Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Kultura i Historia

Urbankowski o "Głosach": Oni kazali o  sobie pisać

W środę w  warszawskiej bazylice Świętego Krzyża został wystawiony spektakl „Głosy” oparty na  książce pod tym samym tytułem Bohdana Urbankowskiego. W  swoim dziele niezłomny poeta, prozaik, filozof dokumentuje wstrząsające wspomnienia więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Bohdan Urbankowski dzieli się z  czytelnikami "Codziennej" swoim komentarzem.

Nie wiedziałem, że  napiszę „Głosy”. Mieszkałem w  akademiku, od  końca roku czytaliśmy Mickiewicza, w  sylwestra chcieliśmy robić „Dziady”, co  parę dni robiliśmy wiec w  sprawie wiecu, który ostatecznie zrobiliśmy 8 marca. Do  tego zbliżała się rocznica urodzin Poety – zacząłem pisać cykl wierszy układających się w  jego biografię.

I  nagle to  Przedwiośnie ’68! Studenci poszli na  wiec z  tomikami wierszy, a  rzucono na  nich milicję, jakby chciano spałować Mickiewicza. Dostało nam się w  zastępstwie. Zacząłem pisać poemat „Przedwiośnie”, miałem zamiar go wydać w  Paryżu. Dano mi  paszport, potem zaproponowano współpracę, a  kiedy odmówiłem –  dokument odebrano.

Pojechałem więc z  „Marcową Dziewczyną” (taką niech zostanie) do  NRD, oczywiście do  miasta poetów, do  Weimaru. I  nagle okazało się, że  to  miasto podwójne, Doppelstadt – Weimar-Buchenwald. Coś kazało mi  iść do  obozu, bo  tam był kiedyś mój ojciec, może znajdę jakieś ślady. Nie znalazłem, a  raczej znalazłem – ale w  sobie. Ojca po  Powstaniu wywieziono do  Oświęcimia, potem był w  Buchenwaldzie, skąd przysłał jedyną kartkę. Zamordowano go w  Leitmeritz. Matka nie wierzyła w  jego śmierć  i  też szukała śladów. Zapraszała do  domu ludzi, którzy byli w  obozach, opowiadali. Inne dzieci słuchały bajek, a  ja  tych opowieści. Próbowałem wymazywać je  z pamięci, ale kiedy byłem w  Buchenwaldzie, a  potem wróciliśmy do  Wei­maru –  te opowieści wróciły, wybuchły, zdruzgotały pamięć.

Przez kilka dni pisałem. Pojechaliśmy do  Pirny (cudowne miasto Canaletta), ale nie wychodziłem na  ulicę, tylko pisałem. Poematu o  studenckim Przedwiośniu oczywiście nie dokończyłem, nie potrafiłem już wrócić do  tamtej poetyki. Ani Mickiewicz, ani studencka rewolta, tylko „Głosy”. W  ciągu kilku dni 200 wierszy.

Przypomniały mi  się nazwiska odwiedzających nasz dom więźniów, a  także uczniów i  nauczycieli z  bytomskiej szkoły. To  było dawne Gimnazjum Polskie w  Niemczech, jego absolwentów, nawet uczniów i  nauczycieli jeszcze przed Wrześniem Niemcy zaczęli aresztować. Kilku ścięli toporem, jako wrogów Rzeszy, kilkuset zesłali do  Buchenwaldu. Czasami na  apelach, jak litanię, wyliczaliśmy ich nazwiska.

Oni też nagle się zjawili, kazali o sobie pisać. To, co  mówili, układało się w  prawdę wieku. Filozofia jest zawsze dziełem zbiorowości, dopiero te wszystkie prawdy składają się na  prawdę danego czasu. Wątpliwości i  nadzieje, heroizm i nihilizm, a  także miłość, przyjaźń. I  wiara –  przeciwko śmierci. W  podziemiach nieludzkiego świata odbudowywano ludzki. Dlatego Buchenwald zdobył się na  powstanie, to  był jedyny obóz, który sam się wyzwolił.

Bohdan Urbanowski

NIE PRZEGAP: Relację z premiery spektaklu "Głosy" można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie".

 

 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie, gpcodziennie.pl