- Moi rodzice nie zrozumieli nas, kiedy powiedzieliśmy im, że wyjeżdżamy. Ale nie dalibyśmy radę żyć na swojej ziemi pod rządami okupantów – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl ukraińskie małżeństwo Hnidenków, którzy przed atakiem na szeroką skalę mieszkali w mieście Sumy, czyli trochę ponad 20 km od granicą z Rosją. Pierwszym przystankiem Oksany, Serhija i ich dwóch córeczek, w ucieczce przed wojną, stała się Polska. - W Polsce podobało nam się wszystko. (...) Wolontariuszka z Ukrainy pomogła nam znaleźć mieszkanie i mieliśmy szczęście do sąsiadów, z którymi szybko znaleźliśmy wspólny język. Już w ciągu tygodnia mój mąż znalazł pracę, a potem kolejną. Starsza córka poszła do szkoły, a ja zostałam w domu z młodszą - wspomina kobieta.
WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія
Korespondent Niezalezna.pl rozmawiał z rodziną Hnidenków, która do lutego 2022 roku mieszkała w ukraińskim mieście Sumy. Oksana była właśnie po urodzeniu najmłodszej córeczki Marii, starsza Ania chodziła do szkoły, a jej mąż Serhij miał dobrą pracę.
- Dla nas wielka wojna zaczęła się od serii eksplozji w naszym rodzinnym mieście wczesnym rankiem 24 lutego. Żeby Czytelnicy rozumieli jak to wygląda na mapie, trzeba powiedzieć, że z Sum do granicy z Rosją w linii prostej jest nieco ponad 20 km. Okupanci, jak się później dowiedzieliśmy, bardzo szybko przemieszczali się po naszej ziemi, choć siły obronne Ukrainy stawiały bohaterski opór. Wtedy o tym nie wiedzieliśmy. Dlatego w pierwszych godzinach po eksplozjach zastanawialiśmy się, co dalej robić, jak postępować. Bieganie kilka razy dziennie do schroniska z wysokiego piętra z dzieckiem na rękach było zbyt trudne. Z kolei przebywanie w mieszkaniu podczas ataków było zbyt niebezpieczne. W każdej chwili mogła trafić w nas rakieta. Rodzice Oksany zaproponowali przyjechać do nich na wioskę, prawie na granicy. Mieli nadzieję, że najeźdźcy nie będą nękać mieszkańców małej wioski. I rzeczywiście, przez pewien czas byliśmy u nich. Ale potem postanowiliśmy udać się na zachód Ukrainy, gdzie było bezpieczniej
– wspomina para.
Serhij i Oksana mówią, że nie była to łatwa decyzja.
- Moi rodzice nie zrozumieli nas, kiedy powiedzieliśmy im, że wyjeżdżamy. Ale nie dalibyśmy radę żyć na swojej ziemi pod rządami okupantów
– mówi kobieta.
Tuż przed atakiem Rosji na Ukrainę na szeroką skalę urodziła się najmłodsza córka pary, Maria. Obecnie dziewczynka ma dwa lata. Dlatego opuszczając swój rodzinny dom w mieście Sumy, Serhij i Oksana myśleli przede wszystkim o swoich dzieciach.
- Było trudno podróżować z dwójką dzieci, jedno z których było niemowlakiem, ale pokonaliśmy tysiące kilometrów z Sum na zachodnią Ukrainę, gdzie schronili nas krewni mojego męża. Przed wojną prawie się nie kontaktowaliśmy, ale gdy pojawiły się problemy, bardzo nas wsparli
– wspomina Oksana. Tak więc przez jakiś czas, gdy Maria dorastała, oni mieszkali na zachodniej Ukrainie. Następnie przyjechali do Polski, która przyjęła ich bardzo serdecznie i życzliwie.
- Wolontariuszka z Ukrainy pomogła nam znaleźć mieszkanie i mieliśmy szczęście do sąsiadów, z którymi szybko znaleźliśmy wspólny język. Już w ciągu tygodnia mój mąż znalazł pracę, a potem kolejną. Starsza córka poszła do szkoły, a ja zostałam w domu z młodszą
– opowiada kobieta.
Przed opuszczeniem Ukrainy Serhij miał już wieloletnie doświadczenie w pracy za granicą, więc oswojenie się z nowym miejscem było dla niego łatwiejsze, ale dla Oksany było już trudniejsze.
W Polsce podobało nam się wszystko, szczerze mówiąc, ja bym tam została, ale Serhij zaproponował, żebyśmy spróbowali swoich sił w Norwegii, gdzie on już kiedyś pracował. Były pracodawca obiecał początkowo pomóc całej naszej rodzinie w nowym kraju
– ocenia Oksana.
Hnidenki opuścili gościnną Polskę i osiedlili się w Norwegii. Nawet będąc na przymusowej emigracji, codziennie wspominają o ojczyźnie, a w domu komunikują się wyłącznie po ukraińsku. W kraju Wikingów Serhij pomaga w zorganizowaniu miejsc zamieszkania dla ukraińskich uchodźców. Kobieta uczy się nowego języka i wychowuje córki.
– Cieszę się, że w ten sposób mogę pomóc moim rodakom – mówi Ukrainiec.
Przypomnijmy, że Polska jest drugim krajem w Europie pod względem liczby uchodźców z Ukrainy. Od 24 lutego 2022 roku Polska przyjęła ponad 10 milionów obywateli Ukrainy.
Rozmawiał Wołodymyr Buha - ukraiński dziennikarz, były wieloletni korespondent działu świat „Gazety Polskiej Codziennie”
Tłumaczyła i redagowała - Olga Alehno