W ostatnich dniach doszło do zdarzeń, które wskazują na synchronizację działań Ukrainy i Niemiec na arenie międzynarodowej. Z jednej strony miało miejsce wystąpienie w Parlamencie Europejskim kanclerza Olafa Scholza, który próbował obciążyć Polskę odpowiedzialnością za ewentualne nieprzyjęcie Ukrainy do Unii Europejskiej, a z drugiej - usłyszeliśmy szorstkie wobec Polski słowa Wołodymyra Zełenskiego i poparcie Ukrainy dla kandydatury Niemiec jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zdaniem polskiego i niemieckiego historyka, prof. Bogdana Musiała, z którym rozmawiał portal Niezalezna.pl, Ukraina dała się „podpuścić” Niemcom z SPD, którzy „od 50 lat wraz z Moskwą są mistrzami w międzynarodowych intrygach”
Na początku września br. kanclerz Olaf Scholz zaprezentował w Parlamencie Europejskim stanowisko Niemiec ws. reformy systemu głosowania na forum Rady Unii Europejskiej. Według szefa niemieckiego rządu jest to konieczne, aby „więcej decyzji mogło zapadać większością kwalifikowaną” w polityce zagranicznej czy podatkowej . Założenia reformy Unii Europejskiej postulowana przez ekspertów francusko-niemieckiej grupy zostały zaprezentowane 19 września na Radzie ds. Ogólnych, a wśród jej głównych punktów znalazły się postulaty ws. zwiększenia zdolności UE do działania, przygotowanie do przyszłych rozszerzeń oraz wzmocnienie poszanowania praworządności i legitymacji demokratycznej wewnątrz UE. Proponowane zmiany mają w konsekwencji doprowadzić do zniesienia zasady jednomyślności w podejmowaniu najważniejszych dla Wspólnoty decyzji.
Podczas wystąpienia w PE Scholz oświadczył, że będzie się starał „przekonać partnerów co do tej sprawy”. - Sceptykom chciałbym powiedzieć: to nie jednogłośność czy 100-proc. poparcie wszystkich decyzji daje największą legitymację demokratyczną. Wręcz przeciwnie - to właśnie walka o większość i sojusze cechują nas jako demokratów. Poszukiwanie kompromisów, które uwzględnią interesy mniejszości, jest właściwym działaniem. To odpowiada naszemu wyobrażeniu o liberalnej demokracji – przekonywał niemiecki polityk.
Scholz po raz kolejny zasugerował też, że od wprowadzenia postulowanej przez Niemcy i Francję reformy zależeć będzie zgoda Berlina na rozszerzenie wspólnoty. W ten sposób niemiecki kanclerz chce obarczyć ewentualną „odpowiedzialnością” za opóźnienia czy niepowodzenia w procesie integracji Ukrainy z UE kraje sprzeciwiające się utworzeniu ze Wspólnoty „super państwa”, oczywiście z Polską na czele.
Komentując zależność przyjęcia Ukrainy do Wspólnoty od zmian zmierzających do centralizacji decyzji w UE forsowanych przez Niemcy, prof. Bogdan Musiał przypomniał w rozmowie z Niezalezna.pl, że „nie jest to niczym nowym”. Podkreślił, że kanclerz Olaf Scholz wywodzi się z SPD, której politycy „od 50 lat wraz z Moskwą są mistrzami w międzynarodowych intrygach”.
– Scholz w tym duchu się wychował. Dla Niemiec jest istotne, żeby rozbić obóz reprezentujący interesy krajów pomiędzy Berlinem, a Moskwą – czyli Polski, Białorusi, Ukrainy, krajów bałtyckich itd. Taki obóz zaczął się tworzyć po napaści Rosji na Ukrainę i czekałem tylko na to, kiedy Niemcy zaczną interweniować
- powiedział.
Zdaniem naszego rozmówcy, „Scholz i SPD pogodzili się z tym, że Moskwa nie może być przez jakiś czas ich partnerem strategicznym, którym była od 50 lat”. – Obecne zmiany, to jest pewna korekta tej polityki i próby rozbicia tego frontu – dodał prof. Musiał.
Historyk przekonywał, że „Ukraina ma Niemcom posłużyć w przeprowadzeniu reformy UE”. - Polska jest głównym orędownikiem, aby nie zmieniać tej jednomyślności i niektóre kraje nas w tym wspierają. Jeżeli Polska będzie w tym działaniu osłabiona, to z niemieckiego punktu widzenia będzie to bardzo dobre. Oni się nie liczą z żadnymi kosztami, to jest czysty cynizm ich polityki zagranicznej. SPD jest w takim działaniu naprawdę wyszkolona od czasów Willy’ego Brandta, Helmuta Schmidta, Gerharda Schrödera. To jest tradycja – przekonywał historyk.
Prof. Musiał podkreślił, że spór o eksport ukraińskiego zboża oraz konsekwencje nieprzychylnego Polsce i sprzyjającego Niemcom wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego na forum ONZ „jest na rękę nie tylko Moskwie, ale też Niemcom”. - Nagle Niemcy stali się wielkimi orędownikami pomocy dla Ukrainy, ale bardzo niewiarygodnymi – zauważył.
- Chodziło o podpuszczenie Ukrainy, żeby działała w pewnym sensie na rzecz Niemiec, bo Niemcy mają jednak inny potencjał możliwości, jeżeli chodzi o pomoc materialną. Z punktu widzenia Berlina bardzo ważne jest, aby nie powstał blok, który jest bardzo antyrosyjski, ponieważ chodzi o partnerstwo niemiecko-rosyjskie. I jak na razie widać, że Ukraina na to poszła
- wyjaśnił.
Pytany jak działania Scholza są komentowane w Niemczech przez tamtejszą klasę polityczną i media prof. Musiał zaznaczył, że „niemieckie media są zglajchszaltowane, a nie jak w Polsce – spolaryzowane”. - Czy robią to z przekonania czy z koniunkturalizmu to jest mało istotne. One uderzają w ton niemieckiego rządu i to widać zdecydowanie – ocenił.
Na poparcie swej tezy przedstawił przykład z ostatnich dni. – W głównym wydaniu wiadomości przytoczono przekręcone słowa premiera Morawieckiego, który miał rzekomo powiedzieć, że nie będzie dostarczał Ukrainie broni i zaraz po tym dali materiał pokazujący jak Rosja atakuje Odessę. Połączenie tych dwóch wydarzeń nie jest przypadkowe – tłumaczył, dodając, że „jeśli ktoś wierzy w to, że niemieckie media są niezależne, to jest naiwny”.
Oceniając możliwą reakcję polskiego rządu na „niemieckie intrygi” w kontekście zrozumienia ze strony Ukrainy oraz wspólnoty międzynarodowej, nasz rozmówca argumentuje: „istotne jest, żeby nie popaść w panikę, przemyśleć to i racjonalnie reagować”. - To jest dosyć trudna sytuacja dla polskiej polityki zagranicznej. Mimo wszystko w interesie Polski jest, aby Ukraina tę wojnę wygrała, albo chociaż nie przegrała, niż to, że powstanie jakiś sojusz, blok ukraińsko-niemiecki - stwierdził Musiał.
- Dla Niemiec Ukraina jest tylko i wyłącznie narzędziem, które ma osłabić Polskę. Zawsze tak było w przeszłości. Ukraina nigdy nie będzie partnerem dla Niemiec takim jak Rosja, bo Rosja jest dla nich partnerem strategicznym, przyszłościowym. Ukraina nie jest kompatybilna gospodarczo. Jeżeli już, to się „używa” Ukrainę, bo ona nie ma z punktu widzenia Niemiec potencjału, żeby stworzyć sojusz
- tłumaczył.
W przekonaniu prof. Musiała, niemiecka polityka jest zdefiniowana przez interesy gospodarcze, a Ukraina nie jest na tyle ciekawym „kąskiem” dla niemieckiego przemysłu, aby takie sojusze zawierać. - Oni bardziej grają na powrót do partnerstwa z Rosją, tylko nie wiadomo, kiedy to nastąpi – dodał.