- Ukraińska armia przekazała USA i zachodnim sojusznikom, że próbowała przechwycić rosyjską rakietę w czasie i w pobliżu miejsca uderzenia rakietowego na Polskę. Nie jest jasne, czy pocisk obrony powietrznej jest tym samym, który uderzył w Polsce - pisze dzisiaj CNN. Prezydent RP Andrzej Duda stwierdził, że dołączenie Ukrainy do śledztwa, czego żądają przedstawiciele Kijowa, "wymaga co najmniej dwustronnego [Polski i USA] uzgodnienia".
Jak podaje CNN, cytując amerykańskiego urzędnika, ukraińska armia przekazała Stanom Zjednoczonym i zachodnim sojusznikom, ze "próbowano przechwycić rosyjską rakietę w czasie i w pobliżu miejsca uderzenia rakietowego na Polskę".
- Nie jest jasne, czy pocisk obrony powietrznej jest tym samym, który uderzył w terytorium Polski, ale informacje te wpłynęły na trwającą amerykańską ocenę zdarzenia
- pisze CNN.
Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, stwierdził dziś, cytowany przez Interfax-Ukraina, że "nie ma wątpliwości, że to nie była nasza [ukraińska] rakieta".
Zełenski powiedział, że otrzymał raporty od dowództwa armii ukraińskiej i "nie może im nie wierzyć". Ocenił, że Ukraina powinna zostać dopuszczona na miejsce eksplozji. Wcześniej takie żądanie przedstawił Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.
Daniłow podkreślił, że Ukraina opowiada się za wspólnym, jak najbardziej szczegółowym zbadaniem tego incydentu.
- Jesteśmy gotowi, by przekazać partnerom posiadane przez nas dowody rosyjskiego śladu. Oczekujemy też od partnerów informacji, na podstawie której wyciągnięto ostateczny wniosek na temat tego, że chodzi o rakietę ukraińskiej obrony przeciwlotniczej
- dodał.
Proszony o odniesienie się do słów Daniłowa prezydent Andrzej Duda, stwierdził, że zgoda na dostęp do śledztwa wymaga porozumienia Polski i USA.
- Mogę się do tego na tym etapie odnieść w ten sposób, że wczoraj w nocy uwspólnienie - de facto - tego postępowania, co w naszym rozumieniu również w jakimś sensie oznacza wprowadzenie tego postępowania na ścieżkę sojuszniczą, zaproponował pan prezydent Joe Biden. I jest to w tej chwili - w związku z tym - postępowanie prowadzone przez polskich i amerykańskich ekspertów. I, jeżeli ktokolwiek miałby być dopuszczony do tego postępowania, to wymaga to takiego, co najmniej dwustronnego jeszcze uzgodnienia. I tylko w tym trybie możemy na to patrzeć
- zaznaczył Andrzej Duda.