Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!

Merz u Zełenskiego, a kanclerz Scholz został z „pasztetową”. Lider opozycji odwiedził Ukrainę

Friedrich Merz, przewodniczący CDU i klubu parlamentarnego CDU/CSU w Bundestagu spotkał się w Kijowie z prezydentem Ukrainy, Wołodymyrem Zełenskim. Wcześniej rozmawiał jeszcze z merem Kijowa, Witalijem Kliczko, odwiedził też prawie doszczętnie zniszczony przez Rosjan Irpień. Wokół wizyty szefa najsilniejszej partii opozycyjnej w Niemczech na Ukrainie zrobiła się spora awantura. Krytycy Merza zarzucają mu, instrumentalizuje temat wojny na Ukrainie, by zdobyć kilka punktów dla CDU w zbliżających się wyborach do landtagów w Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii – Północnej Westfalii. W rozmowie z rozgłośnią Deutschlandfunk sekretarz generalny CDU, Mario Czaja odpierał te zarzuty tłumacząc, że wizyta Merza w Kijowie była już planowana na 22 lutego i nie „nie ma nic wspólnego z kampanią wyborczą do landtagów”. 

Spotkanie Friedricha Merza z Wołodymyrem Zełenskim
Spotkanie Friedricha Merza z Wołodymyrem Zełenskim
twitter.com/_FriedrichMerz

O tym, że szef CDU wybiera się do Kijowa było wiadomo od dwóch dni, ale ze względów bezpieczeństwa chadecy odmawiali podania szczegółów wizyty. Friedrich Merz dotarł do Kijowa we wtorek po południu wagonem sypialnym, po spotkaniu z Witalijem Kliczko, został przyjęty przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, dwa zdjęcia z tego spotkania opublikowano w mediach społecznościowych. Merz spotkał się również z premierem Ukrainy, Denysem Szymyhalem i byłym prezydentem Ukrainy i byłym prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenko. Podczas rozmów z ukraińskimi politykami zapewniał ich „o wsparciu Niemiec”.

Zasadne jest tu oczywiście pytanie na ile lider opozycji może zapewniać Ukraińców o wsparciu państwa rządzonego przez socjaldemokratycznego kanclerza, ale jak na razie zamiast zajmować się realnym znaczeniem wizyty Merza i tak większość dziennikarzy zajmuje się „aferą pasztetową”. A to za sprawą ambasadora Ukrainy w Berlinie, Andrija Melnyka, który już nie raz prosto z mostu powiedział niemieckim politykom, co myśli o ich działaniach lub opieszałości w działaniu. Tym razem ambasador Ukrainy skrytykował Olafa Scholza, za wypowiedź kanclerza udzieloną w sobotę publicznej telewizji ZDF. Scholz oznajmił, że nie wybiera się do Kijowa, a za powód swojej decyzji podał sposób w jaki Kijów potraktował prezydenta Niemiec, Franka – Waltera Steinmeiera. Przypomnijmy –Steinmeier po swojej ostatniej wizycie złożonej w Warszawie, 12 . kwietnia, planował wizytę na Ukrainie, ale jak wtedy informował „Bild” – prezydent Zełenski odmówił spotkania głowie niemieckiego państwa „ze względu na jego wcześniejszą postawę wobec Rosji”.

Do tamtego wydarzenia nawiązał wczoraj kanclerz Olaf Scholz, tłumacząc, że skoro Steinmeierowi nie pozwolono na wizytę w Kijowie, to on również się nie wybiera. Poproszony o skomentowanie słów Scholza, Andrij Melnyk stwierdził, że kanclerz „zgrywa obrażoną pasztetową” [niem. beleidigte Leberwurst, powiedzonko kursujące w obszarze niemieckojęzycznym od 19. w.], co oznacza „dąsać się” lub „obrażać”. I tak „pasztetowa” przykleiła się do Scholza i to na tyle skutecznie, że publicysta „Die Welt”, Holger Kreitling poświecił jej felieton zatytułowany „Sprawiedliwość dla pasztetowej! A choćby i dla obrażonej” a wiceprzewodniczący Bundestagu, Wolfgang Kubicki (FDP) w obronie Scholza powiedział: „Olaf Scholz nie jest żadną kiełbasą, tylko kanclerzem Republiki Federalnej Niemiec” i trzeba to szanować”. W obronie kanclerza stanęli nawet politycy AfD a szefowa komisji obrony Bundestagu, Agnes Strack – Zimmermann [FDP], która sama w Kijowie była w towarzystwie dwóch innych polityków SPD i Zielonych jeszcze przed Wielkanocą, zaproponowałaby „najpierw przeprosić prezydenta [Steinmeiera] a potem uprzejmie zaprosić kanclerza do Kijowa”. 

Wracając do wizyty Friedricha Merza w Kijowie, część komentatorów krytykuje go za tę decyzję, a część podkreśla, że Merz wyprzedzając kanclerza Niemiec swoją wizytą w Kijowie robi tak naprawdę to, co powinien uczynić sam Olaf Scholz.
Jak pisze felietonista i reporter tygodnika „Der Spiegel”, Alexander Neubacher:

- Co Merz, jako lider opozycji, tak naprawdę chce osiągnąć swoją podróżą [do Kijowa]? W rzeczywistości realizuje on przede wszystkim wewnętrzne cele polityczne. Merz na froncie to: determinacja, zdecydowanie i odwaga. Przecież wyprawa do kraju ogarniętego wojną nie jest wolna od zagrożeń . A Merz zawstydza kanclerza Scholza, który przez wielu i tak jest uważany za kogoś, kto się ociąga, ponieważ zarówno w przypadku sankcji na Rosję jak i dostaw broni Ukrainie, sprawiał wrażenie hamulcowego. Merz prześcignął Scholza i to w wagonie sypialnym: ludzie odpowiedzialni w CDU za kampanię wyborczą nie mogli sobie tego lepiej wymyślić. Tylko czy Merz, jadąc do Kijowa nie zachował się przypadkiem nielojalnie względem kanclerza Niemiec? Z jednej strony tak - nie minęły nawet trzy miesiące od chwili ponownego zaprzysiężenia Steinmeiera na prezydenta Niemiec. Z drugiej strony – nie, zadaniem lidera opozycji nie jest bowiem to by wraz z kanclerzem tworzyć wizerunek obrażonych Niemiec.

- Problem nie leży po stronie Merza, ale Scholza.  Myślę, że kanclerz powinien odhaczyć incydent dyplomatyczny związany ze Steinmeierem i jak najszybciej udać się do Kijowa

– pisze autor hamburskiego tygodnika.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Ukraina #Friedrich Merz #Niemcy

Olga Doleśniak-Harczuk