GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

W centrum handlowym w Mińsku zmarł nagle Irakijczyk. „To jeden z tych, których reżim nazywa turystami”

W centrum handlowym w Mińsku zmarł nagle 35-letni Irakijczyk. Niezależny portal "Nasza Niwa" skomentował, że był to jeden z obcokrajowców, których reżim białoruski nazywa "turystami".

fot. Homoatrox - Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=81491387

Śmierć 35-letniego obywatela Iraku w mińskim centrum handlowym Gallereja Minsk potwierdził Komitet Śledczy. Według relacji mediów mężczyzna zmarł nagle w strefie gastronomicznej centrum handlowego.

Komitet Śledczy poinformował, że zmarły to obywatel Iraku, który przybył na Białoruś 20 października. Mężczyzna siedział z grupą osób przy stoliku, gdy nagle źle się poczuł i upadł na podłogę. Zmarł pomimo reanimacji przez brygadę pogotowia ratunkowego. Przyczynę śmierci mają wyjaśnić śledczy, podała agencja BiełTA.

"Nie migranci, ale turyści"

- Według wstępnych informacji zmarł jeden z obcokrajowców, których białoruscy urzędnicy nazywają "turystami”

– napisała niezależna „Nasza Niwa”.

W Mińsku oraz innych białoruskich miastach w ostatnich miesiącach pojawiło się bardzo wielu przybyszy z Bliskiego Wschodu, których władze nazywają turystami, a którzy w istocie są migrantami, próbującymi następnie nielegalnie przekroczyć granicę z Litwą i Polską.

- To nie są migranci, lecz turyści, legalnie przebywający na terenie Białorusi

 – powiedział kilka dni temu deputowany Andrej Sawinych, poproszony przez państwowy portal Minsknews.by o skomentowanie skarg mieszkańców Mińska, że „migranci zapełnili hotele i nawet nocują w przejściach podziemnych”.

- Chciałbym skorygować pojęcia w pana pytaniu. To nie są migranci, a turyści, którzy przybyli na Białoruś na podstawie wiz turystycznych – oświadczył deputowany Sawinych, który jest szefem komisji spraw zagranicznych w parlamencie.

Jak wyjaśnił, MSZ „prowadzi bardzo dokładną selekcję i wydaje wizy tylko na podstawie zaproszeń od bardzo konkretnych firm”.

- One działają na Białorusi i zapewniają pełny pakiet usług, mają potrzebną rejestrację – zapewnił.

Część tych ludzi, zdaniem deputowanego – mniejszość, decyduje się na przekroczenie granicy z Litwą czy Polską, by „poszukać szczęścia w UE”.

- To już można kwalifikować jako złamanie prawa i nielegalne działania, ale do tego momentu ci obywatele są na Białorusi legalnie – uściślił.

Proceder trwa w najlepsze

Z ustaleń międzynarodowych mediów oraz informacji służb państwowych, m.in. Polski, Litwy i Niemiec, wynika, że proces nielegalnej migracji jest zorganizowany przy udziale i wsparciu białoruskich władz, a tamtejsza straż graniczna ułatwia przybyszom z Iraku, Syrii czy państw Afryki nielegalne przekraczanie granicy.

W ostatnich tygodniach Straż Graniczna RP codziennie informuje o kilkuset próbach nielegalnego przekroczenia granicy z terytorium Białorusi – w niedzielę było ich 470, a w ciągu całego października - ponad 17 tysięcy. 

Uwagę na nasilający się proceder zwrócił uwagę na Twitterze także Franak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji, Swiatłany Cichanouskiej.

- Tuziny samolotów organizowanych przez Łukaszenkę zwożą na Białoruś ludzi, którzy następnie są przemycani do krajów UE. Tylko kompleksowe sankcje zmuszą reżim do zatrzymania tego procederu

- napisał Wiaczorka.

Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego – obowiązuje stan wyjątkowy. Od początku roku Straż Graniczna zanotowała 28 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, w tym 16,4 tys. w październiku.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP, Twitter

md