Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas pobytu w Katowicach, stwierdziła że jeśli przez kolejną kadencję będzie sprawować swój mandat, to będzie chciała mianować komisarza ds. obronności. -Europa musi być w stanie się bronić, potrzebujemy silnego rynku obronnego – podkreśliła niemiecka polityk.
Von der Leyen już pod koniec lutego poinformowała, że przyszły komisarz ds. obronności i bezpieczeństwa będzie odpowiadać m.in. za przemysł obronny w UE, badania i rozwój, jak i bezpieczeństwo w szerszym sensie.
Francja i Niemcy, chociaż sprzeczają się bardzo intensywnie, jeśli chodzi o przyszłość wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony to jednak chciałyby wyraźnie pogłębić tę politykę zgodnie z francuskimi lub niemieckimi pomysłami
– mówi prof. Tomasz Grzegorz Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego (UW).
W marcu także premier Donald Tusk powiedział, że jeśli stanowisko nowego unijnego komisarza ds. obronności byłoby wyposażone w portfolio i instrumenty naprawdę wzmacniające Europę, byłoby "interesującą propozycją dla obecnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego".
Żeby zrealizować te wszystkie pomysły Berlin i Paryż chcą ustanowić osobnego komisarza, który będzie sprawował pieczę nad polityką obronności. Najlepiej, żeby te inicjatywy legitymizował ktoś z Europy Środkowej. Na tej samej zasadzie, w której Věra Jourová w obecnej KE odpowiedzialna jest m.in. za praworządność, po to żeby ktoś z Europy Środkowej grillował konserwatystów z Polski i Węgier, a nie komisarz francuski albo niemiecki.
W przypadku komisarza ds. obronności mamy do czynienia z podobnym mechanizmem. Do realizacji strategicznych pomysłów niemiecko-francuskich chce się wykorzystać Pana Sikorskiego, który miałby firmować te pomysły w skali UE – wskazuje prof. Tomasz Grzegorz Grosse, z Uniwersytetu Warszawskiego (UW).
Polski komisarz lub z jakiegoś innego kraju Europy Środkowej miałby mniej więcej taką autonomię jak Věra Jourová w stosunku do pomysłów niemieckich i francuskich dotyczących egzekwowania praworządności w Polsce i na Węgrzech. Musimy pamiętać, że tradycyjna polityka Francji i Niemiec w odniesieniu do wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony polegałaby na zwiększaniu potencjału firm i korporacji zbrojeniowych w Europie Zachodniej, zwiększeniu eksportu, a jednocześnie rozciąganiu wpływów politycznych na inne kraje członkowskie lub wręcz kontrolowaniu ich polityk obronnych i zagranicznych przez instrumenty unijne. To jest szalenie niebezpieczne w sytuacji, gdy gołym okiem widać, że interesy geopolityczne Polski i Niemiec lub Francji w bardzo istotnych sprawach się różnią
– wyjaśnia prof. Tomasz Grzegorz Grosse.
Delegowanie naszego bezpieczeństwa na instytucje unijne zdominowane przez interesy niemieckie i francuskie jest dla nas bardzo ryzykowne w dzisiejszej sytuacji. To po prostu może ograniczyć faktycznie możliwości rozwoju polskiego sektora zbrojeniowego, a to jest dla nas racja stanu w obecnej sytuacji zagrożenia ze strony Rosji. Może ponadto uniemożliwiać nam podejmowane pewnych działań w zakresie własnego narodowego bezpieczeństwa lub wręcz zmniejszać to bezpieczeństwo jak, chociażby ta słynna propozycja niemieckiej tarczy antyrakietowej, która jest krokiem wstecz wobec programów realizowanych w Polsce. Przypomnę, że od dłuższego czasu w ramach współpracy z USA, Wielką Brytanią i w oparciu o potencjał polskiego przemysłu zbrojeniowego budujemy nowoczesną wielowarstwową obronę powietrzną
– zauważa ekspert.
Zdaniem prof. Tomasza Grzegorza Grosse jeśli będziemy się tylko i wyłącznie „podczepiać” do różnego rodzaju niemieckich inicjatyw to Polska nigdy nie zbuduje siły Europy Środkowej. Budowanie autonomii Europy Środkowej w stosunku do Europy Zachodniej daje nam możliwości pełniejszego rozwoju, większego bezpieczeństwa i zerwania z dotychczasową kulturą zależności od Berlina i Paryża.
Moim zdaniem, budowa siły Europy Środkowej leży w interesie UE. Przywództwo francusko-niemieckie okazało się być bardzo szkodliwe w ostatnich latach dla integracji europejskiej. Trzeba to przywództwo zmienić i zrównoważyć UE pomiędzy jej wschodnią i zachodnią częścią. Tego się nie zrobi, jeżeli będziemy delegować naszą suwerenność i bezpieczeństwo faktycznie do Berlina. A przecież Niemcy nie są zainteresowane, aby zmienić obecny stan rzeczy. Wręcz przeciwnie, chciałby zwiększyć swoją dominację w UE i w Europie Środkowej. A ponieważ jest to szkodliwe dla nas, jak i dla UE jako całości, należy popierać takie rozwiązania instytucjonalne w Unii Europejskiej, które będą to zmieniały, a nie betonowały
– kończy wykładowca Uniwersytetu.