Rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer tłumaczył na konferencji prasowej w Brukseli, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w żaden sposób nie ingeruje we włoską politykę. Zareagował w ten sposób na kontrowersje wywołane wypowiedzią szefowej KE na Uniwersytecie Princeton w USA. Von der Leyen ostrzegała bowiem przed "konsekwencjami odejścia od zasad demokratycznych". Na te słowa zareagowała także europosłanka PiS Beata Szydło.
Podczas spotkania ze studentami na Uniwersytecie Princeton, przebywająca w USA przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegła Włochy przed konsekwencjami odejścia od zasad demokratycznych.
"Moje podejście jest takie, że bez względu na to, jaki demokratyczny rząd chce z nami współpracować, pracujemy razem"
– powiedziała szefowa KE, odpowiadając na pytanie, czy istnieją jakiekolwiek obawy związane z zaplanowanymi na niedzielę wyborami parlamentarnymi we Włoszech.
"Jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, wspominałam o Węgrzech i Polsce, to mamy narzędzia"
– dodała.
Matteo Salvini, szef włoskiej prawicowej partii Liga, określił wypowiedź von der Leyen, jako "haniebną arogancję"
"Co to jest, groźba? Proszę szanować wolny, demokratyczny i suwerenny głos narodu włoskiego!" - wezwał.
Pytany o całą sprawę w piątek w Brukseli rzecznik KE Eric Mamer zapewnił, że przewodnicząca Komisji Europejskiej "w żaden sposób nie ingerowała" we włoską politykę.
"Odniosła się raczej do procedur, które są w toku przeciwko innym państwom członkowskim Unii Europejskiej. Podkreślała rolę Komisji, jako strażniczki traktatów w kontekście praworządności. Ale też powiedziała wprost, że Komisja będzie współpracować z każdym rządem, który powstanie po wyborach i który chce wspólnie pracować z KE"
- oznajmił.
Szefowa KE była pytana także o pieniądze dla Polski z krajowego planu odbudowy i o to, jak UE może postąpić wobec władz w Warszawie.
Zwracając się do pochodzącej z Polski autorki pytania, von der Leyen podkreśliła: „Zapytała pani, co możemy zrobić, by pozbyć się rządu. To nie jest nasze zadanie, to należy do ludzi. Ale musimy bronić rządów prawa w Polsce”.
„Co jesteśmy w stanie zrobić? Możemy stosować procedury naruszeniowe, co robimy, ale one trwają. Teraz jest kwestia pieniędzy”
- dodała, odnosząc się do unijnego funduszu Next Generation EU. Jak wskazała, jest to „kontrakt” między Komisją Europejską a państwem członkowskim w sprawie przeprowadzenia reform.
„Jeśli chodzi o Polskę, to powiedzieliśmy, że jest sądowy nakaz przywrócenia niezależności sądownictwa i musicie się do niego dostosować. Chcemy, żeby w naszym kontrakcie było zapisane, że jeśli zrobicie X, Y i Z, to wtedy wypłacimy pieniądze”
- wyjaśniła szefowa KE.
„Zamknęliśmy kontrakt. Ludzie byli częściowo niezadowoleni, że sfinalizowaliśmy kontrakt, a teraz okazuje się, czego się bałam i co było do przewidzenia; Polska, polski rząd nie chce zmienić prawa w taki sposób, w jaki zapisaliśmy to w kontrakcie, aby przywrócić niezależność sądownictwa”
- dodała.
„Dlatego nie możemy i nie będziemy mogli przekazać żadnych pieniędzy. Takie są fakty. Co to powoduje? Oczywiście to trudne. Możecie to sobie wyobrazić; narracja polskiego rządu jest taka, że biurokraci w Brukseli nie chcą dać nam pieniędzy, a my na nie zasługujemy, bo na przykład pomagamy uchodźcom z Ukrainy”
- powiedziała ponadto szefowa KE i stwierdziła, ze to łączenie ze sobą dwóch zupełnie różnych spraw.
Była premier Polski, a obecnie europosłanka PiS Beata Szydło oceniła, że von der Leyen publicznie przyznała, że jest gotowa używać różnych "narzędzi", by wpływać na wewnętrzną sytuację polityczną w krajach UE.
"To dowód na jawne łamanie zasad UE, ale nie przez te kraje, a przez KE"
- napisała była szefowa rządu RP w serwisie Twitter.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej @vonderleyen publicznie przyznała, że jest gotowa używać różnych „narzędzi”, by wpływać na wewnętrzną sytuację polityczną w krajach UE, wymieniając Włochy, Polskę i Węgry. To dowód na jawne łamanie zasad UE, ale nie przez te kraje, a przez KE.
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) September 23, 2022