Osoby, którym udało się wyjechać ze zniszczonego przez rosyjskie wojska Mariupolu, aktualnie przebywający w Chersoniu na południu Ukrainy, są przymusowo deportowane w rodzinne strony. Informację przekazał w piątek na Telegramie doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Według polityka okupacyjne władze Chersonia i oddziały rosyjskiej Gwardii Narodowej próbują ustalić miejsca zamieszkania osób, które uciekły z Mariupola, aby następnie "zapakować wszystkich do autokarów i odesłać do domów".
"Informujcie o tej niebezpiecznej sytuacji rodziny i bliskich, którzy znaleźli tymczasowe schronienie w Chersoniu. Lepiej wyjechać na kilka dni do okolicznych miejscowości, aby ocenić skalę zagrożenia (deportacją)"
- napisał Andriuszczenko.
Doradca mera przyznał, że nie zna powodów, dla których okupanci zdecydowali się na takie działania.
"Niemniej, Mariupol został zamieniony w prawdziwe getto i jest to niepodważalny fakt"
- dodał polityk.
Wcześniej, w nocy z wtorku na środę, Andriuszczenko poinformował, że w wyniku rosyjskich ostrzałów w Mariupolu zginęło co najmniej 22 tys. osób.
"Mariupol jest obecnie miastem duchów. (...) Nasze szacunki dotyczące 22 tys. zamordowanych mieszkańców opierają się na kontaktach, które wciąż utrzymujemy z cywilami przebywającymi na miejscu. Rzeczywista liczba zabitych może być jednak znacznie wyższa"
- ocenił doradca mera.
Ponadto prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy mariupolan zostało przymusowo wysłanych do tzw. obozów filtracyjnych, a następnie deportowanych do Rosji.
Ostatnim punktem ukraińskiego oporu w Mariupolu pozostawał do 20 maja kombinat metalurgiczny Azowstal, broniony przez pułk Gwardii Narodowej Azow i 36. Samodzielną Brygadę Piechoty Morskiej. Pod koniec kwietnia i na początku maja udało się uratować kilkuset cywilów, którzy przez około dwa miesiące ukrywali się w rozległych podziemnych korytarzach i schronach na terenie Azowstalu. Zorganizowanie konwojów humanitarnych było możliwe dzięki współpracy strony ukraińskiej z ONZ.