Od poniedziałku rosyjskie władze okupacyjne Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy drastycznie ograniczyły dostawy pomocy humanitarnej, tłumacząc, że będzie ona wydawana tylko "etnicznym Rosjanom", czyli ludziom powyżej 65. roku życia i dzieciom do lat 3. Informację przekazał lojalny wobec Kijowa doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
"Praktycznie zaprzestano przekazywania pomocy humanitarnej"
- napisał Andriuszczenko na Telegramie.
Samorządowiec wyjaśnił, że do uprzywilejowanych grup, wciąż podlegających wsparciu, zaliczono też inwalidów pozbawionych możliwości samodzielnego poruszania się.
"Wszyscy pozostali - na galery, czyli (...) do katorżniczej pracy za grosze"
- powiadomił doradca mera w komunikatach opublikowanych w niedzielę i poniedziałek.
Jak dodał, tłumaczenia okupantów dotyczące wspierania tylko "etnicznych Rosjan" mają opierać się na przekonaniu, że wszyscy mieszkańcy Mariupola w wieku od 3 do 65 lat są z pochodzenia Ukraińcami i dlatego nie należy im się pomoc.
"Rosyjski faszyzm wreszcie pokazuje swoje prawdziwe oblicze"
- skomentował Andriuszczenko.
W pierwszej połowie sierpnia pojawiały się liczne doniesienia o potajemnym werbowaniu cywilów w Mariupolu na wojnę z Ukrainą. Ponad miesiąc wcześniej, 11 lipca, Andriuszczenko ostrzegł, że z portu nad Morzem Azowskim "należy uciekać, póki czas", ponieważ jesienią okupacyjna administracja planuje tam przeprowadzić powszechną mobilizację.
Według strony ukraińskiej w zniszczonym przez rosyjskie wojska Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tys. osób, z czego 70 tys. stanowią ludzie w podeszłym wieku. Sytuacja humanitarna wciąż jest bardzo trudna - brakuje wody, żywności, lekarstw i środków higienicznych.
Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona.