Mogłoby to mieć duże przełożenie na możliwości Polski, Węgier i w niedalekiej przyszłości Włoch (kiedy Liga przejmie władzę w Rzymie) na politykę europejską. Dawałoby to nadzieję na zawrócenie UE z drogi ku przepaści, do której pchają nas próby przejmowania większej władzy w Unii przez brukselskich technokratów i lewicowe fanaberie europejskich elit.
Nowa prawica
Potencjalna grupa stworzona przez PiS, Fidesz i Ligę ma zadatki na potężną grupę polityczną. Fidesz i PiS już dziś dzierżą władzę w swoich krajach. Podobnie może być wkrótce z Ligą, która jest liderem włoskich sondaży. Ich partnerem koalicyjnym może stać się partia Bracia Włosi, która jest obecnie sojusznikiem PiS w europarlamencie. Partnerem partii Jarosława Kaczyńskiego jest też hiszpański Vox, który wyrasta na naczelną partię prawicy w swoim kraju, czeski ODS, który może wkrótce przejąć władzę w Czechach, i belgijski Nowy Sojusz Flamandzki, który od 14 lat wygrywa kolejne wybory. Sojusznikiem Ligi w PE jest za to Partia Finów będąca liderem fińskich sondaży i francuskie Zjednoczenie Narodowe, którego liderka Marine Le Pen, ma szanse zostać prezydentem Francji. Z kolei Fidesz mógłby wyciągnąć z EPP partie rządzące m.in. w Słowenii czy Bułgarii.
Nowa europejska partia oparta na Fideszu, PiS i Lidze byłaby logicznym następstwem procesów, które mają miejsce w Europie. Tak jak 100 lat temu do lamusa odszedł podział na liberałów i konserwatystów, zastąpiony przez podział na socjaldemokratów i chadeków, tak teraz do przeszłości odchodzi chadecko-socjalistyczny podział sceny politycznej. Z wolna zastępowany jest on przez podział na narodową prawicę i lewicowych liberałów. Prawa strona w kolejnych krajach europejskich zostaje zdominowana przez partie nieufne wobec nieograniczonej globalizacji, przeciwne centralizacji UE i masowej migracji z Azji i Afryki, podchodzące w sposób bardziej opiekuńczy i interwencyjny do polityki gospodarczej. Po stronie lewicowej zaczynają dominować postawy mocno proeuropejskie, optymistycznie reagujące na globalizację i skupiające się na tematyce LGBT i mniejszości etniczno-rasowych.
Nowa lewica
Powstanie nowej grupy prawicowej w PE mogłoby uruchomić daleko idące procesy polityczne. Kruszyć mogłaby się zacząć Europejska Partia Ludowa. Do grupy tworzonej przez Fidesz, PiS i Ligę mogłyby chcieć przystąpić coraz bardziej eurosceptyczne i antyimigranckie partie, jak Austriacka Partia Ludowa, grecka Nowa Demokracja, bawarska Unia Chrześcijańsko-Społeczna czy rumuńska Partia Narodowo-Liberalna. Powstanie silnej, narodowej frakcji prawicowej w Strasburgu musiałoby oczywiście uruchomić procesy po przeciwnej stronie. Być może powstałaby nowa, lewicowo-liberalna frakcja. Jej rdzeniem pewnie byłyby rządząca jeszcze Francją En Marche Emmanuela Macrona i mający nadzieję na przejęcie władzy w Niemczech Zieloni. Ta pierwsza partia już stworzyła w PE sojusz Odnowić Europę, który stanowi tam trzecią siłę. Dołączenie do nich frakcji Zielonych i przynajmniej części partii socjaldemokratycznych pozwoliłoby na stworzenie bardzo silnej grupy politycznej.
Jeśli oba projekty, prawicowy i lewicowy, zostałyby zrealizowane w wersji maksymalnej, mielibyśmy na europejskiej scenie prawdziwą rewolucję. Naprzeciwko siebie stanęłyby dwa potężne bloki o przeciwstawnych poglądach i różnych systemach wartości. Skończyłby się czas bezalternatywnej polityki. Wróciłaby do Strasburga i Brukseli prawdziwa polityka. Europejczycy mieliby wreszcie prawdziwy wybór. Jeśli chcieliby Europy ojczyzn, która szanuje chrześcijańskie korzenie kontynentu, broni europejskich granic przed masową imigracją i stawiałaby bardziej na interesy zwykłych ludzi, a nie na interesy międzynarodowych koncernów, głosowaliby na partię Orbána i Salviniego. Jeśliby chcieli superpaństwa europejskiego, wdrażającego politykę walki ze zmianami klimatu i agendę LGBT, głosowaliby na partię Macrona. Wybór byłby więc jasny, a przede wszystkim po prostu by był.
Europa jak Polska
Przemiany polityczne, które wkrótce mogą stać się udziałem całej Europy, zaszły już jakiś czas temu w Polsce. Po 2005 r. skończył się w naszym kraju podział na obóz postkomunistyczny i postsolidarnościowy, a zaczął na obóz patriotyczny, skupiony wokół PiS, i obóz europejski, skupiony wokół PO. Polska scena polityczna została zdominowana przez partie postsolidarnościowe i skończył się niepisany układ polityczny, jaki pojawił się w Polsce po 1989 r., zgodnie z którym bez względu na to, kto rządził w Polsce, kontynuowana była polityka gospodarcza rozpoczęta przez Leszka Balcerowicza, a stworzone jeszcze w okresie PRL układy w sądach, mediach czy administracji państwowej zostawały w dużym stopniu nienaruszone. Układ ten został zakwestionowany przez PiS, które w 2015 r. rozpoczęło prospołeczną rewolucję w polityce gospodarce i zaczęło burzyć postkomunistyczne układy w mediach, sądach czy administracji.
Jeśli udałoby się stworzyć nową frakcję prawicowo-narodową w europarlamencie, mógłby to być początek dobrej zmiany w Europie. Jeśli taka partia przekonałaby większość Europejczyków, to mogłaby ona zakwestionować obecny kształt Unii Europejskiej. Dzisiaj sytuacja w UE przypomina tę z Polski z lat 90. Tak jak u nas starano się przekonywać, że dla polityki Balcerowicza nie ma alternatywy, tak i teraz przekonuje się, że nie ma alternatywy dla pogłębiania integracji europejskiej. Skoro jednak w Polsce dobra zmiana pokazała, że inna polityka jest możliwa, podobnie może stać się i w Europie. Jednocześnie, tak jak dobra zmiana wzięła się za postkomunistyczne układy w Polsce, tak i dobra zmiana w Europie mogłaby się wziąć za wyczyszczenie Komisji Europejskiej z lobbystów wielkich korporacji.
Kontrrewolucja
Oczywiście brukselskie elity ani myślą zostawiać decyzji o kształcie UE Europejczykom. Zachowują się one dokładnie tak, jak stare elity III RP, które uważały, że same wiedzą lepiej, co jest dobre dla Polaków i jak „rządzić lepiej” Polską. A tak naprawdę to „rządzenie lepiej” było rządzeniem tak, żeby tym elitom było lepiej. Trudno się więc dziwić, że reakcja europejskich pseudoelit na projekt partii Salviniego, Orbána i Morawieckiego jest tak samo alergiczna, jak reakcja pseudoelit III RP na PiS. Jeśli ktoś przez tyle lat żył jak pączek w maśle kosztem reszty społeczeństwa, to będzie bronił się rękami i nogami przed tego społeczeństwa słusznym dążeniem do wymiany elit. Można więc się spodziewać naprawdę brutalnych ataków na autorów tego projektu, a także na wszystkich, którzy zechcą się do niego przyłączyć. Politycy ci muszą się nauczyć od Jarosława Kaczyńskiego, jak przetrwać takie huraganowe ataki.
Na korzyść Morawieckiego, Orbána i Salviniego działa to, że europejskie elity zdziadziały. Tak jak Platforma Obywatelska do spółki z TVN i „Gazetą Wyborczą” od lat nie są w stanie wykrzesać z siebie programu politycznego, tak i brukselskie elity nie są w stanie prowadzić polityki innej niż ściągającej na Europę kolejne kryzysy, od finansowego, poprzez imigracyjny, na szczepionkowym kończąc. Brak wartościowej propozycji dla Polaków czy Europejczyków przykrywany jest ideologią gender i multi-kulti. Społeczeństwa europejskie zaczynają się jednak przeciwko temu buntować. Tak jak społeczeństwo polskie zbuntowało się przeciwko polityce III RP. Jest więc szansa, że cała Europa doczeka się dobrej zmiany.