337 osób zostało rannych, w tym niektóre poważnie, w wyniku działań policji w Katalonii, gdzie odbywa się referendum ws. jej niepodległości - poinformował rzecznik autonomicznego rządu katalońskiego Jordi Turull. Katalończycy opowiadający się za przeprowadzeniem kontestowanego przez Madryt referendum ws. niepodległości tego regionu Hiszpanii bronią lokali wyborczych. A policjanci nie chcą dopuścić do głosowania.
Od 9:00 część lokali zostało otwartych. Interweniuje policja, odbierając karty wyborcze oraz urny. Funkcjonariusze użyli nawet gumowej amunicji. W sieci pojawiają się już zdjęcia poszkodowanych w zamieszkach.
CZYTAJ WIĘCEJ: Eskalacja napięcia w Katalonii. Użyto gumowej amunicji
Jak poinformował rzecznik autonomicznego rządu katalońskiego Jordi Turull do tej pory rannych zostało ponad 300 osób.
Rzecznik nie podał więcej szczegółów dotyczących rannych ze względu na szacunek wobec ich krewnych - pisze agencja Associated Press.
Według hiszpańskiego MSW w starciach rannych zostało 11 funkcjonariuszy policji.
Policja strzelała gumowymi kulami w pobliżu co najmniej jednego lokalu wyborczego w Barcelonie, stolicy Katalonii, oraz starła się z protestującymi przed miejscami do głosowania na obszarze całego regionu autonomicznego na północnym wschodzie Hiszpanii.
Rzecznik władz regionu winą za przemoc bezpośrednio obarczył premiera Hiszpanii Mariano Rajoya oraz ministra spraw wewnętrznych Juana Ignacio Zoido. Turull oświadczył, że działania Hiszpańskiej Policji Narodowej i Gwardii Cywilnej są motywowane politycznie i pokazują "oczywisty motyw w celu wyrządzenia krzywdy obywatelom".
Członek autonomicznego katalońskiego rządu ds. międzynarodowych Raul Romeva zapowiedział, że władze Katalonii odwołają się do instytucji europejskich w sprawie łamania praw człowieka przez rząd Rajoya.