Akcja ratunkowa, mająca na celu wydobycie z zalanej jaskini na północy Tajlandii ośmiu pozostających tam chłopców i ich trenera, została wznowiona - poinformowały agencję Reutera źródła we władzach. Dzień wcześniej udało się stamtąd wydostać czworo dzieci.
Szef MSW Tajlandii gen. Anupong Paochinda powiedział, że do jaskini powrócą ci sami nurkowie, którzy brali udział w akcji w niedzielę, ponieważ "znają już warunki w jaskini i wiedzą, co robić".
Przy wejściu do jaskini czeka siedem karetek. Na miejsce ma przybyć premier Prayuth Chan-ocha.
Szef akcji ratunkowej poinformował, że czterej uratowani w niedzielę chłopcy są głodni, ale są w dobrym stanie. Ze względu na zagrożenie infekcją nie mogą jeszcze przebywać z bliskimi - dodał. Wcześniej szef MSW oświadczył, że chłopcy uratowani w niedzielę są silni, a stan ich zdrowia jest dobry, ale i tak będą poddani szczegółowym badaniom w szpitalu.
Nurkowie muszą rozmieścić więcej butli ze sprężonym powietrzem wzdłuż wytyczonej trasy prowadzącej na zewnątrz, co - jak dodał szef MSW - może zająć kilka godzin. W operacji wydobywania dzieci z jaskini uczestniczy 90 nurków, w tym 50 zagranicznych.
W nocy z niedzieli na poniedziałek na północy Tajlandii padały ulewne deszcze i nie wiadomo, jak wpłynie to na warunki w zalanej jaskini.
Jak pisze BBC na swoim portalu, trasa wiodąca od miejsca w jaskini, w którym schronili się chłopcy ze swoim opiekunem, do wyjścia liczy kilka kilometrów i jest trudna nawet dla doświadczonych nurków. Pokonując tę drogę, chłopcy i ratownicy muszą na zmianę iść, wspinać się, brodzić i nurkować, utrzymując kierunek dzięki rozmieszczonym w wodzie linom. Za najtrudniejszy odcinek uchodzi przewężenie jaskini mniej więcej w połowie trasy, tak wąskie, że nurkowie muszą zdejmować tu swoje zbiorniki ze sprężonym powietrzem.