Życie mieszkańców litewskich Rudnik zmieniło się nie do poznania. Wszystko przez obóz dla uchodźców, w którym mają miejsce dantejskie sceny. Powstają klany, konflikty, dochodzi do zamieszek i przypadków wykorzystywania seksualnego. Ciągle ktoś próbuje uciekać z obozu, dlatego mieszkańcy postanowili wprowadzić dyżury w ramach "grupy bezpiecznego sąsiedztwa".
W litewskich Rudnikach mieszka około 600 osób, w zdecydowanej większości to Polacy. Wieś leży na dawnym Szlaku Jagiellońskim, Kraków-Lublin-Wilno, łączącym stolice dawnej Rzeczypospolitej. Rudniki były ostatnią miejscowością przed Wilnem, w której zatrzymywali się podróżujący władcy. W XV-XVII wieku Puszcza Rudnicka była też ulubionym terenem polowań królewskich.
Spokojne do niedawna życie wsi nieopodal Wilna zostało zakłócone. Tuż obok wsi powstał największy na Litwie obóz dla nielegalnych migrantów z Białorusi, mogący pomieścić ok. 800 osób. Rudniczanie stworzyli grupę bezpiecznego sąsiedztwa.
25.08.2021 r. - Litwa.
— Historia Fotografią Pisana (@Jan34733995) August 25, 2021
Ośrodek dla nielegalsów w Rudninkai na Litwie pęka w szwach.
Bo Litwini, zamiast zastosować taktykę odsyłania, przyjmowali.
Rząd litewki podjął decyzję o budowie kolejnego ośrodka - tym razem w pobliżu miasteczka Dziewieniszki.
Mieszkańcy powiedzieli NIE! pic.twitter.com/B2gmFQn05u
- Nie chcieliśmy, żeby powstał tu obóz. Protestowaliśmy i nadal protestujemy, ale jesteśmy świadomi, że on już tu pozostanie i robimy wszystko, by przynajmniej było w nim jak najmniej osób i żeby teren był należycie zabezpieczony
– mówi Henryk Baranowicz, starosta gminy Biała Waka, do której należy wieś Rudniki w rejonie solecznickim.
Delphi published a video where it appears that illegal migrants heading towards Lithuanian border are being accompanied by Belarusian border guards https://t.co/sDmflB9lSw pic.twitter.com/LP3JBNpT9j via @Den_2042 #Belarus
— Liveuamap (@Liveuamap) August 3, 2021
Pod koniec lipca mieszkańcy wsi dowiedzieli się, że na poligonie wojskowym znajdującym się w puszczy, w odległości około pół kilometra od ich domostw, zostanie rozlokowany obóz. „Ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Szok, niedowierzanie. Nikt z nami tego nie uzgadniał” – mówi Krystyna Sławińska, mieszkanka Rudnik, radna samorządu rejonu solecznickiego.
Przerażeni mieszkańcy wsi i okolicznych miejscowości spontanicznie zablokowali drogę, by samochody przewożące na poligon namioty nie mogły wjechać. Policja zażądała zejścia z drogi. Ostatecznie protestujący siłą zostali zepchnięci.
CORRECTION: There are roughly 800 people at Rudninkai camp. More than 4,000 people arrived in Lithuania so far this year. https://t.co/dA8BQ3HO8s
— InfoMigrants (@InfoMigrants) August 19, 2021
- Minister spraw wewnętrznych Litwy Agne Bilotaite nazwała nasz protest działaniem antypaństwowym, a to była po prostu naturalna reakcja, obrona przez zbliżającym się niebezpieczeństwie
– twierdzi Sławińska. Mieszkańcy wsi wystosowali list do szefowej MSW z żądaniem odwołania wypowiedzianych słów pod ich adresem, ale na razie nie mają odpowiedzi.
Obecnie w obozie przebywa ok. 750 nielegalnych migrantów, są to mężczyźni z Iraku, Syrii i krajów Afryki. „Dokładnej liczby chyba nikt nie potrafi wskazać, bo prawie każdego dnia ktoś stąd próbuje uciec” – mówi Baranowicz.
Oni mają telefony, ktoś im przygotowuje dokumenty. Podjeżdżają samochody z niemiecką, francuską rejestracją i odjeżdżają”. Ci, którzy nie potrafią zorganizować ucieczki, czasami po prostu na kilka godzin opuszczają teren „dla rozrywki”.
Według Baranowicza, „sytuacja uchodźców w tym obozie nie jest dobra”. Mówi, że „tam gorzej niż w więzieniu, powstają klany, konflikty”.
#lithuania 800 Migrants from the tent camp at the #Rūdninkai military training area will be moved to the #Kybartai penal facility for winter, the Interior Ministry said https://t.co/HSNCLF9sek pic.twitter.com/FXQIN7uEk0
— Farnak (@Farnakyboy) August 27, 2021
Słowa starosty potwierdzają doniesienia litewskich mediów. Portal 15min.lt w oparciu o informacje Czerwonego Krzyża napisał, że w obozie w Rudnikach kształtuje się system kastowy, dochodzi do wykorzystywania seksualnego, a niezamożni migranci są zmuszani do uprawiania prostytucji wśród mężczyzn. Przed kilkoma tygodniami w obozie doszło do zamieszek. Niezadowoleni z warunków życia migranci szturmowali ogrodzenie. Do stłumienia buntu skierowano funkcjonariuszy policji i straży granicznej.
- Policyjne i wojskowe samochody na syrenach pędziły przez wieś. Helikopter wisiał w powietrzu. Stamtąd dochodziły jakieś wrzaski, krzyki. Nie wiedzieliśmy, co robić
– wspomina Sławińska późny wieczór, kiedy doszło do zamieszek.
W trosce o własne bezpieczeństwo z inicjatywy starosty gminy Biała Waka została powołana grupa bezpiecznego sąsiedztwa. Około 40 osób rotacyjnie każdego wieczoru dyżuruje od godz. 19 do godz. 1 w nocy. Dotychczas ochotnicy pełniący dyżury nie odnotowali większych incydentów, ale – jak wskazuje Sawińska – „od razu poczuliśmy się bezpieczniej”.
Staraniem lokalnych władz osobom starszym, które mieszkają w okolicy obozu, rozdane zostały baloniki z gazem, telefony z wprowadzonym numerem alarmowym 112, rozdano im też gwizdki. Wszystkie okoliczne ulice są oświetlone przez całą noc, zainstalowano kamery.
- Czujemy się już trochę lepiej. Zrozumieliśmy, że migranci uciekają z obozu, ale nie idą przez wieś, tylko polami, lasami i jest to naturalne, bo nie po to tutaj przybyli, by siedzieć za płotem w takich warunkach
– mówi Sławińska. Dodaje jednak, że „nasze życie się zmieniło i już nigdy nie będzie tak jak dawnej”.