GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Życie mieszkańców Charkowa Rosjanie zamienili w piekło: Nie można było wyjść na ulicę, tak "grzmiało"

Rosjanie w pierwszych dniach wojny zamienili życie mieszkańców Charkowa w piekło. Wielu z nich do dziś nie ma gdzie się podziać, niektórzy - tak jak Tatiana - wyjechali z miasta. W wyniku rosyjskiej agresji zniszczone zostało ponad 5 tys. domów, z czego 10 procent w ogóle nie podlega odbudowie.

Charków po rosyjskim najeździe
Charków po rosyjskim najeździe
By Mvs.gov.ua, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=115681122

W pierwszym miesiącu wojny na pełną skalę, którą Rosja rozpoczęła 24 lutego 2022 r., Charków mocno ucierpiał. Ukraińskie media relacjonują: - Najeźdźcy jeździli po mieście, jakby próbowali zmienić je w popiół. Zaatakowano dzielnice mieszkalne i centrum, uderzając w zabytkowe budynki. 

Charkowski pałac czy budynek uniwersytetu - właśnie z takimi obiektami "walczyli" Rosjanie.

Jedną z osób, która na własne oczy widziała rosyjskie okrucieństwo w Charkowie, była Tatiana. Kobieta wraz z mężem, synem i matką spędziła 42 dni w wojennym Charkowie. 42 dni pod ciągłym ostrzałem, w ciemności, w niebezpieczeństwie, w poszukiwaniu żywności i lekarstw. 

- Przybyłam do domu mojej matki, pobliskie wejście zostało zniszczone, a fragmenty pocisków pozostały w ścianach. To była bomba kastetowa, pęka bardzo dziwnie

- relacjonuje Tatiana dla "Ukraińskiej Prawdy". 

W pierwszym miesiącu wojny Charków opuściło około 30 proc. ludności. Początkowo rodzina Tatiany nie planowała ucieczki, wierząc, że walki szybko się skończą. 

- Rosyjskie lotnictwo było zacięte. Metro było przepełnione, ukrywali się tam ludzie z dziećmi. Siedzieliśmy w domu i modliliśmy się. Cztery dni z rzędu nie można było wyjść na ulicę, tak "grzmiało"

- wspomina. 

Strach był niesamowity. Ludzie zaczęli rozróżniać... rodzaje broni po odgłosach. - Prawie nie spaliśmy. Kiedy zasypialiśmy, budziły nas głośne dźwięki.

Według burmistrza Ihora Terychowa w mieście zniszczono ponad 5000 domów. 500 z nich nie podlega odbudowie. Teraz 150 tysięcy mieszkańców Charkowa jest bezdomnych, osiedlają się w akademikach.

Chcą wrócić. "Czekamy na wygraną"

Na początku wojny trudno było zdobyć żywność, a pieniądze nie miały większej wartości: nie można było ich ani wydać, ani wymienić na coś pożytecznego. Ceny wzrosły kilkukrotnie. Przykładowo - ziemniaki po 40 hrywien, przed wojną kosztowały 8. Jajka podrożały pięciokrotnie i do tego rzadko były w sklepach. Ludzie wymieniali się ze sobą. Co jedli? Głównie makaron, chleb czy naleśniki. Kto miał zapas mąki, piekł chleb i dzielił się nim z innymi. W supermarketach nie było mięsa, a gdy się pojawiło, kosztowało 300 hrywien za kilogram. 

Mimo tragicznych wydarzeń, służby miejskie pozostały w gotowości. Cały czas była elektryczność, wywożone były śmieci. Najdłuższy czas bez prądu to 8 godzin, a służby komunalne miasta stale dbały o czystość. W końcu po ponad miesiącu Tatiana z rodziną musiała wyjechać z Charkowa. Ostrzał stał się nie do zniesienia, ludzie wpadli w panikę. - Kiedy jechaliśmy taksówką na dworzec, siedziałam z zamkniętymi oczami. 

Przybyła do Winnicy, gdzie teraz angażuje się w pomoc ukraińskim Siłom Zbrojnym. Pracuje też jako agent ubezpieczeniowy. Mąż i syn Tatiany także znaleźli pracę w Winnicy. 

- Czuję się tu komfortowo, ale chcę wrócić do domu, do mojego miasta. Czekamy na wygraną

- kończy.

 



Źródło: Ukraińska Prawda, niezalezna.pl

#Ukraina #Charków

mk