Moskiewscy agresorzy ostrzeliwują cały front kierowanymi bombami lotniczymi, a tych ukraińska armia na razie nie może zestrzeliwać. Taką informacje przekazał rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat, cytowany dziś przez portal Hromadske.
Wojskowy powiadomił na antenie telewizji, że rosyjskie samoloty atakują z odległości powyżej 50 km od frontu lub znad morza, używając zazwyczaj bomb lotniczych FAB-500.
Celem ataków jest zarówno wschód Ukrainy, jak i obwody sumski i czernihowski na północy, a także front południowy, czyli obwody zaporoski i chersoński.
„Na razie nie mamy czym ich dosięgnąć. Bomby można próbować zestrzelić, ale do tego potrzebujemy bardzo dużo środków. Codziennie na froncie wróg używa 10-12 takich bomb. Są to przede wszystkim FAB-500 (bomby o wadze 500 kg), wyposażone w skrzydła i nawigację GPS”
- powiedział Ihnat.
Według wojskowego Rosjanie zamierzają dostosować do takich uderzeń także bomby o wadze 1,5 tony.
Takie pociski mogą zestrzelić systemy Patriot, SAMP-T, myśliwce F-16 lub inne samoloty generacji 4,5 - wyjaśnił rzecznik.
Ukraińska armia od pewnego czasu regularnie odnotowuje i alarmuje, że – w związku z ograniczoną ilością rakiet – Rosjanie coraz częściej stosują kierowane bomby lotnicze, które są wystrzeliwane z przestrzeni powietrznej poza zasięgiem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
Jak wyjaśniał pod koniec marca Ihnat, dzięki temu rosyjskie myśliwce mogą nie wlatywać w przestrzeń powietrzną Ukrainy, lecz operować na dużej wysokości w odległości ok. 40-50 km od granicy lub linii frontu. Po odpaleniu bomba szybuje, a następnie uderza w cel. Taka amunicja jest zazwyczaj nieprecyzyjna, często trafia w cele cywilne.