"Pozostaje do wyjaśnienia kto, kiedy i co wiedział, a być może nie przekazał tego dalej lub sam nie podjął odpowiednich działań" - powiedział Szef Urzędu Ochrony Konstytucji Turyngii, Stephan Kramer w rozmowie z portalem RND, odnosząc się do piątkowego zamachu w Magdeburgu w Niemczech. Określił wymianę informacji między władzami jako "wymagającą poprawy w wielu obszarach". Z najnowszego sondażu instytutu Insa przeprowadzonego dla dziennika "Bild" wynika, że tragedia nie wpłynęła na poparcie dla partii politycznych, także tych rządzących.
20 grudnia wieczorem samochód osobowy, którym kierował 50-letni Taleb Abdul Dżawad z Arabii Saudyjskiej, wjechał z dużą prędkością w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu, w Saksonii-Anhalt we wschodnich Niemczech. W wyniku ataku zginęło pięć osób, w tym 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat. Ponad 200 osób zostało rannych.
Atak w Magdeburgu "uderzająco przypomina atak na Breitscheidplatz osiem lat temu", powiedział partii Zielonych Konstantin von Notz gazecie "Rheinische Post". W 2016 r. islamski terrorysta wjechał porwaną ciężarówką w jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, zabijając 13 osób.
"Po raz kolejny wydaje się, że zabrakło ogólnej wiedzy na temat sprawcy i zagrożenia, jakie stwarzał, a także jest problem w łączeniu różnych informacji"
Szef Urzędu Ochrony Konstytucji Turyngii, Stephan Kramer wyraził ubolewanie nad brakiem współpracy między organami bezpieczeństwa. Według dostępnych informacji, sprawca był prawdopodobnie znany zarówno władzom federalnym, jak i landowym od dłuższego czasu.
Kramer podkreślił, że "motywy sprawcy muszą zostać najpierw wyjaśnione, dlatego wnioski należy wyciągać z dużą ostrożnością". Biorąc jednak pod uwagę wszystko, co jest obecnie publicznie znane i wiarygodne, można śmiało powiedzieć, że nie był to atak motywowany islamizmem.
Po tragedii dziennik "Bild" zlecił instytutowi Insa przeprowadzenie sondażu. Okazuje się, że zamach, które najprawdopodobniej można było uniknąć nie wpłynął znacząco na poparcie dla partii politycznych. Notowania głównych partii pozostały w większości na stabilnym poziomie, z niewielkimi zmianami w przypadku SPD, CDU/CSU i Lewicy.
Zieloni cieszą się obecnie poparciem na poziomie 12,5 proc., podczas gdy SPD spadło do 16 proc., a CDU/CSU do 31 proc., co oznacza utratę po 0,5 punktu procentowego.
Partia Lewicy zanotowała niewielki wzrost do 3 proc. (+0,5 pkt. proc.), natomiast poparcie dla FDP (5 proc.), AfD (19,5 proc.) i BSW (8 proc.) pozostało bez zmian. Inne ugrupowania uzyskały łącznie 5 proc. (-0,5).
Szef instytutu Inas Hermann Binkert w wypowiedzi dla "Bilda" zwrócił uwagę, że w rankingu popularności polityków znacznie poprawili swoje notowania liderzy liberalnej partii FDP i skrajnie prawicowej AfD.
Kandydatka AfD na kanclerza Alice Weidel zanotowała największy skok, awansując o trzy miejsca na 14. pozycję spośród 20 uwzględnionych osób. Lider FDP Christian Lindner również wspiął się o trzy miejsca na 16. miejsce. Liderka lewicowej BSW Sahra Wagenknecht awansowała na 7. miejsce. Kandydat CDU na kanclerza Friedrich Merz spadł na 6. miejsce - zauważył "Bild".
Największymi przegranymi są w rankingu polityków kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który spadł na 18. miejsce, ministra spraw wewnętrznych Nancy Faeser (19. miejsce) i współprzewodniczący AfD Tino Chrupalla (20. miejsce). Najpopularniejszym politykiem w Niemczech pozostaje minister obrony Boris Pistorius - wynika z sondażu.