Po raz pierwszy od II wojny światowej władze Kijowa nie wykluczają możliwości całkowitej ewakuacji ludności stolicy Ukrainy w przypadku, jeżeli nie uda się zaopatrzyć budynków mieszkalnych i przedsiębiorstw komunalnych w energię elektryczną, ciepło i wodę. Dotknęłoby to, według różnych szacunków, ok. 3 mln Ukraińców, którzy pozostają w mieście. Rząd w Kijowie twierdzi, że infrastruktura energetyczna kraju jest uszkodzona w 40-45 proc. Eksperci energetyczni radzą Ukraińcom zaopatrzyć się w ciepłe rzeczy, kupić piece i mieć plan „B”.
WERSJA UKRAIŃSKA [TUTAJ] / Українська версія
Antonina Antosza, rzeczniczka Grupy DTEK (największego prywatnego producenta energii elektrycznej na Ukrainie, firmy, która zaopatruje ukraińskie miasta w energię elektryczną i ciepło, i jest właścicielem elektrowni węglowych oraz cieplnych w różnych częściach kraju), mówi, że całkowity blackout, czyli przerwa w dostawie energii elektrycznej, na Ukrainie jest niemożliwy.
- Ponieważ system energetyczny jest bardzo duży, niezwykle trudno zadać mu taki cios, aby jednocześnie w całym kraju zgasło światło. W przypadku nowych ataków możliwe są lokalne przerwy w dostawach prądu, gdy pewne rejony miast lub regionów zostaną odłączone
– mówi rzeczniczka.
Według niej, już od połowy marca br. ukraiński system energetyczny jest pełnoprawną częścią europejskiego systemu. Został zsynchronizowany z ENTSO-E [Europejska Sieć Operatorów Systemów Przesyłowych, reprezentuje 39 operatorów systemów przesyłowych energii elektrycznej z 35 krajów w całej Europie, wykraczając tym samym poza granice UE- przyp.red.], co umożliwiło import i eksport energii elektrycznej. Obecnie przepustowość wynosi 500 MWt. Kluczowe są dwa czynniki: cena energii elektrycznej, która w Europie jest wielokrotnie droższa niż na Ukrainie, oraz nadwyżka mocy na rynku europejskim. Tak więc nawet w przypadku uszkodzenia 50 proc. ukraińskich mocy energetycznych Europa będzie w stanie zrekompensować Ukrainie ilości energii elektrycznej niezbędne do stabilnej pracy przynajmniej infrastruktury krytycznej.
Jednak przedstawiciel firmy widzi główne zagrożenie gdzie indziej: infrastruktura cieplna może doznać znacznych zniszczeń w wyniku rosyjskich ataków.
- Jeśli po takich atakach nie da się jej szybko odremontować, zimą woda w rurach może zamarznąć, a ludzie pozostaną bez ogrzewania. Można siedzieć bez światła przez kilka godzin, ale bez ogrzewania nie da się zostać w domu. W tym przypadku lokalne władze w Kijowie przygotowują się do rozmieszczenia węzłów cieplnych, a nawet opracowują plan ewakuacji ludzi do innych regionów
– dodaje.
Hennadij Rjabcew, główny doradca Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych, uważa, że szkody wyrządzone ukraińskiemu systemowi energetycznemu są bezprecedensowe, choć oceny ich skali znacznie się różnią.
- Czasami wystarczy nawet jeden procent zniszczonego sprzętu, aby unieruchomić obiekt, a czasem wydaje się, że nie ma na nim żywego miejsca, ale obiekt nadal działa
– mówi ekspert.
Jego zdaniem największym ryzykiem jest możliwość utraty integralności zunifikowanego systemu energetycznego Ukrainy.
- Wtedy nie będzie on więcej tak niezawodny, jak dotychczas, a odbudowanie go w pełni będzie już niemożliwe - uważa Rjabcew. W opinii eksperta, by zniwelować możliwość takiego scenariusza, potrzebne są dwie rzeczy - zamknięcie nieba nad obiektami krytycznej infrastruktury energetycznej i zdolność szybkiej odbudowy uszkodzonego sprzętu.
- Żeby dokonać pierwszego - potrzebujemy sprzętu przeciwrakietowego i przeciwdronowego. A żeby zapewnić odbudowę – musimy mieć bezpośredni kontakt między europejskimi producentami sprzętu energetycznego a ukraińskimi operatorami systemów dystrybucji energii elektrycznej i przedstawicielami firm wytwórczych. Im szybsze będą dostawy sprzętu, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo blackoutów
– podkreśla rozmówca Niezalezna.pl.
W przypadku poważnego zniszczenia infrastruktury energetycznej Ukrainy może pomóc Europa. Jednak, jak twierdzi Giennadij Rjabcew, przepustowość międzypaństwowych połączeń sieci elektroenergetycznych jest nadal ograniczona. Dzięki temu Ukraina może odbierać z Europy nie więcej niż 10 proc. obecnie zużywanej energii.
Jurij Korolczuk, ekspert Instytutu Strategii Energetycznych, uważa, że szacunki mówiące o 40 proc. uszkodzeniu ukraińskiej infrastruktury energetycznej nie odpowiadają rzeczywistości. W jego ocenie, możemy mówić o uszkodzeniu około 10 proc. podmiotów, które bezpośrednio wytwarzają energię elektryczną. I kolejnych 20 proc. uszkodzonych podmiotów, które pracują przy produkcji energii elektrycznej. Ekspert, podobnie jak jego koledzy, nie wyklucza jednak możliwości całkowitego blackoutu na dużych obszarach w przypadku ataków wroga na duże elektrownie. I mówi o jeszcze większym problemie – rujnowaniu gospodarki kraju, która zależy od elektryczności, gazu i wody.
- Poważne uszkodzenia obiektów infrastruktury energetycznej stwarzają ryzyko zniszczenia gospodarki kraju i braku możliwości życia na niektórych terytoriach
- mówi Korolczuk.
Wszyscy eksperci, z którymi rozmawiał korespondent portalu Niezalezna.pl, są zgodni: nadchodząca zima będzie najtrudniejsza dla Ukrainy w całej jej historii. Eksperci energetyczni radzą Ukraińcom zaopatrzyć się w ciepłe rzeczy, kupić piece i mieć plan „B”. Tymczasem urzędnicy państwowi radzą rodakom przebywającym za granicą, aby nie wracali do swoich rodzinnych domów przynajmniej do wiosny. Jednak sami Ukraińcy wierzą, że nie złamie ich żaden mróz i inne trudności. I Ukraina zwycięży!
Tłumaczyła - Olga Alehno