"Z jednej strony faktycznie mamy do czynienia z wygraną na polu bitwy, w tej chwili Ukraińcy są górą i oby jak najwięcej wystarczyło zachodowi woli we wspieraniu ukraińskiej armii, ale jeśli chodzi o całokształt wojny, a wojna to wiele obszarów, a tutaj Rosja ma jeszcze niezgrane karty, ciągle używa ich bardzo ostro" - tak o aktualnej sytuacji na wschodzie mówił w Telewizji Republika gen. Andrzej Kowalski, były szef Służby Wywiadu Wojskowego.
W ostatnim czasie pojawiły się informacje o cichej mobilizacji na Białorusi, pojawiały się też wypowiedzi o tym, że "wspólna grupa wojsk Białorusi i Rosji szykuje się do zbrojnej obrony państwa związkowego". Na Białoruś przybywają też oddziały rosyjskich wojsk.- Ku czemu ta sytuacja zmierza? - to pytanie usłyszał w programie "W Punkt" generał Andrzej Kowalski.
- Mamy do czynienia z kolejną bardzo ciekawie prowadzoną fazą wzbudzenia chaosu informacyjnego, po to byśmy nie rozumieli, co się właśnie wydarza. Te informacje sprzed kilku czy kilkunastu dni, że w licznych transportach wywożona jest amunicja, ciężki sprzęt - to wszytko wyjeżdża z Białorusi. A w tej chwili mamy zupełnie przeciwną informację, że tam ma być zaktywizowana obecność rosyjskiego wojska. Wydawałoby się, że mamy do czynienia z zupełnie sprzecznym przekazem. Ale z pewnością ten przekaz jest intencjonalnie tak skonstruowany, abyśmy pogubili się w tym, co się dzieje
- odpowiedział gen. Kowalski.
Były szef Służby Wywiadu Wojskowego podkreślił, że obecna sytuacja związana z białorusko-rosyjskimi działaniami, nie jest przypadkowa:
Koncepcja wspólnego zgrupowania wojsk białorusko-rosyjskich była niczym innym, jak bardzo "sprytnym projektem" na to, żeby nie łamiąc suwerenności Białorusi, choć głupio to brzmi, doprowadzić do stałej obecności licznego kontyngentu rosyjskiego w tym kraju. Ta koncepcja była realizowana od lat, po to żeby zachód przyzwyczaić, że wojska rosyjskie będą stacjonowały na Białorusi.
- Mieliśmy ogromne nasilenie propagandy związanej z tym konceptem bezpośrednio przed rozpoczęciem działań na Ukrainie. Wtedy okazało się, że zgromadzone wojska rosyjskie zostaną wykorzystane do uderzenia na Kijów - przypomniał generał.
Jak zaznaczył, "być może chodzi o to, żeby Ukraina musiała rozproszyć swoje siły zbrojne, po to aby chronić granicę przed ewentualnym uderzeniem rosyjskim bądź białoruskim". - To jedna z koncepcji wytłumaczenia tego, co się dzieje - dodał.
Mimo sytuacji związanej z białorusko-rosyjskimi działaniami, w ostatnim czasie sporo mówiło się o udanej ukraińskiej kontrofensywie i jej skutkach. - Czy można dziś powiedzieć, że Rosja tę wojnę przegrała? - zapytała prowadząca rozmowę redaktor Katarzyna Gójska.
- To jest bardzo trudna kwestia. Proszę spojrzeć wstecz, jak wielokrotnie słyszeliśmy komunikat, że Rosja przegrywa, że Putin będzie usunięty z Kremla. Widzimy coś takiego, i całe szczęście, z wielką radością obserwuję chwile, kiedy rosyjskie wojsko dostaje baty, to piękny widok. Ale wojna tę Rosję toczy dalej, w sposób dla nas nieakceptowalny, w taki sposób, że oni wyślą nieprzeszkolone wojsko na front, że oni nie mają co jeść, gdzie spać, nikt o nich nie dba. Ale jednak Rosja tę wojnę ciągle toczy. Z jednej strony faktycznie mamy do czynienia z wygraną na polu bitwy, w tej chwili Ukraińcy są górą i oby jak najwięcej wystarczyło zachodowi woli we wspieraniu ukraińskiej armii, ale jeśli chodzi o całokształt wojny, a wojna to wiele obszarów, a tutaj Rosja ma jeszcze niezgrane karty, ciągle używa ich bardzo ostro. Ciągle świetnie zarabia na ropie, niestety Rosjanie te pieniądze mają, to straszliwie martwi. Aczkolwiek coraz mniej mają, całe szczęście i oby jak najszybciej się skończyły, a zachód oby jak najszybciej tak docisnął politycznie Rosję, żeby nie była w stanie prowadzić tej wojny
- podsumował generał Andrzej Kowalski.