W Paryżu podczas wtorkowej manifestacji pracowników sektora publicznego doszło do starć młodych bojówkarzy z policją i aktów wandalizmu. Związki zawodowe budżetówki zorganizowały strajk w obronie siły nabywczej i statusu pracowników służb publicznych.
Zamieszki spowodowały, że media w komentarzach poświęciły im więcej miejsca, niż strajkowi i żądaniom manifestujących pracowników.
- Takie zajścia stały się od pewnego czasu rutyną i aż dziw, że nie znaleziono jeszcze sposobu na niedopuszczanie bojówkarzy „black block” (czarnego bloku), którzy za każdym razem realizują ten sam scenariusz - powiedział sprawozdawca telewizyjnego kanału informacyjnego LCI.
#França: Boneco do presidente #Macron é queimado durante a manifestação em #Paris. Greve dos servidores públicos; organizaram mais de 130 manifestações por todo o país em repúdio às reformas neoliberais do governo. https://t.co/8kAl28FiW4 #manif22mai pic.twitter.com/FAxm8oFc8Y
— ubique (@PersonalEscrito) 22 maja 2018
Images & opinion from today in Paris:https://t.co/qhtkZi6bip#Paris #CGT #Macron #SUD #Reforms #Neoliberal pic.twitter.com/ZVgEDtNbrJ
— Guy Smallman (@GuySmallman) 22 maja 2018
La policía antidisturbios y manifestantes se enfrentaron en #París el martes cuando trabajadores tomaron las calles para protestar en contra de una reforma del sector público pic.twitter.com/kee2iKyM4s
— Reuters Latam (@ReutersLatam) 22 maja 2018
#manif22mai des #servicespublics à #paris #fonctionnaires #fonctionpublique #sncf #cheminots #hôpitaux #santé #ehpad #profs #educationnationale #laPoste pic.twitter.com/9NqjsFbDY7
— Florent Vannier (@FloVannier) 22 maja 2018
Według cytowanego przez dziennik „Le Monde” profesora socjologii politycznej Oliviera Fillieule’a to, że na czele manifestacji awanturników jest niewiele mniej niż demonstrantów, wynika z coraz mniejszej wiary „w skuteczność manifestacji, które napotykają bezwzględną nieustępliwość władz”.
- Ta strategia jest ryzykowna, ponieważ skłania do radykalizacji form działania, dlatego nawet jeśli władza nie zamierza ustępować, ważne jest, by dała odczuć, że nie jest głucha na głos ulicy - wyjaśnia Fillieule.
W przeddzień strajku sekretarz stanu ds. służby publicznej Olivier Dussopt zapewniał w wywiadzie prasowym, że rząd nie zamierza zmieniać statusu pracowników sektora publicznego.
- Będą wprowadzone jedynie pewne poprawki, unowocześnienie, ale bez podważania obecnego statusu – tłumaczył.
Wzywając do strajku, dziewięć organizacji związkowych sektora publicznego, którym po raz pierwszy od lat udaje się przeprowadzić wspólną akcję, na pierwszym miejscu wśród żądań stawiały „zachowanie siły nabywczej” pracowników budżetówki.
Ponadto był to protest przeciw „brakowi dialogu socjalnego”, coraz częstszemu sięganiu po pracowników kontraktowych, niżej wynagradzanych, których można zwolnić w każdej chwili. Według związków zawodowych na takich zasadach zatrudnionych jest 20 proc. pracowników policji.
Związkowców szczególnie niepokoi zapowiadany jeszcze podczas kampanii wyborczej Emmanuela Macrona plan redukcji 120 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym, co ma nastąpić przed końcem pięcioletniej kadencji prezydenta w 2022 roku.
Wtorkowy strajk był szczególnie kłopotliwy dla rodziców małych dzieci, gdyż zamkniętych było wiele żłobków i przedszkoli; w szkołach, gdzie strajkowało około 33 proc. personelu, działały na ogół świetlice.
Na kilku obwodnicach wokół wielkich miast i stolicy policjanci przeprowadzili „krótkotrwałą akcję ślimak”, blokując ruch swymi bardzo wolno poruszającymi się samochodami.