Na konferencji prasowej w Waszyngtonie szef amerykańskiej dyplomacji, podobnie jak wcześniej jego zastępca Stephen Biegun, opowiedział się za "prawdziwie wolnymi i sprawiedliwymi wyborami z udziałem niezależnych obserwatorów".
- Żądamy natychmiastowego zakończenia przemocy wobec nich (Białorusinów) i uwolnienia wszystkich niesprawiedliwie zatrzymanych, w tym obywatela USA Vitalia Shkliarova
- oświadczył Popmpeo.
Sekretarz stanu przekazał również, że USA współpracują z europejskimi sojusznikami przy "przeglądzie znaczących ukierunkowanych sankcji na wszystkie osoby zaangażowane w łamanie praw człowieka" na Białorusi.
Wypowiedź Pompeo jest zgodna z wczorajszą deklaracją urzędnika Departamentu Stanu, który, zastrzegając anonimowość, przekazał Reutersowi, że Stany Zjednoczone rozważają wprowadzenie sankcje wobec Białorusi. Dotyczyć mają one siedmiu obywateli tego państwa. Nałożenie sankcji ma być związane z udziałem w fałszowaniu wyborów prezydenckich na Białorusi i przemocy w stosunku do pokojowo protestujących w tym kraju.
Zainteresowanie Białorusią nie na rękę Rosji
- Uważnie śledzimy rozwój sytuacji. Podtrzymujemy stały kontakt ze służbami białoruskimi. Uważnie śledzimy wydarzenia ze strony zachodniej - jakie są zamysły, plany, jakie podejmowane są tam decyzje. Informujemy naszych kolegów
- powiedział Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR).
Wcześniej minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow potępił ingerowanie obcych sił w sprawy Białorusi oraz oskarżył NATO i UE o "niszczące" oświadczenia na temat obecnego kryzysu politycznego w tym kraju.
Na Białorusi od ponad trzech tygodni dochodzi do protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, które według oficjalnych wyników wygrał Alaksandr Łukaszenka. W czerwcu Biały Dom przedłużył o rok obowiązujące od 2006 roku sankcje wobec białoruskiego prezydenta i niektórych jego urzędników.