prezydent Władimir Putin zorganizował na anektowanym półwyspie polityczny show. Mamił inwestycjami i wizją dobrobytu. Rzeczywistość jest jednak inna – ten ubogi region trwa w zawieszeniu z powodu nałożonych przez Zachód sankcji.

Niepokojące były także słowa o możliwym wyzwoleniu kolejnych republik utraconych po rozpadzie ZSRS. Putin tęskni za imperium, a destabilizacja krajów ościennych jest nieodłączną stałą strategią Moskwy.
W zeszłym tygodniu Władimir Putin podpisał ustawę, która pozwoli mu jeszcze dwukrotnie kandydować na urząd prezydenta Rosji. Teoretycznie może więc pozostać u władzy do 2036 r. i wówczas byłby najdłużej urzędującym rosyjskim dyktatorem od czasów Józefa Stalina, który był przywódcą Związku Sowieckiego przez 29 lat. Ustawa zmienia przepisy o wyborze głowy państwa, które zostały dostosowane do referendum z 2020 r. Zapewnia także włodarzowi Kremla nietykalność, obejmując go immunitetem, dzięki czemu może unikać postawienia jakichkolwiek zarzutów. Dlatego Władimir Putin może postępować coraz śmielej.

Wojna o wodę

Ukraińcy przestali liczyć wyłącznie na siebie. W porównaniu z poprzednią wojną z pewnością ich wojska są znacznie lepiej wyszkolone, uzbrojone i przygotowane na odparcie wrogich sił. Nie tylko samodzielnie. Od lat daje się zauważyć bardzo intensywne zbliżenie z jednym z członków NATO – Turcją. Rozwija się współpraca wojskowa i coraz głośniej mówi się, że Turcja mogłaby włączyć się w konflikt i pomóc odzyskać Ukrainie utracone ziemie. W 2019 r. Kijów podpisał umowę z Ankarą na produkcję i dostawę uzbrojonych dronów Bayraktar TB2. Spekuluje się, że Kijów chciałby odzyskać Donieck i Ługańsk do końca bieżącego roku. Efektem ubocznym takiej operacji mogłoby być rozlanie się konfliktu na kraje ościenne oraz napływ islamistów w ten rejon Europy. Ukraina stałaby się kolejnym istotnym punktem zapalnym po Kaukazie i Bałkanach.

Czy na Kremlu odżywa odłożony w czasie projekt powstania Noworosji? Trzeba pamiętać, że Rosja destabilizuje region także przez obecność w mołdawskim Naddniestrzu. Wzmaga także swoją obecność na Morzu Czarnym, cały czas prowadząc wojnę hybrydową z Zachodem przez prowokacje i akcje dezinformacyjne. Coraz wyraźniej w konflikt włącza się Białoruś, nasilając represje wobec mniejszości polskiej. Niewykluczone, że ostatnie aresztowania są odpłatą Łukaszenki za wsparcie Moskwy po, jak wiele wskazuje, sfałszowanych wyborach prezydenckich.

Trzeba sobie także zdawać sprawę, że ewentualny konflikt zbrojny jest w zasadzie wojną o wodę. Ukraińcy odcięli Krym od dostaw wody przez zamknięcie tamy na Dnieprze. Wojska rosyjskie musiałyby posunąć się do przodu kilkadziesiąt kilometrów w głąb, aby tam dotrzeć, a to oznaczałoby krwawy konflikt. Z drugiej strony Rosjanie muszą bronić jedynej nitki łączącej Krym z Rosją, czyli mostu nad Cieśniną Kerczeńską. Jest to stosunkowo łatwy cel militarny i Rosjanie musieliby się spodziewać kontruderzenia. Nie wszystko musi się więc ułożyć po myśli Moskwy.

Świat z niepokojem patrzy więc na kolejny ruch ze strony Kremla. Ostatnie tygodnie to kilkadziesiąt ćwiczeń wojskowych na dużą skalę na ponad 140 poligonach w całym kraju. Niepokoją zwłaszcza te wojskowych w okręgach: zachodnim, południowym oraz Floty Północnej, w tym Floty Bałtyckiej, i w  obwodzie kaliningradzkim.

Aktywność Rosji jest zatem testem dla NATO i USA. Obecnie trudno przewidzieć, jak zachowa się administracja Joego Bidena.

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)