Fala powodziowa dotarła do Brandenburgi, co rodzi pytania, czy przeciwpowodziowe wały są wystarczająco wysokie. Tamtejszy minister środowiska Axel Vogel jest zdania, że tym razem niemiecki kraj związkowy uniknie katastrofy, gdyż jest lepiej przygotowany niż w 1997 i 2010 roku. Ekolodzy wskazują jednak na inny powód spokojnej reakcji. Jest nim dramat, który dotknął Polaków.
"Wiele zapór pękło w Polsce, w wyniku czego duże obszary wzdłuż Odry zostały zalane w sąsiednim kraju"
Jak zaznacza, poprzez zalanie południowej i zachodniej Polski, z fali powodziowej uszło dużo wody, co stanowi ulgę dla Brandenburgii. - Gdyby cała ta woda doszła do Niemiec, nie wiadomo, czy brandenburskie wały przeciwpowodziowe wytrzymałyby - podkreśla.
Zdaniem ekologa, w Polsce środki ochronne nie wystarczają, gdyż jest za mało terenów zalewowych. Ocenił jednak, że otwieranie śluz w odpowiednim czasie skierowałaby wody na pola, co spowodowałoby mniejsze szkody.
Zdaniem szefa brandenburskiego resortu klimatu, jego kraj związkowy jest w lepszej sytuacji niż 27 i 14 lat temu. Jednym z powodów są chociażby suche gleby. Ponadto, jak wskazał polityk Zielonych, od ostatnich powodzi na skuteczne środki ochrony wydano 360 mln euro i odnowili 90 proc. wałów.