Po dziennikarskim śledztwie Europejska Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex ogłosiła we wtorek, że przeprowadzi wewnętrzne dochodzenie w sprawie domniemanego wypychania łodzi z migrantami z wód europejskich.
Odpychanie, w wyniku którego uchodźcy i migranci są zmuszani do powrotu przez granicę bez uwzględnienia indywidualnych okoliczności i bez możliwości ubiegania się o azyl, jest niezgodne z prawem międzynarodowym.
O tym, że statki Frontexu uczestniczyły w morskich operacjach "wypychania" uchodźców i migrantów usiłujących przedostać się do Unii Europejskiej przez wody greckie, doniosły w minionym tygodniu po wspólnym dochodzeniu Bellingcat, Lighthouse Reports, "Spiegla", ARD i TV Asahi.
Grecka straż przybrzeżna od dawna była oskarżana o nielegalne zawracanie migrantów z tamtejszych wód, ale teraz takie zarzuty kierowane są pod adresem unijnej agencji, która powinna stać na straży prawa międzynarodowego.
Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej zaprzecza, by jej oficerowie czy jednostki działali niezgodnie z prawem. "Jak dotąd nie znaleziono żadnych dokumentów ani innych materiałów uzasadniających jakiekolwiek oskarżenia o naruszenie prawa lub kodeksu postępowania Frontexu przez oddelegowanych funkcjonariuszy" - podkreślono w opublikowanym we wtorek oświadczeniu.
Dyrektor Frontexu Fabrice Leggeri musiał jednak już tłumaczyć się unijnej komisarz ds. migracji Ylvie Johansson.
- Poinformowałem komisarz Ylvę Johansson, że badamy zarzuty wysuwane przez kilka organizacji medialnych w związku z naszą działalnością na zewnętrznych granicach Grecji. Dążymy do przestrzegania najwyższych standardów ochrony granic we wszystkich naszych działaniach i nie tolerujemy naruszania praw podstawowych w żadnej z naszych aktywności
- podkreślił szef Frontexu.
Z ustaleń dziennikarzy wynika jednak, że jednostki Frontexu były aktywnie zaangażowane w jeden incydent wypychania na grecko-tureckiej granicy morskiej na Morzu Egejskim. Zasoby agencji miały być też obecne w innym miejscu, gdzie doszło do odepchnięcia migrantów, i w pobliżu czterech kolejnych takich incydentów.
Na początku tego roku dyrektor wykonawczy Frontexu zwrócił się do władz Grecji o zbadanie dwóch wydarzeń w pobliżu jej wysp we wschodniej części Morza Egejskiego. W jednym z przypadków nie znaleziono żadnych dowodów na nielegalne działania, a w drugim sprawa wciąż się toczy. W ramach swojego mandatu Frontex nie ma uprawnień do prowadzenia dochodzeń i musi polegać na państwach członkowskich.
Leggeri poinformował posłów Parlamentu Europejskiego o incydencie z początku tego roku, kiedy to załoga duńskich statków oddelegowanych przez agencję miała otrzymać nieprawidłowe instrukcje od funkcjonariuszy greckiej straży przybrzeżnej. "Po tym incydencie Frontex skontaktował się z władzami greckimi, a nieporozumienie wyjaśniono z grecką strażą przybrzeżną" - zaznaczyła agencja.
Frontex podkreślił, że w toczącym się dochodzeniu nie zidentyfikowano innych podejrzanych przypadków niż te, które dyrektor wykonawczy już zgłosił władzom greckim.
Z powodu sporu między Grecją a Turcją sytuacja we wschodniej części Morza Egejskiego jest skomplikowana dla statków Frontexu rozmieszczonych po to, by patrolować granice zewnętrzne UE. Wpłynęło to również na działalność poszukiwawczo-ratowniczą. Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej podkreśliła, że pomimo tych trudności nadal wykonuje swoje zadania; w tym roku Frontex uratował 2700 osób.