Gniewne przemówienie Viktora Orbána przeciwko UE oraz dziesiątki tysięcy jego zwolenników zwożonych na marsz w Budapeszcie autokarami z całego kraju, a także z Rumunii, Polski i Włoch… Brzmi jak alternatywna rzeczywistość? Dla osób, które były w centrum wydarzeń na Węgrzech z pewnością. Tymczasem jest to oficjalna narracja, która sączy się od kilku dni we wszystkich niemieckich mediach.
Na łamach portalu niezalezna.pl relacjonowaliśmy przebieg odbywających się w Budapeszcie uroczystości z okazji 65. rocznicy wybuchu rewolucji węgierskiej 1956 r. Informowaliśmy, że w tym roku w centrum stolicy Węgier zgromadziły się ogromne tłumy. Z braćmi Węgrami maszerowali także Klubowicze „Gazety Polskiej”. Według wstępnych obliczeń węgierskiej policji, w Budapeszcie demonstrowało dziś pół miliona osób. Wrażenie robią zdjęcia z lotu ptaka, pokazywane w telewizji.
Według szacunków policji w Budapeszcie demonstrowało dziś pół miliona osób. Wśród nich było kilka tysięcy Polaków, a także kilkuset Włochów.
O tym, jak wielu Węgrów wzięło udział w dzisiejszej demonstracji świadczą zdjęcia emitowane w telewizji.
Pół miliona w Budapeszcie przeciwko dyktatowi TSUE pic.twitter.com/xjYs8DCdRw
— Tomasz Sakiewicz (@TomaszSakiewicz) October 23, 2021
Tymczasem czytelnicy i widzowie, którzy o wydarzeniach w Budapeszcie chcieliby się czegoś dowiedzieć z niemieckiej prasy i telewizji, błyskawicznie zostaliby uświadomieni, że w zasadzie w marszu i uroczystościach na Węgrzech wzięły udział „dziesiątki tysięcy” zwolenników Orbána, który w tym czasie rozpoczynał kampanię wyborczą.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” przekonuje nawet, że przemówienie premiera Węgier było gniewne i wyraźnie wymierzone przeciwko Unii Europejskiej.
„Zorganizowaną paradą dziesiątek tysięcy zwolenników z całego kraju i prowokacyjnym przemówieniem przeciwko UE premier Węgier Viktor Orbán rozpoczął w sobotę kampanię przed wiosennymi wyborami parlamentarnymi”.
- czytamy na łamach „FAZ”.
Śledząc narrację płynącą z niemieckich mediów w sprawie wydarzeń z Budapesztu, trudno nie odnieść wrażenia, że wszystkie są do siebie łudząco podobne. Różnią się jedynie niewielkimi detalami i rozłożeniem akcentów. Jednak zarówno w niemieckiej prasie, telewizji, a nawet serwisach internetowych kolportowane są informacje o rzekomym udziale jedynie dziesiątek tysięcy osób. Manifestacja i marsz w Budapeszcie o randze ważnego narodowego święta sprowadzany jest wyłącznie do formy wiecu wyborczego Viktora Orbána, a spontaniczny udział zagranicznych gości m.in. z Polski i Włoch przedstawiany jest, jako zorganizowana akcja, zwożenia na marsz zwolenników nie tylko z kraju, ale i zza granicy.
„Premier Węgier Viktor Orbán rozpoczął kampanię przed dziesiątkami tysięcy zwolenników w centrum Budapesztu płomiennym przemówieniem przeciwko UE. […] Jego zwolennicy wymachiwali flagą narodową i transparentami z hasłami typu: „Bruksela równa się dyktatura”.
- czytamy w relacji niemieckiej gazety.
To jeszcze nie wszystko. „Spiegel” donosi także o setkach autokarów, którymi rzekomo zwożono do Budapesztu uczestników z całego kraju i nie tylko.
„Uczestnicy rajdu zostali przywiezieni do Budapesztu autobusami z całego kraju, ale także z Rumunii, Polski i Włoch. Setki autobusów stały zaparkowane na skraju głównych ulic w centrum miasta”
- donosi „Spiegel”.
Jest to ewidentna manipulacja. Wysoka frekwencja podczas budapesztańskiego marszu to wypadkowa oddolnych inicjatyw i wieloletniej tradycji. Doskonale zdają sobie z tego sprawę sami uczestnicy marszu i członkowie Klubów „Gazety Polskiej”, który już po raz dziewiąty zaznaczają swoją obecność w sercu Budapesztu. Tak było i tym razem. Pośród węgierskich flag licznie powiewały biało-czerwone.
Dwuminutowy materiał na temat marszu i węgierskich wyborów wyemitowała nawet niemiecka stacja ZDF. W relacji widać przewijające się da długie kilometry tłumy, niosące węgierskie flagi... oraz klubowiczów Gazety Polskiej, z biało-czerwonymi flagami.