Wizyta szefa polskiej dyplomacji - jak poinformowało MSZ - rozpocznie się w sobotę od narady w Konsulacie Generalnym RP we Lwowie. Tego samego dnia wieczorem szef MSZ spotka się z liderami środowisk polskich Lwowa i okręgu. W niedzielę zaplanowano mszę św. w kościele św. Marii Magdaleny i spotkanie z zakonnikami, złożenie kwiatów przed pomnikiem ofiar zbrodni komunizmu oraz wizję lokalną w muzeum "Więzienie na Łąckiego". Kolejne punkty wizyty to przejazd do Bazyliki archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i kurii metropolitalnej, gdzie minister Waszczykowski spotka się z hierarchami archidiecezji lwowskiej. Szef MSZ odwiedzi również Cmentarz Łyczakowski, gdzie wraz z delegacją złoży kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza na Cmentarzu Orląt, a także przy pomniku Ukraińskiej Armii Galicyjskiej. Zaplanowano także wizytę w lwowskim kościele św. Antoniego Padewskiego, robocze spotkanie w Konsulacie Generalnym RP z przedstawicielami miejscowych władz oraz wizytę na placu budowy Domu Polskiego.
Witold Waszczykowski zapowiedział wczoraj w TVP1, że podczas swojej wizyty we Lwowie będzie chciał "porozmawiać szerzej na temat sytuacji Polaków, na temat relacji polsko-ukraińskich, szczególnie relacji historycznych". Oświadczył też, że polska polityka wobec Ukrainy, jeśli chodzi o kwestie prawdy historycznej, będzie skorygowana.
Nie możemy się zgodzić na narrację ukraińską, że kwestie historyczne mają symetrię
- zaznaczył.
Minister ocenił przy tym, że Polska i Ukraina "mają inną koncepcję pojednania".
Mamy świadomość, jak ważna jest dla nas Ukraina ze względów geopolitycznych, jak ważne jest utrzymanie niepodległości państwa ukraińskiego (...). Ale Ukraińcy wiedząc o tym znaczeniu swojego państwa dla naszego bezpieczeństwa, uważają, że w takim razie kwestie, jakie nas dzielą, szczególnie historyczne, powinny zejść na drugi, trzeci plan
- powiedział.
Szef polskiego MSZ oświadczył też, że jeżeli Polska w tej sprawie nie dojdzie do porozumienia z Ukrainą, to nastąpią konkretne konsekwencje.
Uruchamiamy w tej chwili procedury, które nie dopuszczą ludzi, którzy zachowują skrajnie antypolskie stanowisko, do przyjazdu do Polski. Ludzie, którzy ostentacyjnie zakładają mundury SS Galizien do Polski nie wjadą. Te procedury zostały już uruchomione
- mówił. Dodał, że konsekwencje poniosą również osoby, które na poziomie administracyjnym nie dopuszczają do kontynuowania ekshumacji (chodzi o prace poszukiwawcze IPN) i renowacji polskich miejsc pamięci.
W odpowiedzi prezes ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz oświadczył, że zapowiedź Waszczykowskiego dotycząca ograniczeń wjazdu do Polski, przypomina działania rosyjskich władz. W jego ocenie, Polska chce karać ukraińskich urzędników za to, że przestrzegają prawa własnego kraju.
Polskę i Ukrainę już od wielu lat dzielą zaszłości historyczne. Dotyczą one głównie różnej pamięci o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci.
Czytaj też: Największa zbrodnia UPA podczas rzezi wołyńskiej
O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.
Polska strona chciałaby godnie upamiętnić ofiary OUN-UPA w miejscach ich pogrzebania; w tym celu polski Instytut Pamięci Narodowej część ofiar, również tych, które nie zginęły podczas zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, ale np. w walkach z Sowietami po 17 września 1939 r., chciałaby ekshumować. Ukraińska strona jest temu przeciwna, a swoją zgodę uzależnia od odbudowania przez Polaków pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu (został zdemontowany w kwietniu br.). Odbudowa pomnika UPA jest dla polskiej strony warunkiem nie do przyjęcia.