Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Obywatel Ukrainy Serhij S. skazany na 8 lat więzienia za przygotowywanie w Polsce dywersji na zlecenie rosyjskich służb • • •

Metro było domem dla tysięcy ludzi przez trzy miesiące. Gdy je opuszczali, emocje brały górę [ZDJĘCIA]

Od 24 lutego - początku rosyjskiej napaści na Ukrainę, charkowskie metro stało się domem dla tysięcy ludzi. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez równe trzy miesiące i trwał do 24 maja. Od teraz metro funkcjonuje jak przedtem, ale okoliczni mieszkańcy mogą się tam schronić w razie ostrzału. Platformy zostały jednak posprzątane, a po miejscach do spania nie ma już śladu. Wśród tysięcy mieszkających tam osób, był również fotograf Pavlo Dorogoy, który postanowił nakręcić o tym film. Wykonał także mnóstwo fotografii. Mężczyzna opowiedział serwisowi Bird in Flight, jak wyglądało życie w podziemnym mieście...

Żyli w schronie przez 3 miesiące...
Żyli w schronie przez 3 miesiące...
Twitter/Алчевськ UA??@AlchevskUA

Mieszkający w metrze fotograf Pavlo Dorogoy relacjonował życie w podziemnym mieście od 4 marca do 24 maja, kiedy to ponownie uruchomiono transport publiczny. W tym czasie odwiedził niemalże wszystkie stacje, choć najwięcej czasu spędził na stacji Armiyska - ponad dziesięć dni. Jego ojciec przebywał tam przez trzy miesiące. Pavlo nakręcił krótki dokument, który zdobył nagrodę w programie Civil Pitch 2.0 festiwalu Docudays UA. Wraz z końcem maja, ludzie mieszkający w metrze zostali poproszeni o spakowanie się i opuszczenie stacji. Trudno się dziwić, że dla niektórych było to ciężkie emocjonalnie przeżycie...

Nawiązało się wiele relacji...

Fotograf, który mieszkał w charkowskim metrze opisał na blogu swoje przeżycia, związane z tą sytuacją. 

— Zaprzyjaźniłem się z kilkoma osobami na stacji metra Armiyska, z którymi utrzymuję kontakt do dziś. Pamiętam, że przez pierwsze dni między ludźmi były tylko wąskie ścieżki: można było tam tylko siedzieć, bo nie było wystarczająco dużo miejsca, żeby się położyć. Sądzę, że na stacji Armiyska mieszkało wówczas około 1500 osób, a do połowy marca pozostała tylko jedna trzecia z nich.

- wspomina.

Pavlo opowiadał także, jak wyglądały noce. Ludzie spali zarówno na peronie, jak i w wagonach. Te z kolei były uznawane za opcję "bardziej komfortową". Rodziny z dziećmi zakwaterowano w pomieszczeniach gospodarczych, z uwagi na to, że było w nich cieplej. 

Jak wynika z opowieści fotografa, kilkudziesięciu działaczy zajmowało się sprawami organizacyjnymi. Lokalne władze były w stanie dostarczyć wyłącznie suche racje żywnościowe, chleb i trochę nabiału. Według Pavla, to wolontariusze dbali o wyżywienie mieszkających w metrze osób, poprzez gotowanie trzech gorących posiłków dziennie, płacąc za jedzenie z własnej kieszeni.

Mężczyzna wspomina, że znajdującym się w metrze osobom nie towarzyszyła panika, ponieważ wszyscy czuli się tam bezpiecznie. Mimo to - ludzie wspólnie czytali wiadomości, płakali oraz dzielili się wszelkimi informacjami pochodzącymi z powierzchni. Aby dzieci mogły kontynuować naukę choć w minimalnym stopniu, nauczyciele organizowali różne zajęcia.

"Wstrząsnął mną widok tych ludzi..."

Fotografem najbardziej wstrząsnęło pierwsze spotkanie z ukrywającymi się w metrze mieszkańcami. Z jego relacji wynika, że wszyscy byli bardzo bladzi, na skutek braku światła słonecznego. Oprócz tego, ludzie byli bardzo senni z powodu niewystarczającej wentylacji...

Mężczyzna wspomniał również o tym, że kąpiele pod ziemią nie były możliwe, dlatego, aby móc się umyć, wielu wracało do domu, w obawie, czy uda im się wrócić cało... Niektórzy próbowali myć się, korzystając z umywalek, ale jak wspomina - zdarzały się dni, kiedy nie było bieżącej wody.

Z jego relacji wynika, że ludzie szybko zaczęli organizować swoje tymczasowe przestrzenie mieszkalne. Niektórzy przynosili dywaniki, łóżka, a nawet telewizory. Wszystko po to, by choć na chwilę poczuć się "normalnie". Wiele osób zabrało ze sobą swoje zwierzęta.

"Psy szczekały, a koty czasami wędrowały po tunelach, choć nie sprawiały większych kłopotów."

- opowiada.

 

"Życie w metrze wyglądało jak w grze komputerowej"

Pavlo Dorogoy porównał życie w metrze do gry komputerowej Metro 2033. Jest to gra oparta na powieści Dymitra Głuchowskiego, której akcja toczy się w świecie, w którym ludzie żyją pod ziemią, hodując tam zwierzęta i uprawiając ogrody. Jego zdaniem - taki świat wydawał się bardzo możliwy w ciągu tych trzech miesięcy.

"Ludziom pozwolono chodzić po tunelach do połowy marca, a potem można było jechać tylko z pracownikiem metra. Dojście z Istorychnyi Muzei do Akademii Pawłowej zajęło mi około dwóch godzin — między nimi jest pięć stacji. W tunelach nie było jednak szczurów, tylko cisza i chłodne powietrze. Na podstawie temperatury można było określić, jak blisko powierzchni się znajdowałeś — im było cieplej, tym bliżej."

- wspomina.

Z jego relacji wynika również, że ludzie niechętnie opuszczali metro. Pewnego dnia ogłoszono, że metro wznowiło kursowanie.

"To był chyba najbardziej emocjonalny dzień: wszyscy byli źli, smutni i przestraszeni. W pobliżu mnie mieszkała wówczas rodzina z rocznym dzieckiem — mieli dokąd wracać, ale bali się żyć pod ostrzałem."

- pisze fotograf.

 



Źródło: niezalezna.pl, facebook.com, twitter.com, birdinflight.com

#Ukraina #Rosja #wojna #schronienie #metro #Charków

Anna Zyzek