Rosji nie udało się zająć Ukrainy w trzy dni, czego obawiali się przed wojną zachodni analitycy. Coraz częściej słychać jednak głosy, że wojna potrwa jeszcze długo, co będzie miało poważne konsekwencje dla świata.
24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Zachodnie wywiady już wcześniej ostrzegały, że tak się stanie, a w momencie uznania przez Putina dzień wcześniej niepodległości tzw. Republik Ludowych w Donbasie dla wszystkich było już jasne, że atak jest nieunikniony. Świat jednak mocno zaskoczył bohaterski opór, jaki stawili Rosjanom Ukraińcy. Wcześniej zachód był przekonany, że opór będzie czysto symboliczny, a Kijów upadnie w kilka dni. Bohaterstwo i umiejętności wojskowe Ukraińców dały jednak nadzieję na to, że Rosję da się powstrzymać – a zachód zaczął wysyłać im ogromne ilości broni, aby w tym pomóc i obkładać Rosję sankcjami, których celem jest uniemożliwienie im finansowania wojny.
Dzisiaj, kiedy wojna zbliża się do 80 dnia, rosyjska ofensywa praktycznie stanęła w miejscu. Nadal kontrolują znaczne terytorium na wschodzie i północy kraju, ale już dawno temu zrezygnowali z prób zdobycia Kijowa, a ukraińskie kontrataki coraz bardziej odpychają ich od Charkowa. Ukraińcy zaczęli też mówić otwarcie o odbiciu Mariupola, co rozdzieliłoby rosyjskie siły na dwie części. Otwarcie też przyznają, że zniszczą most łączący Krym z Rosją kiedy tylko ten znajdzie się w ich zasięgu, co znacznie osłabi rosyjskie możliwości wysyłania kolejnych wojsk i będzie ogromnym ciosem wizerunkowym dla Putina.
Coraz więcej ekspertów i polityków z zachodu przestrzega jednak, że za wcześnie jeszcze na optymizm. Obawiają się, że wojna na Ukrainie zmieni się w wojnę pozycyjną, na wzór Pierwszej Wojny Światowej, w której obie strony okopią się i będą ponosić ogromne straty w atakach i kontratakach, które nie będą miały wpływu na przebieg linii frontu. W takim scenariuszu wojna może potrwać jeszcze całe miesiące, być może lata. Konsekwencje tego mogą być bardzo poważne. Zachód najbardziej martwi bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe. Problemem będzie dla niego także utrzymanie wsparcia dla Ukrainy na obecnym poziomie, które jest dużym obciążeniem naruszonych przez COVID gospodarek – chociaż wielu polityków, zwłaszcza amerykańskich przyznaje, że nie mają alternatywy, gdyż konsekwencje zwycięstwa Rosji byłyby zbyt poważne, aby móc zrezygnować z tej pomocy.
Putin, wbrew wcześniejszym obawom, nie ogłosił 9 maja powszechnej mobilizacji i nie eskalował konfliktu. Zachód jest jednak zgodny, że mimo kolejnych porażek nie odpuści. Analitycy i politycy uważają bowiem, że z powodu gigantycznych strat i kosztów, jakie przyniosła Rosji ta wojna, przegrana byłaby końcem jego reżymu. Dlatego też będzie kontynuował ją do momentu, w którym będzie mógł ogłosić zwycięstwo – lub coś, co będzie mógł „sprzedać” Rosjanom jako zwycięstwo. Z drugiej strony Ukraina walczy o przetrwanie – co oznacza, że także oni będą walczyć do końca. „Wycofanie się byłoby dla Putina politycznym samobójstwem” - zauważył w rozmowie z agencją AP były ambasador USA w Gruzji Ian Kelly - „Ciężko w tym momencie dostrzec możliwość wynegocjowania rozwiązania. Żadna strona nie chce przestać walczyć, i najprawdopodobniejszym wynikiem jest wojna, która potrwa kilka lat”.
Pytaniem pozostaje też to, co dokładnie byłoby zwycięstwem Ukrainy. Sami Ukraińcy deklarują, że chcą całkowicie wyrzucić okupantów ze swojego terytorium. Amerykanie twierdzą, że to Kijów podejmie decyzję jakie warunki pokoju ich satysfakcjonują, a celem ich wsparcia jest poprawienie ich pozycji przy stole negocjacyjnym. Równocześnie jednak wielu zachodnich polityków, z prezydentem Emanuelem Macronem na czele, uważa, że najlepszym zakończeniem tej wojny byłoby szybkie podpisanie traktatu pokojowego, który zostałby zaprojektowany tak, że Putin mógłby zachować twarz przed Rosjanami – co oznacza, że Ukraina musiałaby się zgodzić na dalece idące ustępstwa.
Agencja AP informuje jednak, że takie rozwiązanie nie podoba się politykom z państw wschodniej flanki NATO, zwłaszcza z państw bałtyckich. Państwa te bowiem znają Rosję dużo lepiej niż zachód Europy – i wiedzą, że w takim wypadku konflikt ulegnie jedynie zawieszeniu na pewien czas, a sukces może zachęcić Putina do kolejnych agresji. Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis przyznał to otwarcie. W rozmowie z AP powiedział, że jakiekolwiek terytorium, które Ukraina odda Rosji sprawi, że światowy porządek oparty o traktaty i prawo międzynarodowe, zmieni się w porządek oparty o prawo dżungli.
Landsbergis nie ukrywa, że najlepszym rozwiązaniem dla świata jest upadek reżymu Putina, co pozwoliłoby ochronić bezpieczeństwo Europy na dłuższy czas. Podczas wizyty w Polsce to samo zasugerował prezydent Joe Biden, co wywołało w USA falę krytyki i dementi ze strony Białego Domu. Landsbergis zauważył, że jemu jako Litwinowi jest dużo łatwiej wzywać do zmiany reżymu na Kremlu, więc „byliśmy w tym temacie dosyć szczerzy i otwarci”.
- Może Stanom Zjednoczonym jest dużo trudniej mówić o tym otwarcie, ale mimo wszystko, w pewnym momencie, będziemy musieli o tym porozmawiać, bo to jest aż tak ważne
- podkreślił.