10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Tylko w "Gazecie Polskiej": Wiecznie żywego Lenina racz im zesłać, Panie

Putin to odrodzenie Lenina. Nie tylko wszystkie zbrodnie, ale też wszystkie błędy wodza światowej rewolucji są mu bliskie. W 2022 roku powtarza katastrofę bolszewickiej kampanii z roku 1920. Upojony oczekiwaniem dziejowego zwycięstwa, dokładnie jak Lenin, rzuca na rzeź armię za armią. Ale tym razem nie można sobie pozwolić na kolejny pokój brzeski. Należy tak długo i szeroko najnowocześniejszymi rodzajami broni wspierać Ukrainę, aby moloch na glinianych nogach sam się rozsypał.

Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

Znów żyjemy w przeklętych, „ciekawych czasach”. Wojna, łatwiej ją zacząć, trudniej zakończyć, a jak zakończyć, to jest to równanie z tysiącem niewiadomych. Taki upragniony pokój, czyli de facto rozejm na kilka, kilkanaście lat i kolejna rosyjska „operacja specjalna”. A może doprowadzenie tej wojny do szczęśliwego zakończenia – czyli zwycięstwa nad Moskwą? To raczej nierealne, Ukraina, nawet wyposażona w Leopardy i F-16, nie powali na kolana całej Rosji, od Biełgorodu aż po Czukotkę. Może na chwilę znacząco osłabić jej możliwości bojowe, ale i tak kiedyś nadejdzie kolejna „denazyfikacja” Ukrainy, a nawet i całej Europy. Rosja ma czas, zapadnie, jak niedźwiedź, na kilka lat, nawet na dziesięciolecia, w sen zimowy, ale wreszcie kiedyś, wygłodniała, się ocknie. Jest jeszcze jedno wyjście – III wojna światowa z uruchomieniem arsenałów jądrowych całego świata – wyjście jest, ale czy jego rezultaty będą możliwe do skonsumowania?

Czas na reinkarnację

Prawdziwym rozwiązaniem jest reinkarnacja, kolejne wcielenie „wiecznie żywego” Lenina, następna rewolucja, smuta i rozpad tego molocha. I oto rzeczone rozwiązanie nadeszło. Putin to odrodzenie Lenina. Nie tylko wszystkie zbrodnie, ale też wszystkie błędy wodza światowej rewolucji są mu bliskie. W 2022 roku powtarza katastrofę bolszewickiej kampanii z roku 1920. Upojony oczekiwaniem dziejowego zwycięstwa, dokładnie jak Lenin, rzuca na rzeź armię za armią. Ale tym razem nie można sobie pozwolić na kolejny pokój brzeski. Należy tak długo i szeroko, najnowocześniejszymi rodzajami broni, wspierać Ukrainę, aby moloch na glinianych nogach sam się rozsypał. Aby liczba zdolnych do noszenia broni rosyjskich „żołnierzy pokoju” topniała w oczach, a na pola bitewne nadciągały od wschodu zagony czołgów T34 pamiętających defiladę w Berlinie w 1945 roku. Podobno takie właśnie, jeszcze sprawne czołgi dostarczyła dziś Moskwie armia Laosu.

Jakież było zdumienie całego świata, gdy armia rosyjska okazała się być na Ukrainie trzecią siłą po armii ukraińskiej i oddziałach cygańskich łupiących agresora z najnowszej techniki wojennej. Tak samo będzie z zapowiadaną „kampanią wiosenną” Moskwy w 2023 roku. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdyby Leopardy, Abramsy i Challengery już hasały po ukraińskich stepach, być może Putin wstrzymałby swe zapędy, okopał się i powoli nabierał siły. A tak ma jeszcze nadzieję na zwycięstwo, jak najszybciej rzuci na front ostatnie zapasy ludzi i sprzętu. I wpadnie w kocioł, z którego już nie znajdzie odwrotu. USA potrafi pracować szybko, więc liczę na o wiele szybsze, niż zakładano, dostawy zachodnich czołgów. W bój z Abramsami i Leopardami nie wyjadą T90, nawet T80 ani odkurzone T62, więc będzie jeszcze ciekawiej niż na pamiętnym Łuku Kurskim, gdy przesławny tryumf Armii Czerwonej oznaczał, iż na 1 utracony czołg niemiecki przypadało 6 zezłomowanych wozów radzieckich. Stawiam 1:10 albo jeszcze lepiej. To będzie starcie przypominające wojny kolonialne, z tym że do Murzynów mam słabość i współczuję im klęsk. Putinowi nie, wreszcie zapłaci za Katyń i Gołodomor, za ponad stulecia nieustających rosyjskich zbrodni.

Samobójstwo przy oklaskach narodu

A po rozbiciu dywizji Putina należy – wzorem rosyjskich tradycji – za niewielkie datki znaleźć zainteresowanych w powołaniu własnych armii i własnych księstw udzielnych na terenie Federacji. Któż im zabroni, gdy rosyjskie magazyny sprzętu będą przetrzebione, a z poborowych zostaną tylko ci z płaskostopiem? Co najwyżej Moskwa będzie mogła użyć przeciwko własnym watażkom punktowych uderzeń taktyczną bronią jądrową... Rosja przez setki lat nie potrafiła ujarzmić własnego terytorium i zamienić swego kraju w najbogatsze państwo świata. Jedyne, co potrafi, to organizować u siebie i wokół dewastację i zniszczenie. Dziś znowu posyła swych synów na śmierć, swe córki zmienia we wdowy i stare panny. A wszystko przy obłąkańczych oklaskach własnego – rosyjskiego narodu. To przecież godne pochwały pomóc sąsiedniemu władcy, nawet jeśli chce popełnić rozszerzone samobójstwo. A jeśli chce, to należy z całego serca i z największym zaangażowaniem wesprzeć taki chwalebny zamysł.

Lenin niedoceniony

Tu, w Polsce, nie doceniliśmy Lenina. Gdyby nie jego „Spółka i przyjaciele”, carska Rosja dołączyłaby niebawem do państw zwycięskiej Ententy i po wspólnej defiladzie wszystkich tryumfujących armii w Berlinie poszerzyłaby zaraz po wielkiej wojnie swoje panowanie o Galicję, Wielkopolskę, Śląsk, Pomorze, a nawet jeszcze dalej. I o żadnym odrodzeniu Polski, Ukrainy czy Litwy, o Piłsudskim czy Zełenskim i podobnych mrzonkach nie byłoby mowy. Od dawna mówilibyśmy wszyscy po rosyjsku, a w cerkwiach wysławialibyśmy kolejnego moskiewskiego Cara i jego Patriarchę. Obecnie Imperium Rosyjskie zamieszkiwałoby jakieś pół miliarda ludzi, a cała Europa leżałaby u jego stóp i błagała, po koniecznym przyjęciu samodzierżawia, o kontrakty na industrializację Syberii. To Lenin obronił nasz kontynent przed Rosją, a nawet rozpoczął globalną supremację USA.

Bowiem tylko dzięki Leninowi żyje od Smoleńska po Władywostok nieco ponad 140 milionów zdewastowanych, w większości rozpitych i zarażonych „ludzi postradzieckich”. Właściwie nie żyje, lecz wegetuje pod butem rozkradających wszystko postradzieckich, kagiebowskich elit. Rozkradających naród, bogactwa naturalne, ale przede wszystkim armię, dając tym nadzieję na ostateczne zwycięstwo nad wschodnim Lewiatanem.

 



Źródło: Gazeta Polska, niezalezna.pl,

#Rosja #Władimir Putin #wojna #Gazeta Polska

Jan Stalony-Dobrzański