W zasadniczych tematach rozwoju Unii Europejskiej, czy wcześniej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, tematy trudne politycznie były realizowane nie przez rządy z otwartą przyłbicą, a przy pomocy rozmaitych inicjatyw paraobywatelskich - mówi portalowi niezalezna.pl poseł PiS Marcin Przydacz, odnosząc się do najnowszych ustaleń "Gazety Polskiej".
Wśród pięciorga europosłów przygotowujących radykalne federalizacyjne zmiany w traktatach UE aż czworo to Niemcy, a każdy z nich należy do Europa-Union Deutschland. To - jak podaje organizacja - „największa społeczna inicjatywa obywatelska”, której członkiem jest m.in. polityczny mentor Tuska Manfred Weber.
Organizacja od lat zabiega o pozbawienie krajów UE suwerenności i przekształcenia Unii Europejskiej w superpaństwo pod przywództwem Niemiec i Francji - z jedną armią, europejską tożsamością narodową, zunifikowanym systemem podatkowym i obowiązkową walutą euro.
Dla posła PiS Marcina Przydacza - a wcześniej Szefa Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta - „faktem oczywistym jest, że największe państwa europejskie mają chęć zmian na poziomie europejskim, czyli dalszej centralizacji, upaństwawiania organizacji międzynarodowej, jaką dalej jeszcze jest Unia Europejska”.
- Do tej pory na skutek sprzeciwu, twardego stanowiska rządów, chociażby premiera Mateusza Morawieckiego czy Beaty Szydło, nie sposób było - na poziomie europejskim - tych działań prowadzić. Wielu polityków zachodnioeuropejskich nigdy nie porzuciło tych planów stworzenia superpaństwa, w którym oni będą decydować o przyszłości nas wszystkich. Najchętniej z pominięciem Europy Środkowej i Wschodniej - mówi portalowi niezalezna.pl.
- Być może część polityków brukselskich uznało, że teraz jest okienko możliwości, na skutek efektu wyborów w Polsce, słabości wielu innych czynników wewnątrzeuropejskich czy niestabilności zewnętrznej - zastanawia się, pytany o projekt zmian traktatów unijnych.
O nich mówi dalej: „te zmiany są niebezpieczne dla samego projektu europejskiego, ale są przede wszystkim niebezpieczne dla państw członkowskich. Według tych koncepcji, to Unia Europejska ma decydować o polityce zagranicznej, obronnej, bezpieczeństwie wewnętrznym czy kwestiach energetycznych”.
- Wszystko to, co - jak widzieliśmy po agresji Rosji na Ukrainie - zawaliło się w Europie, doprowadzając do wielkiego niepokoju wewnętrznego - wskazuje polityk.
Podkreśla, że „to niezgodne z polskim interesem” i deklaruje przeciwdziałanie. - Zachęcamy polskich parlamentarzystów do głośnego sprzeciwu i pracy na rzecz odbicia tego projektu - dodaje.
Dopytywany o rolę Europa-Union Deutschland w procesie centralizacji UE, przypomina:
„w zasadniczych tematach rozwoju Unii Europejskiej, czy wcześniej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, tematy trudne politycznie były realizowane nie przez rządy z otwartą przyłbicą, a przy pomocy rozmaitych inicjatyw paraobywatelskich. Było mnóstwo pomysłów, proponowanych nie przez rządy państw, a przez rzekomych aktywistów ekologicznych, ale efektem tychże działań miały być korzystne rozwiązania dla danej gospodarki”.
- Nie można wykluczyć, że podobny modus operandi zastosowano w tym wypadku. Ale powiedzmy też wprost: są politycy w Brukseli, którzy z otwartą przyłbicą zabiegają o ideę unijnego superpaństwa - konkluduje Przydacz.